Lipiec 2019

Uchodźca wepchnął 8-letniego chłopca i jego matkę pod pędzący pociąg

Niemiecka policja poinformowała, że w poniedziałek 8-letni chłopiec został przejechany przez pociąg na dworcu głównym we Frankfurcie po tym, jak mężczyzna wepchnął go i jego matkę na tory. Kobiecie udało się uciec, ale chłopiec doznał śmiertelnych obrażeń. Policja zatrzymała 40-letniego obywatela Erytrei, oskarżonego o zabójstwo.

Niemiecka policja podała, że podejrzany bezskutecznie próbował wepchnąć również kolejną osobę pod pociąg. 40-letni mężczyzna błyskawicznie po zajściu uciekł z miejsca zdarzenia, ale kilka minut później został aresztowany w pobliżu dworca.

 

Rzeczniczka policji, Isabell Neumann, poinformowała, że mężczyzna nie był spokrewniony z ofiarą, która była dla niego całkowicie obcą osobą. Przesłuchania nie wykazały jednoznacznego motywu 40-latka. Matka chłopca została zabrana do szpitala, ale jej obrażenia nie zagrażają życiu.

 

Policja nie ujawniła wielu informacji na temat podejrzanego. Publicznie przekazano jedynie, że mężczyzna to 40-letni obywatel Erytrei. Kilka godzin później szwajcarskie media poinformowały, że podejrzany prawdopodobnie był poszukiwany przez tamtejszą policję. Obywatel Erytrei uzyskał bowiem wcześniej azyl w Szwajcarii.

 

Niemiecki minister spraw wewnętrznych, Horst Seehofer, wydał oświadczenie, w którym potępił ten "przerażający akt zbrodni" i zaapelował o szybkie wyciągnięcie wniosków, zanim dojdzie do kolejnych podobnych sytuacji. Seehofer powiedział, że w związku z kilkoma poważnymi incydentami, do których doszło w ostatnim czasie, przerwie swoje wakacje i jak najszybciej spotka się z szefami organów bezpieczeństwa.

 

Minister prawdopodobnie nawiązywał również do incydentu z początku lipca, gdy 34-letnia kobieta została wepchnięta pod pociąg w miejscowości Voerde w północnych Niemczech. Podejrzany o zabójstwo Serb przebywa obecnie w areszcie.

 

 


Francja chce uzbroić satelity w karabiny maszynowe i lasery

W połowie lipca, Francja ogłosiła powołanie sił kosmicznych, jednocześnie wskazując, że satelity na orbicie okołoziemskiej w każdej chwili mogą zostać zaatakowane – oślepione lub zniszczone – przez inne państwo. Dlatego francuski rząd zamierza wyposażyć swoje satelity w broń, która pozwoli odpowiadać na każdą agresję wroga w przestrzeni kosmicznej.

 

Minister Obrony Florence Parly ogłosiła rozpoczęcie specjalnego programu, który będzie skupiał się na monitorowaniu sytuacji na orbicie i podejmowaniu stosownych działań defensywnych. Projekt pochłonie 780 milionów dolarów i zostanie włączony do programu wojskowego na lata 2019-2025.

 

Do 2023 roku, Francja umieści na orbicie okołoziemskiej pierwsze satelity patrolowe, które będą wyposażone w kamery, broń laserową i karabiny maszynowe. Satelity będą mogły kontrolować sytuację w przestrzeni kosmicznej i w razie potrzeby będą też odpowiadać na agresję wroga. Francja będzie mogła np. oślepić wrogiego satelitę z pomocą laserów, lub użyć karabinu maszynowego, aby uszkodzić panele słoneczne.

Rząd zaznacza, że program ma charakter wyłącznie obronny. Minister Obrony Florence Parly wskazuje również, że prawo międzynarodowe zabrania umieszczania w kosmosie broni masowego rażenia, ale nie dotyczy to broni konwencjonalnej, oraz broni laserowej. Prawo nie zakazuje również podejmowania działań obronnych w kosmosie.

 

Francja jest zatem kolejnym państwem, które zamierza wzmocnić swoją pozycję na świecie, powołując siły kosmiczne. W podobny sposób postępują Indie, które nie tylko rozwijają broń antysatelitarną, ale też przeprowadziły niedawno swoje pierwsze manewry wojskowe w kosmosie. Stany Zjednoczone również rozwijają swoje kosmiczne siły zbrojne, aby nie pozostać w tyle za Chinami, które podobno wypracowały już metody walki na orbicie.

