Wrzesień 2020

Słowacja wprowadza stan wyjątkowy, to samo robią Czesi

Wygląda na to, że koronawirusowe szaleństwo jest dalekie od zakończenia. Co więcej widać wyraźne wzmożenie. Dzisiaj ogłoszono, że z powodu wzrastającej ilości zakażeń wykrywanych testami RT PCR, zapowiedziano wprowadzenie od jutra stanu wyjątkowego na sąsiedniej Słowacji. Podobny pomysł mają Czesi, którzy dotychczas bardzo liberalnie podchodzili do wirusowych restrykcji.

 

Rząd Słowacji podjął w środę decyzję o wprowadzeniu od 1 października stanu wyjątkowego, z powodu wzrostu liczby zakażeń SARS-CoV-2. Ma on obowiązywać przez następne 45 dni. Zgodnie z prawem stan wyjątkowy może trwać najdłużej 90 dni.

 

Zwykle rządy ogłaszają stan wyjątkowy, jeżeli istnieje bezpośrednie zagrożenie dla życia i zdrowia ludzi, środowiska naturalnego lub mienia. Widocznie analitycy z Czech i ze Słowacji uznali, że sytuacja z koronawirusem kwalifikuje się do zastosowania tak radykalnego rozwiązania. Mogą na to wskazywać dostępne modele matematyczne wskazujące na rozwój epidemii.

W najbliższych dniach również w Czechach zostanie wprowadzony stan wyjątkowy. Zacznie on obowiązywać od 5 października i potrwa minimum przez dwa tygodnie. Czeski minister zdrowia Roman Prymula zapowiadając ten krok oświadczył, że ma nadzieję dzięki temu na szybkie ograniczenie rozprzestrzeniania się wirusa. Wcześniej premier Czech - Andrzej Babic - przepraszał obywateli w orędziu, że nieco zbagatelizowano zagrożenie ze strony COVID-19. Oznacza to, że Czechy - kraj, który dotychczas bardzo rozsądnie podchodził do kwestii koronawirusa - doszlusowuje do pozostałych krajów z restrykcjami.

 

W przypadku obu tych krajów rządzący mają nadzieje, że stan wyjątkowy i towarzyszące mu dodatkowe regulacje, mogą umożliwić skuteczne zarządzanie systemem służby zdrowia, szczególnie szpitalami w czasie kryzysu, ale według zapowedzi ma nie dojść do drastycznych ograniczeń praw obywatelskich.

 

 


Zjadająca mózg ameba spowodowała alarm w Teksasie

Gubernator Teksasu Greg Abbott, ogłosił alarm z powodu ameby znalezionej w wodociągach jeziora Jackson. Decyzja, została podjęta tuż po tym, gdy sześcioletni chłopiec zmarł po zarażeniu się amebą i zachorowaniu na zapaleniem opon mózgowo-rdzeniowych.

 

Naegleria fowleri (bo to o niej mowa) może powodować rzadką i wyniszczającą infekcję mózgu, zwaną pierwotnym amebicznym zapaleniem opon mózgowo-rdzeniowych. Obecność tego groźnego dla ludzi organizmu, została stwierdzona w trzech z 11 testów przeprowadzonych na wodzie z wodociągów. Oznacza to, że stanowi ona bezpośrednie zagrożenie dla zdrowia i bezpieczeństwa publicznego mieszkańców Teksasu. 


Naegleria fowleri, jest powszechnie spotykana w ciepłej słodkiej wodzie i glebie. Zwykle, do zakażenia dochodzi gdy ameba dostaje się do nosa ofiary wraz z zakażoną wodą. Następnie, organizm przemieszcza się do mózgu i może potencjalnie spowodować wspomniane wcześniej pierwotne pełzakowe zapalenie opon mózgowo-rdzeniowych. Gdy dojdzie do zakażenia, choroba zwykle kończy się śmiercią.

 


Teksańska Komisja ds. Jakości Środowiska ostrzegła władze regionu przed potencjalnym skażeniem wody jeszcze pod koniec piątku. Osiem społeczności zostało początkowo ostrzeżonych i odradzono im używania wody wodociągowej za wyjątkiem spłukiwania toalet. To ostrzeżenie zostało zniesione w sobotę dla wszystkich miast w hrabstwie Brazoria z wyjątkiem Lake Jackson.

