Październik 2015

Wielka szczelina w ziemi powstała na wschód od kaldery Yellowstone

Olbrzymie pęknięcie ziemi zostało odnalezione dwa tygodnie temu w Górach Bighorn. Na niezwykłą formację geologiczną natknęli się przypadkiem myśliwi, którzy zapuścili się w nieodwiedzane przeważnie obszary.

 

Eksperci szacują, że musiał nastąpić ruch skał na wielką skalę i nie wykluczone, że nadal trwa, bo pęknięcie wydaje się powiększać. Obecnie ziemia rozstąpiła się już na odległości ponad 500 metrów

Warto zwrócić uwagę, że wspomniana anomalia powstała właściwie w najbliższej okolicy kaldery superwulkanu Yellowstone. Nie można jednak wyciągać z tego pochopnych wniosków, bo nie ma żadnych dowodów, że zjawisko z pasma górskiego Bighorn jest w jakiś sposób związane z wulkanizmem. Niewątpliwie jednak jest to warte odnotowania.

 

 

 

 


W Chinach nastąpiła wielka zmiana - od dziś pary mogą mieć dwoje dzieci

W związku z problemem starzejącego się społeczeństwa władze Chin oficjalnie porzuciły politykę jednego dziecka. Od teraz rodziny mogą być maksymalnie dwudzietne a posiadanie drugiego dziecka nie będzie wiązało się z surowymi karami, możliwością utraty pracy czy też przymusowej aborcji.

 

Polityka jednego dziecka została wprowadzona w 1977 roku i miała ograniczyć liczbę urodzeń oraz wzrost populacji w kraju. Pary które miały dwoje dzieci, lub nie daj Boże więcej, mogły spodziewać się bardzo surowych kar. Dziś jednak wiemy, że plan ten nie był idealny - w Chinach żyje coraz więcej ludzi starszych i ubywa siły roboczej.

 

W kraju zaczęły pojawiać się problemy demograficzne a według raportów ONZ, polityka jednego dziecka mogła ostatecznie spowodować, że za ponad 30 lat co trzeci obywatel Chin byłby emerytem. Największym problemem jest jednak brak ludzi do pracy. Niedobór pracowników próbuje się nadrobić robotyzacją i już powstają specjalne fabryki, w których to roboty zastąpią ludzi.

 

Dziś Partia Komunistyczna Chin ogłosiła że wszystkie pary będą mogły posiadać dwoje dzieci. W ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy w niektórych regionach tego kraju zezwalano poszczególnym parom na posiadanie dwójki dzieci, np. gdy pierwsze było niepełnosprawne. Lecz teraz oficjalnie już wiadomo, że niesprawdzona polityka jednego dziecka zostanie całkowicie porzucona, co zostało przyjęte pozytywnie przez społeczeństwo.

 

 

Źródło: http://news.xinhuanet.com/english/2015-10/29/c_134763507.htm


Austria odnotowuje wzrost sprzedaży broni, spowodowany napływem imigrantów

W Austrii sytuacja związana z imigrantami powoli wymyka się spod kontroli. Co więcej, mieszkańcy wyraźnie obawiają się inwazji uchodźców i wykupują ze sklepów broń, która nie wymaga żadnego zezwolenia.

 

Władze Niemiec otwarcie skrytykowały Austrię za to, że bez żadnych konsultacji pomaga imigrantom przedostać się do Niemiec przywożąc ich pod samą granicę. Szefowa MSZ Austrii Johanna Mikl-Leitner przyznała, że w ciągu jednego dnia tysiące ludzi chce w jednym momencie przekroczyć granicę. Tego napływu nie da się powstrzymać.

 

Obecnie przyjezdni z Bliskiego Wschodu i Afryki wybierają drogę przez Chorwację do Słowenii i muszą omijać kraje, które nie chcą ich wpuścić i pozamykały wcześniej swoje granice. Do Słowenii w ciągu 10 dni przybyło aż 85 tysięcy imigrantów, którzy otrzymali tam niezbędną pomoc i ruszyli dalej w kierunku Niemiec.

 

Austria ma zamiar zbudować ogrodzenie na granicy ze Słowenią aby lepiej kontrolować sytuację. Na dzień dzisiejszy nie ma mowy o zamykaniu granic. Media donoszą również, że mieszkańcy tego kraju poważnie obawiają się o swoje życie i wykupują broń palną - pistolety, strzelby oraz niektóre rodzaje karabinów na które nie trzeba mieć pozwolenia. W tym roku sprzedano tam o 70 tysięcy więcej broni niż w zeszłym roku, w porównaniu do tego samego okresu. Szacuje się, że w austriackich domach znajduje się około 900 tysięcy egzemplarzy broni.

 

 

Źródło: http://www.foxnews.com/world/2015/10/28/gun-sales-surge-in-austria-amid-refugee-crisis/


Marksiści doprowadzili do zniknięcia z polskiego parlamentu postkomunistów

Ostatnie wybory parlamentarne w Polsce okazały się sukcesem dla formacji politycznych udających prawicę z lewicowymi hasłami na sztandarach. Niewątpliwie sensacją jest zatopienie w wyborach postkomunistów, czyli przedstawicieli SLD, czego dokonał świadomie lub nie lider marksistowskiej partii Razem.

 

Niejaki Adrian Zandberg został okrzyknięty zwycięzcą jedynej debaty przedwyborczej jaka została zorganizowana w tej kampanii. Opowiadając zupełne brednie będące miksem poglądów Karola Marksa i Mao Tse Tunga, przekonał prawie cztery procent głosujących w ostatnią niedzielę. Niewiele mniej niż jedyna prawicowa partia w tych wyborach, czyli Partia KORWiN.