 


W Wielkiej Brytanii ustanowiono absolutny rekord temperatury

Najgorętszym dniem w Wielkiej Brytanii w całej historii obserwacji meteorologicznych, był 25 lipca. W tym dniu, według brytyjskiego instytutu meteorologicznego Met Office, słupek rtęci na termometrze osiągnął 38,7 stopni Celsjusza. 

 

Rekordowa temperatura powietrza została zarejestrowana we wschodniej Anglii w Ogrodzie Botanicznym Uniwersytetu w Cambridge. W ciągu ostatnich kilku dni wskazania te zostały poddane kontroli. 

 

Wskazanie zostało ostatecznie potwierdzone przez grupę specjalistów z Met Office. W rezultacie poprzedni rekord, zarejestrowany w sierpniu 2003 r., został pobity. Wówczas najwyższa temperatura w Wielkiej Brytanii wynosiła +38,5 stopni.

 

To nie koniec europejskich rekordów temperaturowych. Wcześniej informowano, że niedziela, 28 lipca, była najgorętszym dniem w stolicy Finlandii, Helsinkach od 175 lat. Rekord temperatury bezwzględnej jaki tam odnotowano to +31,8 stopnia Celsjusza.

 

 


Naukowcy odtworzyli marsjańskie trzęsienia ziemi

Na Czerwonej Planecie występują trzęsienia, podobnie jak na Ziemi. Jednak marsjańskie wstrząsy są nieco inne, na co wskazują dane, pozyskane z lądownika InSight. Naukowcy w oparciu o te dane postanowili odtworzyć marsjańskie trzęsienia ziemi.

 

W kwietniu bieżącego roku, agencja NASA ogłosiła, że znajdujący się na pokładzie lądownika instrument SEIS (Seismic Experiment for Interior Structure) wykrył dwa słabe sygnały sejsmiczne, które prawdopodobnie pochodziły z wnętrza planety. Były to jednocześnie pierwsze drżenia, jakie kiedykolwiek zdołaliśmy zarejestrować na Marsie.

Lądownik InSight – źródło: NASA

Naukowcy z Politechniki Federalnej w Zurychu porównali marsjańskie wstrząsy z tymi, które występują na Ziemi i na Księżycu. Co więcej, zespół przeprowadził eksperyment w symulatorze, aby odtworzyć trzęsienia, które zarejestrowano na Czerwonej Planecie. Były one na tyle słabe, że naukowcy musieli je znacząco wzmocnić, aby można było cokolwiek poczuć.

Badanie pozwoliło ustalić, że marsjańskie trzęsienia w pewnym sensie przypominają te, które występują na Ziemi oraz na Księżycu. Dwa zarejestrowane sygnały również różnią się między sobą, co może być spowodowane tym, że trzęsienia wystąpiły w różnych odległościach od sejsmometru. Przeprowadzony eksperyment raczej nie pomógł zrozumieć struktury wnętrza Marsa, ale jest to dopiero początek badań sejsmicznych na tej planecie.

 


W Etiopii zasadzono ponad 350 milionów drzew w ciągu jednego dnia, bijąc światowy rekord

Etiopia osiągnęła wielki sukces podczas inicjatywy sadzenia drzew. W poniedziałek, w ciągu 12 godzin, obywatele tego państwa zasadzili ponad 353 miliony drzew, tym samym bijąc światowy rekord.

 

W akcji wzięli udział zarówno urzędnicy i wolontariusze, jak i mieszkańcy Etiopii. W ciągu całego dnia zasadzono dokładnie 353 633 600 drzew. Taką liczbę podaje Ministerstwo Innowacji i Transportu. Rezultat znacząco przewyższył wszelkie oczekiwania – rząd liczył bowiem na zasadzenie 200 milionów drzew.

Poprzedni rekord został ustanowiony w 2017 roku przez Indie. Kraj o trzy razy większej powierzchni i trzynastokrotnie większej populacji zasadził w ciągu jednego dnia zaledwie 66 milionów drzew. Osiągnięcie, którego dokonała właśnie Etiopia, zostanie wpisane do Księgi Rekordów Guinnessa.