 


Zaprezentowano nowy rosyjski egzoszkielet bojowy

Egzoszkielety wykonywane dla wojska i przemysłu to technologia, która w miarę upływu lat przestaje być domeną filmów science fiction. Całkiem niedawno firma Rostec - Trusted Platforms Robotic Complexes podzieliła się nagraniem wideo z kolejnych testów tworzonego przez nich egzoszkieletu.

 

W widocznych na nagraniu eksperymentu wykorzystano wojskową wersję egzoszkieletu. Zdaniem przedstawicieli firmy, sprzęt jest ukryty pod ubraniem. Jego zadaniem jest odciążanie układu mięśniowo-szkieletowego przy jednoczesnym uniknięciu krępowania ruchów. Egzoszkielet waży 6 kg ale pozwala na przenoszenie sprzętu bojowego i broni o wadze do 60 kg. Widoczny na nagraniu żołnierz jest w stanie wspinać się po schodach, skakać z miejsca na podwyższoną platformę, biegać, skakać, wykonywać pompki i kucać, a także poruszać się po nierównym terenie a nawet zasiadać za kierownicą samochodu. 


Nie tylko Rosja rozwija podobne technologie, a w ten swoisty wyścig zbrojeń zaangażowana jest również Japonia, Stany Zjednoczone i Chiny. Niedawno informowaliśmy o firmie Sarcos Robotics, która po pozyskaniu dodatkowych funduszy od rządu USA przygotowuje się na wprowadzenie na rynek egzoszkieletu, który dwudziestokrotnie zwiększą siłę użytkownika. Według twórców jest to pierwszy egzoszkielet obejmujący całe ludzkie ciało, który może pracować kilka godzin bez ładowania baterii.


Warta wzmianki jest tutaj również chińska firma China North Industries Corporation, która przed dwoma laty opracowała projekt egzoszkieletu dla chińskiego wojska. Chińskie dzieło, było wówczas w stanie zwiększyć udźwig żołnierza o dodatkowe 45 kg ładunku. Ponieważ sprzęt został wykonany na zlecenie wojska, dokładne dane techniczne na jego temat są poufne. Wiadomo jednak, że pozwalał on wtedy na przejście do 10 km ze średnią prędkością 4 km/h.


Jak narazie naukowców ogranicza przede wszystkim ilość danych, które mogą być odczytane z mózgu, wysłane do komputera, zinterpretowane oraz przesłane do egzoszkieletu w czasie rzeczywistym. Dalszy rozwój egzoszkieletów z całą pewnością zwiększy ich wydajność i pozwoli wykorzystać osiągnięcia armii do celów cywilnych.

 


Naukowcy odkryli nową zagadkę mgławic planetarnych

Astronomowie dostarczyli nowe wyjaśnienie dla bogatej różnorodności kształtów, jakie przybierają mgławice planetarne. Odkrycie jest oparte na wielokrotnych obserwacjach starzejących się gwiazd. Wbrew powszechnemu przekonaniu zespół odkrył, że wiatry gwiezdne nie powinny mieć symetrii sferycznej, a zamiast tego przybierać różne kształty zbliżone do samych mgławic planetarnych.


Umierające gwiazdy puchną się i chłodzą, stając się czerwonymi olbrzymami. Ten proces jest odpowiedzialny za powstawanie tak zwanych wiatrów gwiazdowych. Są to strumienie cząstek wyrzucane z gwiazdy, które w znacznym stopniu przyczyniają się do jej utraty masy. Ze względu na braki danych, astronomowie uważali wcześniej, że intensywność wiatrów gwiazdowych we wszystkich możliwych kierunkach przestrzennych jest w przybliżeniu taka sama. Oznaczało to, że siłą rzeczy muszą one mieć symetrię sferyczną. Jednak jeśli wiatry gwiazdowe, faktycznie zachowywałyby się w ten sposób to skąd bierze się tak bogata różnorodność kształtów mgławic planetarnych?