 

Dodatkowo smaczku dodaje fakt, że jak donosi były już niestety poseł Przemysław Wipler, pan Zandberg był kiedyś partnerem życiowym liderki postkomunistów - Barbary Nowackiej, zresztą nadal pracuje na jej prywatnej uczelni. Nie jest więc dużą przesadą stwierdzenie, że świadomie czy nie, ale Zandberg doprowadził do tego, że to on zyskał przychylność mediów i pokaźną dotację budżetową z której będzie mógł propagować niebezpieczne poglądy wyznawane w przeszłości przez zbrodniarzy odpowiedzialnych za śmierć milionów ludzi w erze komunizmu. Jego była partnerka stała się niestety femme fatal polskiej lewicy firmując porażkę jedynie o pół procenta pod progiem.

 

Złośliwcy kolportują już żarty w stylu: co to jest równanie Zandberga? 7,56 (wynik ZL) + 3,64 (wynik RAZEM) = 0. Jeśli chodzi o liczbę parlamentarnych mandatów to rzeczywiście, ale jeśli chodzi o finansowanie to obaj przegrani zainkasują odpowiednio po 6 i po 3 miliony złotych rocznie, co powinno umożliwić im dostatnią egzystencję poza Sejmem.

 

Bardzo smutne jest to, że swojej reprezentacji w parlamencie nie będzie miało środowisko wolnościowe. Dostał się co prawda były kandydat na prezydenta z formacji KNP, Jacek Wilk, ale udało się to dzięki podczepieniu się pod ruch Kukiza i wszedł on z kompromitującą liczbą głosów - tylko nieco ponad 2400. Jest też paru zwolenników narodowego socjalizmu z Ruchu Narodowego, co trzeba uznać za sukces tego środowiska. Jest to też bolesne dla redaktora Adama Michnika z Gazety Wyborczej, który publicznie obiecywał, że jeśli RN wprowadzi do Sejmu posłów to on wyjeżdża do Izraela.

 

Niestety udała się również "Operacja Ryszard" i  do parlamentu dostała się mutacja PO, czyli formacja .Nowoczesna, Ryszarda Petru. Były asystent Balcerowicza, naganiający Polaków na kredyty hipoteczne denominowane we frankach szwajcarskich znalazł posłuch wśród tych, którzy przeważnie z tego powodu są niemal niewolnikami banków na dziesięciolecia z perspektywą stale rosnącego zadłużenia. Sam Petru przyznaje, że przewalutował swój kredyt na złotówki, dlatego gdy podczas wieczoru wyborczego powiedział, że dziękuję za kredyt zaufania złośliwi dodali, a teraz go przewalutuje.

 

Wypada też powiedzieć kilka słów o dwóch głównych obecnie partiach okragłostołowych. Zdecydowane zwycięstwo PiS jest dobre o tyle, że partia ta znana jest z tego, że chętnie oddaje pieniądze obywatelom. Przykładem są obniżki podatków z lat 2005 -  2007. Jednak to już nie ten sam PiS co wtedy, bo znaczna część tych polityków zginęła w Smoleńsku. Pozostaje mieć nadzieję, że obecna ekipa nie pogrąży się w etatyzmie i socjalizmie.

 

O odchodzących rządzących aż nie chce się pisać, tak bardzo się uświnili podczas minionych dwóch kadencji. Na dodatek robili wszystko to o co oskarżali konkurentów, czyli podsłuchiwali, podnosili podatki, podejmowali niekorzystne dla Polski decyzje, w dwóch dziwnych katastrofach lotniczych za ich rządów straciliśmy więcej generałów niż w II wojnie światowej. To dobrze, że ta polska Wielka Smuta ma szansę się zakończyć.

 

 

 


19 osób zmarło z powodu smogu w Indonezji

Dziewiętnaście osób zginęło w Indonezji powodu ostrej niewydolności oddechowej, spowodowanej smogiem i w konsekwencji gęstą mgłą w regionie, donosi BBC.

 

Zdaniem służb medycznych, zarejestrowano około pół miliona przypadków ostrych zakażeń układu oddechowego. Większość ofiar to niestety dzieci. W obszarze zanieczyszczenia żyje ponad 43 miliony ludzi. Przyczyną smogu są silne pożary lasów, a dym z nich dotarł także do innych krajów azjatyckich, zwłaszcza Tajlandii.


Pożary w tym rejonie występują co roku z powodu wycinki i palenia drzew (zwłaszcza na Sumatrze i Borneo). Prezydent Joko Widodo przerwał swoją wizytę w USA i powrócił do Indonezji w celu rozwiązania kryzysu.


Dziura ozonowa nad Antarktydą wzrosła do monstrualnych rozmiarów

Tak zwana "dziura ozonowa" nad Antarktydą zwiększyła się i to aż o 22% w porównaniu do analogicznego okresu w roku 2014. Zdaniem ekspertów z NASA, dziura ozonowa na początku października rozciągała się aż na 28,2 milionów kilometrów kwadratowych. To czwarta co do wielkości wartość dla wszystkich obserwacji satelitarnych prowadzonych od 1979 roku.

 

Eksperci wyjaśniają, że terminu "dziura ozonowa" nie należy traktować dosłownie. To nie jest żadna wielka dziura w atmosferze ziemskiej, ale raczej obszar, w którym stężenie ozonu spada poniżej progu 220 jednostek Dobsona (jednostka miary stosowana do określania grubości warstwy ozonowej).. NASA na swoim obrazie zaznaczyła te obszary w kolorach niebieskim i fioletowym.