 

Wczorajsza akcja była częścią znacznie większej inicjatywy, którą w maju ogłosił premier Abiy Ahmed Ali. Aby walczyć ze zmianami klimatycznymi i degradacją środowiska oraz złagodzić susze, władze chcą zasadzić w sumie 4 miliardy drzew jeszcze tego lata. Według aktualnych danych, mniej niż 4% powierzchni Etiopii jest zalesione. Dla porównania, jeszcze pod koniec XIX wieku, zalesienie tego afrykańskiego państwa było na poziomie około 30%.

 


Wietnamscy urzędnicy przechwycili rogi nosorożców warte 7 milionów dolarów

Wietnamskie władze podały, że urzędnicy celni na międzynarodowym lotnisku w Hanoi, znaleźli 55 kawałków rogów nosorożca, ukrytych w przesyłkach z gipsem.

Azja Południowo-Wschodnia jest zarówno miejscem przeznaczenia, jak i punktem tranzytowym dla rozmaitych wielomiliardowych operacji przemytu elementów zwierzęcych, nierzadko związanych z gatunkami zagrożonymi wyginięciem. Jak poinformowała agencja AFP, 125-kilogramowy transport zostały odkryty w podejrzanej dostawie materiałów budowlanych.

 

Służby celne oświadczyły, że przesyłki zostały wysłane ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich i nadawca starannie zamaskował prawdziwy ładunek. Rogi nosorożca są szczególnie cenne w Chinach i Wietnamie, czyli dwóch najważniejszych rynkach zbytu. Jeden kilogram rogów może kosztować nawet 60 tysięcy dolarów, co sprawia, że wartość całego transportu (55 kg) wyceniono na 7,5 miliona dolarów.

Jak poinformowała grupa TRAFFIC, prowadząca kampanię przeciwko handlowi dzikimi zwierzętami, w ostatniej dekadzie nastąpił gwałtowny wzrost popytu na rogi nosorożców, co doprowadziło do bezprecedensowego poziomu kłusownictwa. W wyniku polowań nosorożce stały się jednym z gatunków zagrożonych wyginięciem. Na początku XX wieku na wolności żyło około pół miliona tych zwierząt. Obecnie pozostało ich jedynie około 29 tysięcy.

 

Polowania na nosorożce były napędzane przez przekonania społeczne, że róg zmielony na proszek może pomóc w leczeniu nowotwora, złagodzeniu kaca lub zwiększeniu męskiej potencji. Na początku lipca trzech mężczyzn, przyłapanych na próbie przemytu rogu nosorożca z Wietnamu do Chin, zostało skazanych łącznie na 27 lat więzienia.

 

 


Setki reniferów umierają z głodu na arktycznym archipelagu z powodu zmian klimatu

Arktyczny archipelag Svalbard znajduje się 1100 km od Bieguna Północnego. Mimo takiego położenia, w ostatnich latach tamtejszy klimat w znaczącym stopniu się ocieplił. Niestety ma to katastrofalne skutki dla bytujących tam zwierząt. Wyjątkowo drastyczny przykład odnotowano całkiem niedawno – około 200 martwych reniferów, które zginęły z głodu.

Od 1978 roku ekolodzy z Nowerskiego Instytutu Polarnego przeprowadzają spis liczebności reniferów na archipelagu Svalbard. Dokładny spis jest dokonywany każdego roku, jednak dopiero teraz odnotowano największy spadek liczebności tych zwierząt. Badacze znaleźli setki martwych, zagłodzonych reniferów. U tych, które jeszcze przetrwały, szczególnie u cieląt, zauważono sporą niedowagę.

 

Powodem głodowej śmierci reniferów mają być łagodniejsze zimy w ich środowisku naturalnym. Silniejsze opady deszczu na wyspach tworzących archipelag Svalbard wnikają w glebę tundry, czyniąc ją zmarzniętą na tyle, że jest niemożliwa do penetracji.

 

W rezultacie zwierzęta żywiące się roślinnością występującą w klimacie strefy arktycznej nie mogą w pełni zaspokoić swojego zapotrzebowania energetycznego. Renifery bez problemu kopią w śniegu, poszukując pożywienia. Nie są niestety przystosowane do rozłupywania lodowatej skorupy, która aktualnie pokrywa ziemię Arktyki.

Setki martwych reniferów to bardzo ponury, wręcz przerażający widok. Jest to jednak również ważne świadectwo tego, w jaki sposób zmiany klimatu wpływają na przyrodę. Naukowcy zauważyli, że niektóre stada reniferów zaczęły paść się wzdłuż linii brzegowej, żywiąc się teraz także wodorostami.