Pytanie to zadał zespół kierowany przez Leen Decin z Katolickiego Uniwersytetu w Leuven w Belgii. Po przeanalizowaniu ruchu wiatrów gwiazdowych wokół zimnych czerwonych olbrzymów za pomocą obserwatorium radiowego ALMA znajdującego się w Chile, naukowcy zauważyli, że rozkład wiatrów prawie w żadnym przypadku nie był sferycznie symetryczny. Naukowcy zidentyfikowali formy dystrybucji strumieni wiatrów gwiazdowych i stwierdzili, że strumienie te mogą tworzyć struktury dyskowe, spiralne i stożkowe. Kształty tych struktur doprowadziły zespół do przekonania, że ​​nie są one dziełem przypadku. 


Zasugerowano, że przyczyna ich różnorodności leży w interakcji z innymi, małymi gwiazdami. Ponieważ nieregularność rozkładu wiatrów gwiazdowych w kierunkach nie była wcześniej brana pod uwagę w modelowaniu ewolucji gwiazd, nowe wyniki doprowadzą do rewizji szeregu modeli. Oznacza to chociażby, że tempo utraty masy przez umierające gwiazdy, w niektórych modelach może zmieniać się dziesięciokrotnie, jeśli nie bardziej. Wyniki ich badań zostały opublikowane w czasopiśmie Science.

 


Jasny meteor przeleciał nad Europą i wrócił w kosmos

Przelot niesamowicie jasnego meteora został sfilmowany w wielu miejscach. Europejska Agencja Kosmiczna przesłała wyjątkowe wideo, które zostało nagrane na jednej z kamer specjalnego systemu Global Meteor Network. Na filmie można zobaczyć dość duży obiekt, który wpadł w atmosferę naszej planety, ale nie wypalił się podczas lotu i nie upadł.

 

Meteor przeleciał przez atmosferę ziemską, a następnie powrócił w kosmos. To jest niezwykle rzadkie. Niesamowite wydarzenie miało miejsce 22 września br., wczesnym rankiem. Mogli go zobaczyć mieszkańcy Holandii, Wielkiej Brytanii i Niemiec. Ciało niebieskie było wyraźnie widoczne na niebie i świeciło jasnym światłem. Jednocześnie widać było za nim niewielką, ale dość wyraźną smugę.

 

Meteor przeleciał nad powierzchnią Ziemi na wysokości 91 kilometrów. To bardzo nisko. Warto zauważyć, że ciało niebieskie zostało przypisane liczbie obiektów nieuwzględnionych przez specjalistów. Nikt nie ostrzegł, że coś takiego może się zdarzyć lub że jakieś ciało niebieskie wleci w atmosferę naszej planety.

W tym samym czasie astronomowie spodziewali się 22 września br. zobaczyć trzy asteroidy o średnicy ponad 30 metrów i jeden obiekt o średnicy około 7 metrów. Ten, który został sfilmowany, na pewno nie był jednak żadnym z nich. Powyższe ciała niebieskie leciały znacznie dalej za Księżycem.

Europejska Agencja Kosmiczna nie podała żadnych dokładnych informacji o rozmiarach tego meteora. Biorąc pod uwagę sytuację, która się wydarzyła, zdecydowanie obiekt nie był mały. Dlatego gdyby spadł na gęsto zaludnione obszary, mógłby spowodować poważne zniszczenia i dużą liczbę ofiar. Najprawdopodobniej szczęśliwie odbił się od ziemskiej atmosfery i poleciał dalej.

 

 


Czy Julian Assange może wkrótce popełnić samobójstwo?

Historia Juliana Assange'a ujawnia podwójne standardy cywilizacji zachodniej – ujawnij czyjeś zbrodnie wojenne, a zbrodniarz przy cichym przyzwoleniu całego świata sam osądzi Cię jak zbrodniarza. Australijski dziennikarz i programista przekonał się o tym na własnej skórze. Stany Zjednoczone nieustannie domagają się jego ekstradycji, aby go skazać za szpiegostwo, lecz mogą nie zdążyć z procesem – Julian Assange może wcześniej popełnić samobójstwo.

 

Przypomnijmy, że znany na całym świecie haker od lat ukrywał się w ambasadzie Ekwadoru w Londynie, lecz w kwietniu 2019 roku odebrano mu prawo do azylu politycznego i wydano go lokalnej policji. Okazało się, że Stany Zjednoczone zaoferowały Ekwadorowi wysoką pożyczkę w zamian za wyrzucenie Assange'a z ambasady.