 

Specjaliści z NASA zauważyli również, że w 2015 roku, stężenie ozonu jest na ogół niższe niż w ciągu ostatnich kilku lat, a 4 października stężenie ozonu osiągnęło roczne minimum na poziomie 101 jednostek Dobsona. Dla człowieka przebywanie w takich miejscach mogłoby być już niebezpieczne, zwłaszcza przy ekspozycji na Słońce.

 

Naukowcy podejrzewają, że za powstawanie dziury ozonowej odpowiadają czynniki, na które ludzkość nie ma większego wpływu. Najbardziej istotne wydają się okresy wyjątkowo zimnej pogody sprzyjającej procesom chemicznym prowadzącym do rozpadu związków chloru w stratosferze, co bywa zabójcze dla ozonu. To dlatego właśnie dziura ozonowa pojawia się przeważnie tam gdzie jest najzimniej, czyli nad biegunami.

 

 

 


USA mogą wysłać wojska lądowe do Syrii. Rosja grozi konsekwencjami

Rosja przejęła inicjatywę w syryjskim konflikcie co oznacza, że wieloletni plan obalenia Assada może zakończyć się porażką. Stany Zjednoczone postanowiły właśnie zmienić swoją dotychczasową politykę. Prezydent Barack Obama, który był przeciwny kolejnej interwencji amerykańskich wojsk na Bliskim Wschodzie, może wysłać żołnierzy do Syrii.

 

USA ogłosiły właśnie nową strategię walki z terrorystami z ISIS. Jest to oczywiście traktowane jako działania ukierunkowane wobec Rosji. Do Iraku mogą trafić helikoptery Apache oraz kilkuset dodatkowych żołnierzy, którzy będą pełnić rolę wspierającą. Jednak Stany Zjednoczone rozważają wysłanie pierwszych jednostek bojowych. Oficjalnie mówi się zatem o interwencji wojskowej w Syrii.

 

Taka rywalizacja między USA a Rosją może zakończyć się tragicznie. Biały Dom powiadomił, że amerykańscy żołnierze zostaną wcieleni do tzw. umiarkowanych rebeliantów i sił kurdyjskich. W tym samym czasie pojawił się ostry sprzeciw ze strony Rosji która stwierdziła iż interwencja ta będzie nielegalna i ostrzegła przed "nieprzewidywalnymi konsekwencjami".

 

Jest to zrozumiałe z dwóch powodów. Po pierwsze, Rosja rozpoczęła operację zbrojną przeciwko ISIS i wysłała tam swoje wojska ale najpierw otrzymała zgodę od syryjskich władz, które zresztą same poprosiły o pomoc. Drugi powód jest bardziej oczywisty - skoro rosyjskie myśliwce, według USA, nie potrafią odróżnić terrorystów od opozycji oznacza to, że ataki z powietrza mogą dosięgnąć także amerykańskich wojskowych. Co się stanie, gdy Rosja niespodziewanie zabije żołnierzy z USA, jest raczej oczywiste.

 

 

Na podstawie: http://www.zerohedge.com/news/2015-10-28/us-ground-troops-syria-illegal-big-mistake-russia-warns-obama-unpredictable-conseque


Mimo masowych strzelanin, mieszkańcy USA nie zrezygnują z dostępu do broni

Amerykański rząd najchętniej odebrałby broń obywatelom, lecz siłą nie może tego zrobić a propaganda medialna najwyraźniej jest nieskuteczna. Mieszkańcy tego kraju wiedzą co jest prawdziwą przyczyną masowych strzelanin i nie mają zamiaru rezygnować ze swoich konstytucyjnych praw.

 

Rozwiązanie tego "problemu" może być bardzo trudne. Jak wynika z ankiety, przeprowadzonej w dniach 15-18 października w której wzięło udział tysiąc dorosłych osób, zdecydowana większość (82%) przyznała że strzelaniny w Stanach Zjednoczonych są poważnym problemem. 

 

Media często powtarzają, że tylko w 2015 roku doszło już do 294 masowych strzelanin. Łącznie w tym roku doszło do 43 tysięcy incydentów związanych z użyciem broni, w których zginęło prawie 11 tysięcy osób a rannych zostało ponad 22 tysiące. Najwięcej strzelanin odnotowuje się we wschodniej części Stanów Zjednoczonych.

 

Strzelaniny to problem którego nie da się ukryć. Obecne władze USA najchętniej już dziś ograniczyłyby dostęp do broni palnej tłumacząc to bezpieczeństwem. Ankietowani nie są zgodni co byłoby w tym przypadku skutecznejsze - czy należy chronić prawo zezwalające na posiadanie broni (47%), czy też powinno się je zaostrzyć (46%).

 

Badanie wskazuje jednak, że społeczeństwo wie co jest przyczyną masowych strzelanin. 63% osób wskazało na problemy z identyfikowaniem i leczeniem chorych psychicznie, w porównaniu do 23% ankietowanych, według których powodem strzelanin jest powszechny dostęp do broni. 10% osób wskazało na obie opcje. W listopadzie 2016 roku odbędą się wybory prezydenckie. Demokraci chcą walczyć z powszechnym dostępem do broni i będą wykorzystywać ten temat w swojej kampanii.

 

 

Źródło: http://www.washingtonpost.com/news/wonkblog/wp/2015/10/01/2015-274-days-294-mass-shootings-hundreds-dead/


Huragan Patricia stał się pierwszym w historii huraganem kategorii 6

Huragan Patricia, który uderzył niedawno między innymi na Meksyk i południowe stany USA, stał się najpotężniejszym huraganem w historii śledzenia huraganów. Meteorolodzy z USA zaproponowali potem zmianę skali pomiaru uszkodzeń huraganów, która przyjęła się w latach 70 ubiegłego wieku, a wymyśloną przez Herberta Saffira i Roberta Simpsona.