 

Według amerykańskiej instytucji rządowej National Oceanic and Atmospheric Administration temperatura powietrza na powierzchni Arktyki wzrasta dwukrotnie szybciej niż w pozostałej części naszej planety. Stolica i siedziba gubernatora prowincji Svalbard, Longyearbyen, jest uważana za najszybciej ocieplające się miasto na Ziemi.

 

Większość naukowców jest zdania, że aktualnie znajdujemy się u progu tzw. szóstej katastrofy, czyli szóstego masowego wymierania gatunków na Ziemi. Za taki stan rzeczy odpowiada wiele czynników, mi.in. kłusownictwo, wylesianie i zanieczyszczenia środowiska przyrodniczego. Szczególną rolę odgrywają jednak zmiany klimatu.

 

 


Brytyjska mafia śmieciowa zanieczyszcza Polskę odpadami

Wielka Brytania wykorzystuje nasz kraj jako wysypisko dla swoich plastikowych odpadów. Osoby zaznajomione z tematem twierdzą, że Anglicy finansują "mafie śmieciowe", które zajmują się nielegalnym eksportem tworzyw sztucznych. 

W 2018 roku Komisja Europejska ogłosiła, że Polska jest jednym z 14 krajów UE, zagrożonych niespełnieniem wymogów dotyczących recyklingu co najmniej 50% odpadów do 2020 roku. Według Eurostatu, Polska w 2017 roku przetworzyła zaledwie jedną trzecią śmieci, podczas gdy średnia europejska wyniosła 46,4%.

 

W związku z potrzebą spełnienia surowych wymogów, polski przemysł recyklingowy przeżywa rozkwit, lecz zadania nie ułatwia im Wielka Brytania, traktująca nasz kraj jak bezpieczną przystań dla swoich śmieci.

 

Pracownicy przemysłu są coraz bardziej zirytowani z powodu nielegalnie importowanych odpadów. Szacuje się, że każdego roku Wielka Brytania wysyła do Polski około 12 tysięcy ton tworzyw sztucznych, nadających się do recyklingu. Wraz z rosnącą liczbą odpadów, coraz trudniej jest nam spełnić unijne wymogi w zakresie przetwarzania śmieci.

 

W ostatnim czasie kilka azjatyckich krajów, które przez wiele lat pełniły rolę światowych wysypisk, zbuntowały się przeciwko procederowi, co doprowadziło do konieczności poszukiwania nowych rynków zbytu dla odpadów. Jednym z atrakcyjnych miejsc dla mafii śmieciowych stała się Polska. Liczba zorganizowanych grup przestępczych nad Wisłą, zajmujących się nielegalnym usuwaniem importowanych odpadów, znacznie wzrosła na przestrzeni ostatnich miesięcy.

Wiceminister środowiska, Sławomir Mazurek, obiecał niedawno, że rząd rozprawi się z nielegalnym zanieczyszczaniem kraju, ale jak na razie skończyło się tylko na zapowiedziach. Greenpeace otwarcie oskarża bogate kraje zachodnie o wykorzystywanie biedniejszych narodów poprzez brak zawarcia odpowiednich regulacji. Zachodnie gospodarki są gotowe dobrze zapłacić za pozbycie się śmierdzącego problemu, a mafie śmieciowe w biedniejszych krajach wietrzą okazję na bardzo korzystny biznes. 

 

Przez wiele lat to Chiny były największym na świecie składowiskiem plastikowych odpadów. Azjaci importowali około 600 tysięcy ton śmieci miesięcznie z całego świata. Po tym, jak w 2018 roku Pekin położył kres tej praktyce, Polska stała się szóstym co do wielkości odbiorcą brytyjskich odpadów.

 

W kwietniu bieżącego roku policja aresztowała 15 osób w Krakowie, Katowicach i Częstochowie, które miały być w stałym kontakcie z mafią śmieciową. Według śledczych, istnieją dowody, że zatrzymani nielegalnie składowali niebezpieczne odpady, chociażby w nieużywanych kopalniach oraz w pobliżu osiedli mieszkaniowych.

 

Urzędnicy odkryli łącznie 2452 tony nielegalnie składowanych odpadów, których legalne usunięcie kosztowałoby około ośmiu milionów złotych. Ogromna ilość toksycznych odpadów stanowi realne zagrożenie dla naszego zdrowia oraz środowiska jako całości.