 

Od tamtego czasu, Julian Assange jest zamknięty w więzieniu w Belmarsh w Londynie. Wielka Brytania oskarżyła go o niewstawienie się do sądu w 2012 roku, gdy Szwecja chciała mu postawić zarzuty za rzekome przestępstwa na tle seksualnym. Jednak teraz grozi mu ekstradycja do Stanów Zjednoczonych. Przesłuchanie skazańca w tej sprawie rozpoczęło się 7 września i potrwa do pierwszej połowy października, po czym sąd w ciągu tygodni lub miesięcy podejmie dalszą decyzję.

11 kwietnia 2019 roku, policja wyprowadziła Juliana Assange'a z ambasady Ekwadoru w Londynie

Jednak w listopadzie 2019 roku, lekarze ustalili, że Julian Assange jest w fatalnym stanie zdrowia i może umrzeć w więzieniu. Teraz profesor neuropsychiatrii w King’s College London, Michael Kopelman, powiedział przed sądem karnym w Old Bailey, że demaskator ma myśli samobójcze i poważne problemy psychiczne – między innymi słyszy głosy. Ponadto, Assange sporządził testament, zaczął pisać listy pożegnalne do członków rodziny oraz bliskich i spowiadał się księdzu.

 

Zdaniem Kopelmana, istnieje bardzo wysokie ryzyko popełnienia samobójstwa, jeśli sąd nakaże ekstradycję Juliana Assange'a do Stanów Zjednoczonych, które mogą go skazać nawet na 175 lat więzienia za największy w historii kraju wyciek tajnych informacji rządowych, dotyczących zbrodni wojennych, popełnionych w Afganistanie i Iraku.

 


Dziwne zjawisko na morzu w pobliżu rosyjskiego kurortu Soczi

Urlopowicze w Soczi zaobserwowali dziwne zjawisko. Woda w morzu niedaleko wybrzeża i plaży dosłownie kipiała, jakby ktoś zagotował część Morza Czarnego. 

W tej chwili nie wiadomo dokładnie, co spowodowało to zjawisko, ale sądząc po tym co można zobaczyć na nagraniu, jest bardzo prawdopodobne, że przyczyną anomalii jest erupcja wulkanu błotnego. 

 


Najnowsze mikroroboty mogą wchodzić w interakcje z ludzkim układem nerwowym

Najnowsze mikroroboty mogą wchodzić w interakcje z komórkami nerwowymi, naprawiać je i regenerować. W przyszłości doprowadzi to do nowej terapii dla pacjentów z urazami układu nerwowego. Małe roboty mogą pełnić rolę łączników dla komórek nerwowych, wypełniając luki między dwiema różnymi grupami komórek.

 

Te mikroskopijne płaty mogą prowadzić do tworzenia bardziej złożonych sieci, co może prowadzić do ich regeneracji. Naukowcy poinformowali o tym w publikacji Science Advances.

 

Inżynierowie Eun Hae Kim i Hong Soo Choi z Instytutu Nauki i Technologii Daegu Gyeongbuk w Korei Południowej oraz ich koledzy po raz pierwszy przedstawili prostokątne roboty o długości 300 mikrometrów. Cienkie urządzenia poziome mogą wymieniać wiadomości z innymi komórkami i integrować się z istniejącymi strukturami.

 

Każdy taki robot jest wyposażony w sto komórek nerwowych, a mikrorobot został zaprogramowany do integracji z wysepkami komórek nerwowych i wypełnienia tych luk. Wirujące pola magnetyczne wysłały mikrorobota w kierunku celu. Gdy mikrorobot się zbliżał, naukowcy wykorzystali bardziej stabilne pole magnetyczne, aby ustawić urządzenie między dwiema grupami komórek.

 

Stworzenie tych łat neuronowych może pomóc naukowcom w lepszym projektowaniu replik złożonych sieci komórek nerwowych w mózgu. Takie systemy mogą również prowadzić do nowych sposobów badania wzrostu komórek nerwowych, a eksperymenty mogą prowadzić do nowych terapii dla osób z uszkodzeniami układu nerwowego.