 

Skala ta, stosowana od 1973 zawiera 5 kategorii i jest oparty na prędkości wiatru w centrum wiru i wysokości fali powodziowej. Maksymalna kategoria piąta jest przypisany do huraganu, gdy prędkość wiatru przekracza prędkość 70 m/s. Szkody spowodowane przez ten huragan są uważane za katastrofalne. Sugeruje to konieczność ewakuacji ludności z obszarów przybrzeżnych, ze względu na możliwość zniszczenia wszystkiego i zdarcia do gołej ziemi każdej infrastruktury z betonową włącznie.

 

Huragan Patricia okazał się jednak nowego rodzaju zjawiskiem. Zarejestrowana prędkość wiatru stałego wynosiła aż 90 m/s, a w porywach nawet do 110 m/s. To aż o 20 m/s większa prędkość niż maksymalne kryterium dla huraganu piątej kategorii.

Oko huraganu Patricia - źródło: NASA

Ponadto w przypadku huraganu Patricia prędkość wiru ewoluowała od pierwszej do piątej kategorii w zaledwie jeden dzień. Naukowcy proponują, aby dodać do skali Saffira-Simpsona kolejną, szóstą kategorię, w celu określania najbardziej potężnych huraganów, których niestety nie brakuje w ostatnich latach na oceanach świata.

 

 

 


Czy obietnice wyborcze są realne czy raczej spowodują bankructwo Polski?

Dwa dni temu w Polsce miały miejsce wybory parlamentarne. Wyniki zna większość z Was. Dla mnie sama idea demokracji parlamentarnej jest poważnie wypaczona. Wybieramy przedstawicieli, którzy mają w teorii nas reprezentować. Problem jest taki, że władza korumpuje, politycy obiecują cuda, byleby tylko zostać wybranym, a społeczeństwo w zasadzie nigdy nie rozlicza polityków z obietnic. Problemów z efektywnością systemu, w którym żyjemy, jest wiele. Ja odniosłem się zaledwie do kilku z nich, poświęcając więcej uwagi obietnicom wyborczym składanym przez największe partie.


Obiecuj, obiecuj, obiecuj...

Najważniejszym problemem demokracji parlamentarnej jest to, że do władzy najczęściej dochodzi ten, kto najskuteczniej sprzeda nam obietnice bez pokrycia. Im więcej nam się obiecuje, tym więcej środków niezbędnych jest na realizację obietnic. Skąd pochodzą te środki? Oczywiście: z naszych podatków, ale tego większość populacji, zaślepiona obietnicami prezentów wyborczych, już nie widzi.


Magiczne 90 dni

Jeżeli partie polityczne, które wygrywają wybory, rzeczywiście zamierzają przeprowadzić faktyczne zmiany – muszą to zrobić w ciągu pierwszych 90 dni od objęcia władzy. Jeżeli tego nie zrobią, zapomnijcie o ich realizacji. Skąd bierze się 90 dni? Otóż, część zmian (reform) wymaga niepopularnych decyzji. Im szybciej się je przeprowadzi, tym większa szansa, że przykre – aczkolwiek konieczne – konsekwencje zmian zostaną zapomniane (czy wybaczone) do kolejnych wyborów.

Największym problemem polityków jest to, że już w momencie objęcia władzy zaczynają myśleć o kolejnych wyborach. Taka sytuacja paraliżuje ich przed wprowadzeniem koniecznych (aczkolwiek niepopularnych) zmian – nawet jeżeli są one absolutnie konieczne.


Główny problem – nadmierny rząd

Ogromnym problemem, z którego nie zdajemy sobie sprawy, jest nadmierny udział rządu w życiu publicznym. Gdy tylko pojawia się problem, politycy od razu proponują rozwiązania, nie zdając sobie sprawy, że to właśnie rozdmuchany rząd, czy zbędne regulacje – są głównym źródłem problemów.

W krajach o najwyższym poziomie wolności gospodarczej udział rządu w gospodarce (wydatki rządowe / PKB) jest minimalny i kształtuje się na poziomie między 5-15%. Dla porównania: w Polsce jest to 41%.

W krajach, które najszybciej się rozwijają – sektor rządowy jest minimalny i koncentruje się wyłącznie na zapewnieniu sprawnego sądownictwa, policji, straży pożarnej oraz odpowiada za infrastrukturę drogową czy energetyczną. Im wyższy jest udział rządu w relacji do stanu gospodarki, tym częściej rząd przejmuje funkcje sektora prywatnego, obniżając efektywność kraju i marnując kapitał.


Zwiększenie wydatków rządowych zawsze finansowane jest z naszych pieniędzy

Kiedykolwiek słyszymy, że: „rząd sfinansuje”…, „rząd przyzna”… itp. musimy zdawać sobie sprawę z jednej rzeczy. Im więcej rząd zamierza wydać, tym więcej musi nam zabrać. Rząd nie ma pieniędzy sam z siebie. Ma tylko środki, które nam zabiera z podatków lub z dodruku waluty, co z kolei uderza w nas ukrytym podatkiem inflacyjnym.


W Polsce dzień wolności podatkowej przypada na połowę czerwca. Oznacza to, że państwo zabiera nam ok. 44% naszych dochodów. Jeżeli przyjąć, że przeciętne gospodarstwo domowe dysponuje kwotą 4000 zł netto / m-c – okazuje się, że kolejne 3150 zł oddajemy państwu w postaci podatków, za które otrzymujemy wątpliwej jakości usługi. Czy są one rzeczywiście tyle warte? Oczywiście, że nie! Po prostu, państwo marnotrawi większość naszych pieniędzy.
 