 

 


Kolejne postępy w budowie sztucznego słońca na Ziemi

W południowej Francji trwają prace nad największym na świecie tokamakiem. Międzynarodowy Eksperymentalny Reaktor Termonuklearny powstaje już od ponad 10 lat, lecz organizacja ITER ogłosiła, że jest już coraz bliżej pierwszego uruchomienia.

 

W prace nad reaktorem ITER zaangażowało się łącznie 35 państw świata - Australia, Chiny, Indie, Japonia, Korea Południowa, Rosja i Stany Zjednoczone oraz kraje Unii Europejskiej. Początkowo zakładano, że program badawczy pochłonie 5 miliardów euro. Najnowsze szacunki mówią, że budowa tokamaka będzie wymagała znacznie większej kwoty – ponad 20 miliardów euro. Oznacza to, że jest to drugi najdroższy na świecie program naukowy, który pod tym względem ustępuje jedynie projektowi Międzynarodowej Stacji Kosmicznej.

 

Budowa reaktora fuzyjnego pozwoli określić, czy możliwa jest produkcja energii na wielką skalę z kontrolowanej fuzji jądrowej. Na bazie tego reaktora będą powstawać wydajniejsze reaktory fuzyjne nowej generacji, lecz miną jeszcze dekady, zanim to nastąpi. Zwłaszcza, że projekt ITER nie tylko stał się bardzo kosztowny, ale też uległ znacznemu opóźnieniu.

Reaktor ITER - źródło: Oak Ridge National Laboratory

Zgodnie z najnowszą prognozą, pierwszy zapłon plazmy w reaktorze nastąpi pod koniec 2025 roku. Organizacja ITER powiadomiła o pomyślnym zainstalowaniu podstawy kriostatu oraz dolnego cylindra, co pozwala rozpocząć pracę nad instalacją tokamaka. Dowiedzieliśmy się również, że projekt jest ukończony w 65%. Jednak reaktor fuzyjny rozpocznie prace z pełną mocą dopiero w 2035 roku.

 

Dlatego warto dodać, że nie jest to jedyne tego typu przedsięwzięcie. Poszczególne państwa prowadzą swoje własne projekty fuzji jądrowej. Korea Południowa pracuje nad reaktorem KSTAR, w Niemczech budowany jest stellarator W7-X, natomiast Chiny mają swój reaktor EAST, w którym w ostatnim czasie dokonano kilku ważnych przełomów. Kraj, który ujarzmi fuzję jądrową, otrzyma dostęp do czystej i praktycznie nieograniczonej energii.

 


Emeryt z Australii znalazł wielką bryłę złota

Mieszkaniec stanu Wiktoria chwali się niecodziennym odkryciem. Gdzieś na obrzeżach miasta Ballart, Australijczyk znalazł dużą bryłę złota, którą może sprzedać nawet za 160 tysięcy dolarów australijskich, tj. ponad 420 tysięcy złotych.

 

Bryłę odnalazł emeryt, który jest poszukiwaczem-amatorem. Z pomocą wykrywacza metali, udało mu się namierzyć bryłę złota o wadze 2 kilogramów. Znalezisko podobno zostało wykopane z „sekretnej lokalizacji”, która znajduje się na jednym z pastwisk w okolicach Ballart. W drugiej połowie XIX wieku, w tym mieście zapanowała gorączka złota.

 

Odnaleziona bryła złota posiada wyjątkowo duże rozmiary. Emeryt ma szansę sprzedać ją za co najmniej 130 tysięcy dolarów, lecz otrzymał już oferty w wysokości nawet 160 tysięcy dolarów.

Anonimowy odkrywca z oczywistych powodów nie chce podać dokładnego miejsca, w którym wykopał złoto. Jak sam twierdzi, w tej okolicy może znajdować się więcej metali szlachetnych, których najprawdopodobniej będzie szukał.

 

Australia posiada wielu poszukiwaczy złota. Niektórzy są amatorami, którzy posługują się wykrywaczami metali, inni zaś traktują to jak swoją pracę i posiadają profesjonalny sprzęt. Jednak w tym przypadku, odkrycia dokonał amator. Również w maju bieżącego roku, hobbysta z Australii Zachodniej odnalazł bryłę złota o masie około 1,5 kilograma, na której mógł zarobić około 100 tysięcy dolarów australijskich.