 


Chiny prowadzą wielkie manewry wojskowe i grożą atakiem na Tajwan

Wygląda na to, że po niedawnym wznowieniu konfliktu między Armenią a Azerbejdżanem, wkrótce będziemy świadkami wybuchu kolejnej wojny – tym razem w Azji Wschodniej. Chiny rozpoczęły manewry wojskowe na szeroką skalę i ostrzegają, że atak na Tajwan może nastąpić praktycznie w każdej chwili.

 

Państwo Środka rozpoczęło aż pięć manewrów wojskowych jednocześnie wzdłuż wybrzeża. Dwa ćwiczenia odbywają się w okolicach spornych wysp na Morzu Południowochińskim, jedno na Morzu Wschodniochińskim, a dwa kolejne na Morzu Żółtym. Media wskazują, że taka ilość manewrów, odbywających się w tym samym czasie, należy do rzadkości.

 

W ostatnim czasie, chińska armia prowadzi bardzo częste ćwiczenia w okolicach Tajwanu i wielokrotnie naruszyła przestrzeń powietrzną wyspy. Jednocześnie obserwujemy wzrost napięcia na Morzu Południowochińskim, gdzie Filipiny, Malezja i Wietnam bardziej stanowczo sprzeciwiają się chińskim roszczeniom, a Stany Zjednoczone wykonują demonstracyjne patrole morskie i uznają militaryzację tamtejszych spornych wysp za prowokację.

Co więcej, w związku z niepokojącą sytuacją wokół Tajwanu, władze USA otwarcie zasugerowały wysłanie amerykańskich żołnierzy na wyspę. Chiński dziennik Global Times uznał, że Stany Zjednoczone naruszą w ten sposób tzw. trzy komunikaty, które zostały przesłane w latach 1972-1982 i odegrały kluczową rolę w nawiązaniu oficjalnych relacji między dwoma państwami. Chiny uznają złamanie postanowień z tych trzech komunikatów za przekroczenie czerwonej linii, które zapoczątkuje atak na Tajwan i siłową reunifikację wyspy.

 

Sytuacja w tej części świata jest coraz bardziej napięta, a Chiny już otwarcie mówią o wojnie. Wcześniej, Siły Powietrzne Chin opublikowały film, przedstawiający symulację ataku na amerykańską bazę na wyspie Guam. Podobne materiały propagandowe były dotychczas przedstawiane przez Koreę Północną, a to wskazuje, że nastroje w Chinach zaczynają się radykalizować.

 


Żyrafy są niezwykle podatne na uderzenie błyskawicą! Badacze są zaniepokojeni

Uderzenia piorunów nie są tak zabójcze, jak mogłoby się wydawać. Blisko 90% trafionych ludzi udaje się przeżyć, chociaż kilka tysięcy ludzi umiera w ten sposób każdego roku. Nikt nie poczynił jednak podobnych statystyk co do śmiertelności wśród dzikich zwierząt trafionych przez błyskawicę. Okazuje się, że prym pod tym względem mogą wieść żyrafy.

Przypadek trafienia żyrafy przez piorun po raz pierwszy opisała Ciska Scheijen. W 2017 roku, sześć żyraf zostało sprowadzonych do Rockwood i wypuszczonych na wolność, a w 2018 roku dwie kolejne. Naukowcy niemal codziennie monitorowali ich życie i stan, aż do 29 lutego 2020 roku, kiedy to nad parkiem przeszła wyjątkowo silna burza. Następnego ranka odkryto, że tylko sześć żyraf pozostało przy życiu.


Brak pary samic zdziwił naukowców więc podjęli oni poszukiwania. Już 2 marca obydwa osobniki znaleziono martwe, w odległości kilku metrów od siebie. Badanie wykazało, że starsza samica zmarła w wyniku bezpośredniego uderzenia pioruna w głowę. Druga, cztero letnia samica, nie przejawiała podobnych obrażeń, ale zasugerowano, że być może  zginęła pod wpływem napięcia skokowego, gdy po ziemi płynął prąd.