Ocena obietnic wyborczych

Zważywszy na fakt, iż jestem apolityczny, odniosę się do najważniejszych propozycji wyborczych – zarówno partii, która wygrała niedzielne wybory, jak i do partii konkurencyjnych.
 

a)  500 zł na każde dziecko w rodzinie, w której dochód na osobę jest niższy niż 800 zł.

Cel był szczytny: wydobyć dzieci z ubóstwa.


Efekt jednak będzie taki, jak w Niemczech, Hiszpanii czy Francji, w których wiele rodzin utrzymuje się wyłącznie z zasiłków na dzieci. Przy odpowiednim poziomie zasiłku wypłacanego na każde dziecko – zwyczajnie nie opłaca się dłużej pracować. Co więcej, podjęcie pracy mogłoby sprawić, iż stracimy zasiłek.


Około 15 km od mojego domu jest miasto, zamieszkałe w 70-procentach przez emigrantów z Maroka. Typowy model rodziny to 2+4 lub 2+5 (tj. rodzice + 5 dzieci). Absolutna większość obywateli nie podejmuje żadnej pracy, gdyż zasiłek w zupełności wystarcza na skromne, lecz spokojne, życie.


Ogromnym problemem takiego zjawiska są rosnące patologie oraz przestępczość.

Nie muszę chyba dodawać, że zasiłki są wypłacane z pieniędzy zabranych tym, którzy pracują po 8 godzin dziennie, pięć dni w tygodniu.


b) Darmowe leki dla każdego po przekroczeniu 75. roku życia.


Nie wiem, czy zdajecie sobie sprawę, ale nadużywanie leków jest czwartą najczęstszą przyczyną śmierci w krajach rozwiniętych. Zniesienie jakichkolwiek opłat za leki doprowadzi, po pierwsze – do podniesienia ich ceny przez koncerny farmaceutyczne. Po drugie – wyeliminowane zostaną z rynku tańsze odpowiedniki leków, z których do tej pory korzystało wielu seniorów.

Jeżeli ktoś uważa, że nie mam racji – to zastanówcie się: jaki będzie efekt, jeśli od jutra państwo będzie płacić za was rachunki za wodę, żywność czy inne dobra? Skoro nie płacicie za nie sami (chociażby częściowo), to rozsądek, czy oszczędność w ich zużyciu – będzie ostatnią rzeczą, jaka wam przyjdzie do głowy. Co więcej, sprzedawcy, którzy do tej pory utrzymywali zbilansowaną cenę, natychmiast ją podniosą. Ostatecznie: cena nie gra roli ...skoro państwo za wszystko płaci!
 

c) Obniżenie wieku emerytalnego.

System emerytalny bazujący na transferze kapitału z grupy pracującej, w kierunku emerytów, miał sens po II wojnie światowej, kiedy to na jednego seniora przypadało 25 pracujących. Dziś doszliśmy do relacji 3:1 – przy czym społeczeństwo nam się błyskawicznie starzeje. Jeżeli tendencja się nie zmieni, to za dwie dekady relacja między ludźmi w wieku produkcyjnym, a beneficjentami systemu, zbliży się do 2:1.

Rząd najprawdopodobniej będzie zawsze wypłacał emerytury. Jest jednak bardzo wątpliwe czy ich wysokość wystarczy na godziwe przeżycie. Im niższy mamy wiek emerytalny, tym więcej rząd musi zabrać osobom pracującym. Im wyższe obciążenie kosztami pracy, tym niższa produktywność, a tym samym wzrost gospodarczy.

 

d) Obniżenie CIT z 19% do 15% dla przedsiębiorców z przychodami poniżej 1,2 mln euro rocznie.

Pomysł ten jest bardzo dobry. Im niższe podatki, tym więcej przedsiębiorcy przeznaczają na inwestycje oraz produktywne wykorzystanie kapitału. Co więcej, im niższe podatki, tym niższa skłonność do ukrywania dochodów.

Problem jest jednak taki, że CIT płacą spółki z.o.o oraz spółki akcyjne, w których ten sam dochód transferowany do właścicieli, jest opodatkowany dwa razy. Pierwszy raz płacimy podatek na poziomie CIT, a drugi – przy wypłacie dywidendy. Taki system sprawia, że ponad 90% przedsiębiorców z obrotami poniżej 1,2 mln euro funkcjonuje w ramach działalności gospodarczej, płacąc podatek PIT, a nie CIT. Rozwiązaniem dużo lepszym byłoby całkowite zniesienie podatku CIT (jak chociażby w Estonii) i opodatkowanie dochodów na poziomie udziałowców.
 

e) Minimalne wynagrodzenie: 12 zł brutto / godz. od umowy-zlecenia.

To jest jeden z głupszych pomysłów, o jakim słyszałem.

Wprowadzenie tego typu przepisów delegalizuje pracę osób z najniższymi kwalifikacjami, szczególnie w regionach dotkniętych bezrobociem. Osoby bez wykształcenia, które do tej pory pracowały (np. przy sezonowych zbiórkach owoców) nie będą mogły legalnie podjąć pracy. Zmiany w prawie nie zmuszą pracodawcy, aby płacił pracownikom wyższe wynagrodzenie, gdyż w wielu przypadkach działalność okaże się nierentowna.