 


Ludzkość już wykorzystała zasoby Ziemi, które miały wystarczyć na cały rok

Organizacja Global Footprint Network alarmuje, że ludzkość kolejny rok z rzędu nadużywała zasobów naturalnych Ziemi. Z najnowszego raportu wynika, że pod tym względem wypadliśmy jeszcze gorzej niż w ostatnich latach.

 

Tegoroczny Dzień Długu Ekologicznego, czyli dzień, w którym ludzkość zużyła zasoby naturalne, które teoretycznie powinny wystarczyć na cały rok, przypadł w poniedziałek 29 lipca. Dla porównania, w okresie od 2010 do 2018 roku, Dzień Długu Ekologicznego był ustanawiany na początku sierpnia. Biorąc pod uwagę dane, które zbierane są już od 1970 roku, można dojść do wniosku, że nadużycie surowców naturalnych Ziemi było w tym roku najwyższe w historii.

 

Eksperci z organizacji Global Footprint Network ustanawiają Dzień Długu Ekologicznego w zależności od zużycia zasobów, między innymi zużycia wody, wycinki lasów i połowu ryb, oraz emisji dwutlenku węgla do atmosfery. Wygląda więc na to, że z roku na rok, ludzkość zużywa coraz więcej surowców naturalnych, a Ziemia nie jest w stanie wszystkiego odnowić.

Nie oznacza to jednak, że wszystkie kraje świata mają w tym równy udział. Z raportu wynika, że najwięcej surowców Ziemi zużył Katar – w tym roku, jego Dzień Długu Ekologicznego przypadł już 11 lutego. Kolejny na liście jest Luksemburg (16 lutego), Zjednoczone Emiraty Arabskie (8 marca), Kuwejt (11 marca), Stany Zjednoczone (15 marca) i Kanada (18 marca). Dzień Długu Ekologicznego dla Polski przypada 15 maja.

 

Eksperci ostrzegają, że wyższe zużycie zasobów naturalnych przełoży się na częstsze kataklizmy i anomalie pogodowe, a także na wymieranie gatunków. Jednak datę Dnia Długu Ekologicznego można cofnąć i to na różne sposoby, np. poprzez zalesianie, produkcję „zielonej energii” i zmianę diety. Również konflikty zbrojne mają wielki, choć wciąż bagatelizowany wpływ na środowisko.

 


Wielka Brytania wysłała okręty wojenne w okolice Iranu

Wielka Brytania weszła w specyficzny rodzaj konfliktu z Iranem. Gdy brytyjska marynarka wojenna przechwyciła tankowiec z irańską ropą w okolicach Gibraltaru, Islamska Republika Iranu zareagowała identycznie, zatrzymując tankowiec Stena Impero. Wtedy Zachód doszedł do wniosku, że komercyjna żegluga w cieśninie Ormuz jest objęta ryzykiem.

 

Wielka Brytania wciąż nie uwolniła tankowca Grace I, który podobno przewoził irańską ropę naftową do Syrii, ale oczekuje, że Iran wykona pierwszy krok. Co więcej, do cieśniny Ormuz wysłano już fregatę HMS Montrose oraz niszczyciel HMS Duncan. Okręty wojenne mają za zadanie chronić brytyjskie statki, przepływające przez cieśninę, która łączy Zatokę Omańską z Zatoką Perską.

Władze Wielkiej Brytanii zaznaczają, że nie chcą konfliktu z Iranem i zamierzają rozwiązać zaistniały problem w sposób dyplomatyczny. Jednak pomysł rozmieszczenia okrętów w Zatoce Perskiej i okolicach nie spodobał się Iranowi, który uważa, że Wielka Brytania podejmuje działania na zlecenie Stanów Zjednoczonych, a co za tym idzie – może dojść do kolejnych prowokacji.

 

Prezydent Hasan Rouhani ogłosił, że brytyjski statek Stena Impero zostanie zwolniony, jeśli Wielka Brytania uwolni tankowiec Grace 1. Ponadto, Iran zapowiedział, że będzie w dalszym ciągu ograniczał zobowiązania wobec umowy nuklearnej. Władze w Teheranie chcą, aby Europa pomogła omijać amerykańskie sankcje, a kwestia uwolnienia tankowca Grace 1 również dołączyła do listy żądań.