Przypadek opisany w Rockwood jest oczywiście mocno odosobbniony, ale Ciska Scheijen jest przekonana, że ​​temat jest wart uwagi. Jakby nie patrzeć, dorosłe żyrafy osiągają wysokość od pięciu do sześciu metrów, a na otwartej przestrzeni sawanny, mogą być naprawdę bezbronne przed burzami. Jeśli śmiertelność wśród żyraf uderzonych przez błyskawice okaże się wystarczająco wysoka, będzie można przejść do następnego etapu i śledzić, jak reagują na zbliżającą się burzę. 


Na usta badaczy ciśnie się wiele pytań: czy szukają schronienia? Czy zbliżają się do wysokich zarośli? Ekolodzy z RPA planują wykonać tę pracę w najbliższej przyszłości. Zapewne pozwoli to na zachowanie tych niesamowitych zwierząt, które w naturze szybko wymierają, a do końca wieku mogą całkowicie zniknąć.

 

 


W Wielkim Zderzaczu Hadronów odkryto nową cząstkę elementarną

Fizycy pracujący przy eksperymencie LHCb w CERN odkryli nową cząstkę. X(2900) to pierwszy tetrakwark złożony z czterech kwarków o różnych zapachach. Cząstka powstała w wyniku kolizji protonów w Wielkim Zderzaczu Hadronów i jest produktem rozpadu mezonów B.

 

Tetrakwark X(2900) posiada masę około 2,9 GeV/c2 i został zauważony w dwóch stanach spinowych. Fizycy nie są do końca pewni co do natury tej cząstki, ale przypuszczają, że zawiera cztery kwarki: antypowabny, antydziwny, górny i dolny. Ponieważ nowy tetrakwark nie posiada pary kwark-antykwark o tym samym zapachu, nie ma żadnych ukrytych zapachów i dlatego naukowcy opisują go jako tetrakwark o otwartym zapachu.

 

Jeszcze przed odkryciem cząstki X(2900), wszystkie znane nam tetrakwarki zawierały co najmniej jedną parę kwarków powabnych-antypowabnych lub pięknych-antypięknych. Naukowcy zakładali możliwość istnienia tetrakwarków o otwartym zapachu, takich jak X(2900), ale nikt nie spodziewał się odkrycia cząstki o takiej konkretnej konfiguracji.

Nowa cząstka zawiera tylko jeden ciężki kwark antypowabny, dlatego ma stosunkowo niewielką masę w porównaniu z innymi tetrakwarkami. Z tego powodu łatwiej jest ją wyprodukować podczas kolizji w akceleratorze LHC. Jednak tetrakwarki zawierające pary kwarków powabnych-antypowabnych są łatwiejsze w obserwacji, ponieważ rozpadają się do stanu końcowego, który zawiera mezon J/ψ i ma bardzo wyraźną sygnaturę eksperymentalną.

 

Najnowszego odkrycia dokonano zatem dzięki wyjątkowej wydajności detektora LHCb. Cząstka X(2900) może wyjaśnić sposób układania się czterech kwarków, co jest zdefiniowane przez oddziaływanie silne i niezwykle trudne do obliczenia. Fizycy mają już pewne przypuszczenia co do tego, jak powstają tetrakwarki, lecz na dzień dzisiejszy mają zbyt mało danych i dlatego potrzebne są dalsze badania.

 


Karpacz, niezwykłe miasto na skraju Dolnego Śląska

Karpacz to jeden z głównych celów podróży mieszkańców Dolnego Śląska, bądź też jeden z punktów odwiedzanych podczas wyjazdów do Czech. To niepozorne miasto jest domem dla wielu niezwykłych miejsc, o których dziś postaram się wam opowiedzieć.

 

Pierwsze co rzuca się w oczy, podczas eksploracji Karpacza to duża ilość obiektów sakralnych porozrzucanych po mieście (przynajmniej w stosunku do jego skali). Okazuje się, iż funkcjonuje tam oecnie kościół pod wezwaniem Najświętszego Serca Pana Jezusa, Nawiedzenia Najświętszej Maryi Panny oraz kaplice św. Wawrzyńca i Matki Boskiej Ostrobramskiej. Do tego dochodzi jeszcze słynny "Kościół Górski Naszego Zbawiciela" znany dziś jako Świątynia Wang.