Przykład z życia wzięty:

W Hiszpanii jedynym efektem wprowadzenia podobnych rozwiązań, był wzrost bezrobocia oraz cen. Wskutek narzuconej wysokiej płacy minimalnej, wielu plantatorów przestało zrywać owoce, gdyż ich produkcja stała się nierentowna. Ludzie, którzy dawniej mieli pracę, stracili ją w efekcie regulacji, która miała teoretycznie o nich zadbać. Produkcja znacznie spadła, w wyniku czego wzrosły ceny. Drastycznie natomiast spadła konkurencyjność hiszpańskich eksporterów. Obecnie, blisko 50% owoców gnije, gdyż nie ma ich kto zebrać. Tak się właśnie kończy ingerencja polityków w relację pracodawca – pracownik.


 f) Obniżka wysokości składek na ubezpieczenia społeczne na obszarze gmin szczególnie dotkniętych bezrobociem.

Pomysł jest dobry, ale tego typu rozwiązania powinny być stosowane na terenie całego kraju. Im niższe są koszty pracy (zwłaszcza podatkowe), tym wyższa jest motywacja dla pracodawców do tworzenia miejsc pracy.


 g) Pożyczki i kredyty z Funduszu Wspomagania Zatrudnienia.

Jest to kolejna, bzdurna ingerencja rządu w wolny rynek. Urzędnicy rozdadzą nasze pieniądze wg niejasnych kryteriów, czy wręcz uznaniowości. Problem z tego typu inicjatywami jest taki, że większość środków trafia do osób, które korzystają z okazji, nawet jeżeli nie potrzebują kapitału.

 


h) Zmniejszenie udziału umów na czas określony i cywilnoprawnych.

Politycy nie zdają sobie sprawy z prostej rzeczy. Im elastyczniejszy jest kodeks pracy, tym większa jest efektywność firm tworzących miejsca pracy. Rząd nigdy nie tworzył miejsc pracy. Tworzyli je przedsiębiorcy, ryzykujący własnym kapitałem. Im lepiej im się wiodło (mniej regulacji), tym więcej pracowników zatrudniano, redukując bezrobocie. Im niższe jest bezrobocie, tym lepsza jest pozycja przetargowa pracownika względem potencjalnego pracodawcy.


i)  Płaca minimalna nie może być mniejsza niż 50 proc. średniej płacy w gospodarce narodowej.

Dlaczego akurat 50 procent? Wprowadźmy zatem zasadę, że minimalna płaca nie może być niższa niż 90% średniej płacy. Niech każdy zarabia tyle samo ...i będziemy żyć w utopii!

Szwajcarzy, bardzo mądry naród, kilka miesięcy temu odrzucili w referendum propozycje wprowadzenia minimalnej płacy, gdyż doskonale zdają sobie sprawę z jej destruktywnych skutków.

W efekcie wolnego rynku pracy (brak płacy minimalnej) Szwajcaria ma jeden z niższych na świecie poziomów rozwarstwienia społecznego. Brak regulacji stworzył warunki do rozwoju gospodarczego i wzrostu produktywności, co przełożyło się na eliminację bezrobocia i płynny (nie wymuszony regulacjami) wzrost realnych wynagrodzeń.


j) Ulgi dla firm zatrudniających osoby poniżej 35. roku życia – niższa składka od podatku od nieruchomości.


To jest kolejny bzdurny pomysł. Zatrudniam pracowników, gdyż ich praca przynosi mi więcej korzyści niż kosztuje mnie pracownik. Czy zwolnię pracownika, gdy ten skończy 35 lat, aby zatrudnić kogoś młodszego? Oczywiście, że nie.


k) Wprowadzenie równych emerytur obywatelskich jednakowych dla wszystkich.

W mojej ocenie, jest to bardzo dobry pomysł. Im szybciej uświadomimy ludziom, że ZUS jest bankrutem, tym szybciej ludzie zdadzą sobie sprawę, że sami muszą zaoszczędzić kapitał na emeryturę. Likwidacja składki emerytalnej bardzo ułatwiłaby cały proces.
 

l) Likwidacja przywilejów emerytalnych.

Przywileje emerytalne w Polsce wywalczyły grupy, nie tyle rzeczywiście potrzebujące ochrony, lecz te, które skuteczniej jednoczyły się w siłę i zastraszały rządzących.

Wszelkie przywileje, w tym emerytalne – moim zdaniem – powinny być zniesione.

Co jest złego w przekwalifikowaniu się w wieku 45 lat? – kiedy to „mundurówka” odchodzi na emeryturę. Czy ci ludzie siedzą w domu, dogorywając swoich dni? Oczywiście, że nie. Co więcej, pracodawcy chętnie zatrudniają ludzi po 50. roku życia, gdyż są to osoby bardziej lojalne. Mają już odchowane dzieci, więcej czasu i co więcej: posiadają tzw. mądrość życiową. Wysyłanie takich osób na emeryturę na koszt pozostałej części społeczeństwa – jest zwyczajnie nieuczciwe.


m) Podniesienie kwoty wolnej od podatku do 8 tys. zł.

W Polsce kwota wolna od podatku jest jedną z niższych w Europie. Pomysł jej podniesienia uważam za dobry – zwłaszcza, że najgorzej zarabiający płacą efektywnie najwyższe podatki. Większość z tych osób pracuje na etacie, czyli od wynagrodzenia pobierane są ogromne składki ZUS oraz składka na podatek dochodowy. Większość wynagrodzenia netto przeznaczana jest na bieżące wydatki, uwzględniające akcyzę oraz podatek VAT.


W sytuacji, w której uśrednione całkowite opodatkowanie wynosi w Polsce około 45%, można śmiało założyć, że grupy najgorzej sytuowane płacą pośrednio oraz bezpośrednio ok. 55% podatków od swoich dochodów.



n) Rządowy Fundusz Inwestycyjny zasilany z zysków państwowych spółek.