W chwili obecnej trudno powiedzieć, jak ta sytuacja rozwinie się. Wiemy jednak, że Stanom Zjednoczonym zależy na całkowitej izolacji ekonomicznej Iranu, podczas gdy Europa nie tylko chce uniknąć poważniejszego konfliktu, ale też podtrzymać umowę nuklearną, aby móc nadal „legalnie” handlować z tym państwem.

 


Europejska Agencja Kosmiczna chce zgłębiać tajemnice ciemnej energii i materii

Ciemna materia i ciemna energia należą do największych tajemnic astronomii. Europejska Agencja Kosmiczna (ESA) zamierza jednak rozwikłać przynajmniej część zagadek, dotyczących tych hipotetycznych kosmicznych sił, w czym pomóc ma najnowsza misja kosmiczna o nazwie Euclid.

Ciemna energia jest siłą, która według badaczy wyjaśnia ruchy odległych galaktyk. Jej istnienie jest czysto teoretyczne, ponieważ nie udało się ustalić żadnych jednoznacznych dowodów. Pewny jest jedynie fakt, że astronomowie obserwują galaktyki, które oddalają się z większą prędkością, niż można by się spodziewać. Cały wszechświat rozwija się w niezwykle szybkim tempie. Badacze nadal nie wiedzą, dlaczego tak się dzieje, więc tajemniczą oddziałującą siłę nazwano ciemną energią. Obecnie szacuje się, że 68% wszechświata składa się z ciemnej energii.

 

Aby lepiej zrozumieć to zjawisko, ESA konstruuje kosmiczny teleskop Euclid, którego zadaniem będzie przeprowadzenie badania miliardów odległych galaktyk, zwracając szczególną uwagę na ich ruchy. Naukowcy mają nadzieję, że dzięki zgromadzeniu znaczącej próbki galaktyk do obserwacji, będą w stanie zawęzić możliwe wyjaśnienia genezy ciemnej energii.

 

Misja Euclid przyjrzy się również z bliska ciemnej materii, czyli teoretycznej cząstce, która stanowi około 80% materii wszechświata i jest odpowiedzialna za ruch gwiazd. Ciemna materia jest niewidoczna, więc teleskop będzie szukał wpływu jej grawitacji na inne galaktyki.

W procesie powstawania misji Euclid, ESA otrzymuje pomoc ze strony NASA, ponieważ w budowie wykorzystane zostać muszą jedynie bardzo czułe komponenty. Inżynierowie NASA zaprojektowali i zbudowali dla teleskopu 20 sztuk sprzętu z układami czujników, pracującymi w niezwykle niskich temperaturach, sięgających nawet -136 stopni Celsjusza. Kierownik projektu, Moshe Pniel, podkreślił, jak trudne zadanie czeka zespół naukowców:

Nawet w najlepszych warunkach, zaprojektowanie i zbudowanie bardzo czułej i złożonej elektroniki, działającej niezawodnie w bardzo niskich temperaturach, jest ogromnym wyzwaniem. Posiadamy naprawdę niezwykły zespół, który wykonał to zadanie pod dużą presją czasu i międzynarodowego zainteresowania.

Obecny plan zakłada wystrzelenie misji Euclid na rakiecie Sojuz ST 2-1b z portu kosmicznego w Gujanie Francuskiej w czerwcu 2022 roku.

 

 


Samochody Tesli wkrótce będą mogły wyświetlać filmy z YouTube i Netflixa

Elon Musk od dawna podkreślał wielki potencjał wyświetlaczy, znajdujących się w Teslach. W założeniu mają one nie tylko dostarczać kierowcom niezbędnych informacji, ale również być centrum mobilnej rozrywki. W tym celu samochody Tesli niebawem będą mogły wyświetlać filmy z Netflixa i YouTube'a bez konieczności podłączania dodatkowych urządzeń.

Tesla wcześniej prezentowała już gry dostępne dla kierowców na wyświetlaczach samochodów. Wśród dostępnych pozycji znalazły się takie tytuły, jak: Fallout Shelter, Cuphead oraz klasyczne gry Atari, czyli Tempest, Pole Position oraz Missile Command. W piątek firma ujawniła, że kierowcy będą mogli również zagrać w szachy w aplikacji Tesla Arcade.

 

Co ważne, gry działają tylko, gdy samochód jest zaparkowany. Gracze mogą wówczas używać kierownicy jako kontrolera. Podobnie ma być w przypadku odtwarzania filmów, ale Tesla zauważa, że wraz z rozwojem autonomicznych samochodów, kierowcy w przyszłości będą mogli oglądać wideo również podczas jazdy. Nie podano dokładnych ram czasowych, gdy ta usługa stanie się powszechnie dostępna.

 

Pragnienie udostępnienia kierowcom i pasażerom nowej rozrywki nie jest niespodzianką, ponieważ Musk zapowiadał innowację już podczas czerwcowych targów elektroniki E3 w Los Angeles. Możliwość nadrobienia zaległości serialowych lub zabicia czasu, grając w grę wideo, podczas postoju ma swoje zalety, szczególnie dla nudzących się dzieci. Jeżeli kiedykolwiek dojdzie do sytuacji, gdy autonomiczne samochody będą poruszać się po drogach publicznych na szeroką skalę, to będziemy musieli przywyknąć do widoku kierowców zainteresowanych wyłącznie tym, co dzieje się na wyświetlaczu ich pojazdu. 

Istnieją jednak ogromne obawy, które naturalnie pojawiają się w przypadku wprowadzania każdej nowej funkcji. Pojazdy testowe muszą mieć za kółkiem prawdziwego kierowcę, który w razie czego mógłby przejąć kontrolę nad pojazdem, gdy coś pójdzie nie tak. Trudno sobie też wyobrazić, by ludzie w krótkim czasie tak mocno zaufali technologii samosterowności, że nie będą zważać na drogowe otoczenie, spokojnie się relaksując. Wystarczy wspomnieć jeden głośny incydent z 2017 roku, by zdać sobie sprawę z powagi sytuacji. Autonomiczny pojazd Ubera śmiertelnie potrącił wówczas pieszego, podczas gdy kierowca testowy, jak gdyby nigdy nic, oglądał sobie program The Voice na platfomie streamingowej Hulu.

 

 

 


Donald Trump grozi opodatkowaniem francuskiego wina

Donald Trump jest niezadowolony z powodu nowego francuskiego podatku, nałożonego na potentatów technologicznych, takich jak Facebook, Google czy Amazon. Amerykański prezydent, w myśl zasady "oko za oko, ząb za ząb", zagroził opodatkowaniem francuskiego wina.

Daily Mail poinformowało, że Donald Trump jest bardzo niezadowolony z posunięcia administracji Emmanuela Macrona, która nałożyła dodatkowy podatek na amerykańskich gigantów technologicznych. Stany Zjednoczone nie chcą pozostać dłużne i planują odpowiedzieć pięknym za nadobne. Trump rozważa opodatkowanie jednego z najcenniejszych francuskich towarów eksportowych, czyli wytrawnego wina, o czym tradycyjnie poinformował na Twitterze:

Francja właśnie nałożyła cyfrowy podatek na nasze wielkie amerykańskie firmy technologiczne. Wkrótce ogłosimy nasze działania w odpowiedzi na głupotę Macrona. Zawsze uważałem, że amerykańskie wino jest lepsze od francuskiego!

Następnego dnia Trump powiedział dziennikarzom, że będzie dążył do opodatkowania francuskiego wina w ramach "odwetu" za podatek technologiczny i dodał, że Emmanuel Macron popełnił wielki błąd. Warto zaznaczyć, że prezydent USA posiada własną winiarnię w stanie Wirginia i mógłby również osobiście skorzystać nad podniesieniu cen francuskich wytworów w Stanach. Wielu internautów nie zgodziło się jednak z twierdzeniem Trumpa o wyższości amerykańskich trunków:

Nie piję wina, ale zawsze lubiłem wina amerykańskie bardziej niż francuskie. Po prostu podoba mi się ich wygląd.

Prezydent USA skorzystał ponadto z okazji, by ponownie przekonać opinię publiczną, że jest całkowitym abstynentem:

Nigdy nie zapaliłem papierosa. Nigdy nie wypiłem nawet kieliszka alkoholu. Nie piję nawet kawy.

W różnych wywiadach w przeszłości Trump przekonywał, że nigdy nie pił alkoholu, ale według niektórych źródeł prezydent znacznie rozmija się z prawdą. W nowej książce pt. The Method To The Madness, autorstwa Allena Salkina i Aarona Shorta, zacytowano szereg świadków, którzy mieli rzekomo obserwować Trumpa, zmagającego się z nałogiem przez kilka lat.