Ciężko o bardziej poroniony pomysł. Od dwóch dekad rząd wydawał co roku więcej niż zbierał z podatków. Różnicę pokrywano, zaciągając coraz to większy dług. Idea zwiększenia deficytu oraz zadłużenia – tylko po to, aby politycy mogli pobawić się w inwestowanie naszymi pieniędzmi – jest co najmniej chora.

o) Obniżka podatku VAT od 2017 roku.


Pomysł ten jest bardzo dobry. Niższe podatki pozostawiają więcej pieniędzy w rękach obywateli, którzy wydają je dużo efektywniej od polityków. W każdym przypadku jednak, za obniżką podatków powinna iść redukcja wydatków. W przeciwnym razie, zwiększymy zadłużenie kraju.
 

p) Wprowadzenie kwartalnych zaliczek na podatek dochodowy.

Im prostszy i mniej uciążliwy system podatkowy – tym lepiej.


 r) Wprowadzenie trzeciej stawki w podatku PIT: 39 proc. od dochodów powyżej 300 tys. zł rocznie.

Tego typu propozycje karzą osoby, które przez lata ciężko się edukowały, a teraz pracują po 10-12 godzin, dzięki czemu mogą szybciej przejść na zasłużoną emeryturę (nie mylić z emeryturą pobieraną od państwa). Najbardziej prawdopodobnym efektem takiego rozwiązania będzie spadek przychodów podatkowych, gdyż grupa zarabiająca powyżej 300 tys. zł znajdzie rozwiązania, umożliwiające całkowite uniknięcie opodatkowania.


s) Likwidacja PIT.

Świetny pomysł! Ale politycy nigdy go nie zaakceptują, gdyż pod przykrywką rozliczeń PIT, kontroluje się społeczeństwo. Hasła, takie jak: walka z szarą strefą, przeciwdziałanie praniu brudnych pieniędzy czy eliminacja gotówki – służą zacieśnieniu kontroli nad jednostką, wykorzystując do tego podatek od dochodów osobistych, czyli PIT.

Ciekawe jest, że administracja skarbowa przeznacza ponad 80% środków na kontrole związane z podatkiem PIT, podczas gdy wpływy z tego podatku wynoszą około 16 procent dochodów podatkowych.
 

t) Wypowiedzenie układu klimatycznego.

Świetny pomysł, zwłaszcza że w „globalnym ociepleniu” (przemianowanym na „zmiany klimatyczne”) chodzi wyłącznie o handel prawami do emisji CO2, a nie o ochronę klimatu. O ile się nie mylę, Australia już wypowiedziała ten układ, dzięki czemu opłacalne stało się eksportowanie australijskiego węgla do Polski.


 u) Wydatki na armię mają stanowić nie mniej niż 2,5% PKB.

Gdyby polscy politycy działali rzeczywiście zgodnie z interesem kraju, armię można by całkowicie zlikwidować, a środki przeznaczyć na szkolnictwo – jak to zrobiono wiele lat temu w Kostaryce. Na przestrzeni ostatnich lat, polska armia była wykorzystana w Afganistanie, w Iraku i na kilku innych misjach, w interesie (...sami wiecie, którego kraju). Jednocześnie, szanse na ocieplenie relacji z naszym wschodnim sąsiadem zostały zmarnotrawione.
 

Podsumowanie

Jak pokazały ostatnie wybory – wygrywa ten, kto więcej obieca. Nie liczą się konkrety. Jak to kiedyś słusznie określił jeden polityk: „Ciemny lud to kupi”. Problem z obietnicami jest taki, że część z nich powinno się zrealizować, a na to potrzeba środków.

Podatki są na tyle wysokie, że ich podnoszenie przyniesie skutek odwrotny do założonego. Na ich obniżkę – politykom nie znającym praw ekonomii – brakuje odwagi. Pozostaje zatem zwiększenie zadłużenia, które nie uderza w polityków personalnie, lecz jest ogromnie destruktywne dla gospodarki.

Politycy, którzy wygrali wybory, zapowiedzieli inwestycje warte 1,4 bln zł. Nie wiem, co mieli na myśli, gdyż kwota ta odpowiada 60% PKB. Jeżeli rządowe programy inwestycyjne mają opiewać chociaż na 10% wymienionej kwoty, to w połączeniu z innymi, obiecanymi wydatkami – deficyt dosłownie eksploduje.

NBP nie może wprost dodrukować złotówek, aby finansować deficyt. Rząd może jednak wyemitować obligacje, które skupi Bank Gospodarstwa Krajowego za pieniądze pochodzące z NBP. Formalnie, nie łamiemy Konstytucji, ale efekt jest ten sam: większa podaż pieniądza.

Problem jest jednak taki, że spora część polskiego zadłużenia jest w rękach zagranicznych instytucji finansowych. Jeżeli plany zwiększenia zadłużenia wzbudzą w nich obawy, to z dużym prawdopodobieństwem pozbędą się polskich obligacji, co podniesie koszt obsługi długu oraz doprowadzi do osłabienia się polskiej waluty. Aby temu przeciwdziałać, Rada Polityki Pieniężnej może podnieść stopy procentowe, co w sytuacji ogromnego zadłużenia Polaków, doprowadzi do załamania gospodarczego. Efekt takich działań opisywałem w wywiadzie dotyczącym Ukrainy.

Źródło: www.finanse.mf.gov.pl

Przed nami pierwsze 90 dni rządu, w trakcie których okaże się, czy obietnice wyborcze były tylko narzędziem do kupienia głosów, aby przeprowadzić prawdziwe reformy, czy jednak politycy (podobnie jak ich poprzednicy) zamierzają pchać kraj w kierunku nieuchronnego bankructwa. Na koniec jeszcze raz podkreślam, iż powyższe propozycje pochodzą od różnych ugrupowań politycznych od których się dystansuję. 

Trader21

Źródło: Independent Trader – Niezależny Portal Finansowy

 

 

 


Stworzono i przetestowano prototypowy balon kosmiczny dla turystów

Eksperci z amerykańskiej firmy World View, planują spopularyzować loty suborbitalne i jeszcze na tym nieźle zarobić. Jednak zamiast ozywać do tego rakiet, lub specjalnych pojazdów kosmicznych odpalanych z pokładu samolotu, firma prowadzi badania ze zmniejszonym dziesięciokrotnie modelu kapsuły stratosferycznej, która ma być wynoszona wraz z turystami na wysokość 30 km.

 

Premierowy lot prototypu odbył się w Arizonie. Kapsuła, zawieszone pod balonem wypełnionym helem, wzniosła się do wysokości 30 624 m. Pełnowymiarowa kapsuła, będzie nosił nazwę Voyager i będą testowana w 2016 roku. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, być może już w 2017 roku skorzystają z niej pierwsi turyści.

 

Pasażerowie będą mogli korzystać z bezprzewodowego dostępu do Internetu, a nawet z baru. Wewnątrz kapsuły będzie utrzymywane stałe ciśnienie. Koszt podróży dla jednej osoby wynosi 75 tys. dolarów. Kapsuła wzniesie się na wysokość 30 km w ciągu dwóch godzin. Turyści będą mogli cieszyć się w tym czasie ze spektakularnymi widokami z okien.

 

Po osiągnięciu granicznego pułapu nastąpi zmniejszanie wysokości poprzez uwalnianie helu z balonu. Po jakimś czasie opadania jest wyrzucany spadochron umożliwiający bezpieczny i stabilny lot oraz lądowanie. Kapsuła Voyager będzie mogła wylądować nawet w odległości 480 km od miejsca startu. Całkowity czas lotu ma wynosić 5 do 6 godzin.

 

Mimo, że turyści nie są w stanie doświadczyć nieważkości, że lot będzie trwał znacznie dłużej niż podróż suborbitalna proponowana przez pionierów turystyki kosmicznej, firmę Virgin Galactic. Z tym, że ich metoda, z wykorzystaniem specjalnych statków kosmicznych jest może bardziej spektakularna, bardziej elitarna i jak pokazała praktyka niebezpieczniejsza od stosowania balonów stratosferycznych.



 


Na Kostaryce przebudził się wulkan Turrialba, który zagraża stolicy tego kraju

Na Kostaryce ponownie przebudził się drugi co do wielkości wulkan tego kraju - Turrialba. Ze względu na to, że znajduje się on zaledwie 50 km od stolicy Kostaryki, San Jose, sytuacja jest zatem niepokojąca, a ledwie kilka miesięcy temu doszło tam do licznych opadów popiołu.

 

Od kilku dni wulkan emituje zdecydowanie więcej gazów wraz z popiołem. Nad kraterem góruje rozszerzająca się i skracająca chmura. Szczególnie niespokojnie wulkan zachowywał się we wtorek kiedy doszło do szczególnie silnych wybuchowych erupcji. Wulkanolodzy podkreślają, że na razie sytuacja jest daleka od krytycznej ale rejestruje się do 30 małych erupcji dziennie.

Turrialba wznosi się na wysokość 3340 metrów i jest znaną atrakcją turystyczną. Z powodu zwiększonej aktywności wulkanicznej miejscowy park narodowy jest zamknięty od kilku lat. Wiosną tego roku, Turrialba kilka razy pokrył popiołem stolicę Kostaryki. We wszystkich tych przypadkach władze musiały też przeprowadzić masową ewakuację mieszkańców. Najsilniejsza jego znana erupcja została zarejestrowana w 1856 roku.

 

 

 


Niezidentyfikowany obiekt będący satelitą naszej planety, spadnie na Ziemię 13 listopada

W najbliższym czasie spodziewamy się zderzenia Ziemią tajemniczego obiektu, oznaczonego przez astronomów jako WT1190F. Nazwa wydaje się adekwatna, bo nikt nie ma pojęcia co to jest. Na podstawie dotychczasowych obserwacji ustalono, że mogą to być szczątki pojazdu kosmicznego.

 

Według naukowców starających się obliczyć trajektorię tego obiektu może on spaść w okolicach Sri Lanki, 13 listopada bieżącego roku. Obiekt WT1190F odkryto w ramach obserwacji nieba w programie Catalina Sky Survey prowadzonym przez University of Tucson. Jest to formalnie kolejny ziemski satelita.

Eksperci przeglądający zdjęcia nieba trafili na przelot obiektu, którego trajektoria bardzo ich zainteresowała. Potem gdy astronomowie przeglądnęli zdjęcia historyczne okazało się, że obiekt zarejestrowano wcześniej już w 2012 roku. Dzięki zebraniu odpowiedniej ilości informacji na temat orbity WT1190F ustalono, że jest ona niemal dwukrotnie dłuższa niż księżycowa. To skłania ekspertów do sugestii, że jest to jakiś obiekt wytworzony przez człowieka. Zaproponowano wyjaśnienie, wedle którego obiekt ten jest jakimś reliktem programu kosmicznego Apollo, prawdopodobnie fragmentem wielkiej rakiety Saturn 5.

Oczywiście data deorbitacji i miejsce, w tym wypadku okolice Sri Lanki, to tylko przybliżenia obliczone na podstawie symulacji. Nie można też wykluczyć, że podczas wejścia w atmosferę WT1190F zacznie koziołkować co uczyni jego orbitę nieprzewidywalną. Specjaliści śledzą rozwój sytuacji i już za kilkanaście dni, ostatnie fazy lotu tego ziemskiego satelity będą uważnie obserwowane.