 

Powstał on jeszcze w 1842 roku w miejscowości Vang, leżącej nad jeziorem Vangsmjøsa w Norwegii. W XIX wieku świątynia stała się za mała na potrzeby ludności miejscowości Vang, która chcąc wybudować nowy kościół, musiała zaciągnąć pożyczkę na pokrycie kosztów budowy. Wtedy norweski malarz Jan Krystian Dahl przebywający w Dreźnie skłonił pruskiego króla Fryderyka Wilhelma IV do zakupu świątyni za 427 marek dla berlińskiego muzeum. W 1841 rozebraną świątynię przewieziono najpierw do Szczecina, a potem do Berlina, jednak koleje losu doprowadziły do tego, że zaprzyjaźniona z królem hrabina Fryderyka von Reden przekonała go, żeby przewiózł kościółek na Śląsk.


Ponieważ mowa tu o mieście leżącym w Karkonoszach, trudno nie wspomnieć o licznych szlakach turystycznych ciągnących się od Karpacza. Z okolic miasta zaczyna się żółty i niebieski szlak. Dotarcie do czerwonego i zielonego wymaga od turystów pewnej dozy determinacji, ale ich końcowe odcinki również zbliżają się do miasta. Do tego, wart wzmianki jest jeszcze czarny szlak, który w zasadzie stanowi kontynuację żółtego.W samym Karpaczu znajduje się również wiele ośrodków narciarskich a nawet skocznia narciarska nazywana "Orlinek". Nie uchodzi wątpliwości, że Karpacz to miasto które żyje najbardziej w okresie zimowym ale nie jest to przecież nic złego. Tym bardziej, że turyści, którzy zmierzają tam w okresie letnim lub nawet poza sezonem, również znajdą coś dla siebie.

Na myśl przychodzi tu słynna "Anomalia Grawitacyjna", Muzeum Zabawek czy też lokalny browar "Sowiduch". Ten trzeci przykład jest szczególnie ciekawy, ze względu na możliwość obserwowania całego procesu tworzenia piwa, na własne oczy. No i przy okazji, ponieważ jest to również restauracja wiąże się to również z możliwością zjedzenia posiłku po ciężkim dniu eksploracji. Sam Karpacz ma oczywiście do zaoferowania wiele więcej, ale o tym przekonacie się już na własnej skórze.


Naukowcy złamali 150-letnią regułę faz Gibbsa

Zamarznięta woda podczas topnienia może być jednocześnie ciałem stałym, płynem i gazem. Według reguły faz Gibbsa, wiele substancji może występować w maksymalnie trzech fazach jednocześnie. Jednak naukowcy z Uniwersytetu Technicznego w Eindhoven i Uniwersytetu Paryż-Saclay właśnie złamali tę zasadę, co dotychczas było uważane za niemożliwe.

 

Regułę faz opracował w latach 80. XIX wieku amerykański fizyk Josiah Willard Gibbs i stanowi ona fundament współczesnej termodynamiki. Wyprowadzona przez niego zasada opisuje maksymalną liczbę różnych faz, które substancja lub mieszanina substancji może przyjąć jednocześnie w pewnych warunkach. W przypadku czystych substancji, takich jak woda, reguła faz Gibbsa przewiduje występowanie maksymalnie 3 faz.

 

Wspomniani wcześniej naukowcy przeprowadzili badania nad mieszaniną substancji, w której w danym punkcie, zgodnie z regułą faz Gibbsa, powinny wystąpić maksymalnie 3 fazy jednocześnie. Jednak zasada ta nieoczekiwanie została złamana. Zespół badawczy odkrył równowagę pięciofazową, czyli występowanie aż pięciu faz jednocześnie – fazę gazową, dwie fazy ciekłokrystaliczne i dwie fazy stałe. Jest to pierwszy w historii przypadek naruszenia reguły Gibbsa.

 

Naukowcy pracowali z roztworem koloidalnym – niejednorodną mieszaniną dwóch substancji. Okazało się, że kluczem dla złamania tej zasady jest kształt cząstek w mieszaninie, które odgrywają tu główną rolę, czego Josiah Willard Gibbs po prostu nie wziął pod uwagę. Okazuje się więc, że poza temperaturą i ciśnieniem, czyli znanymi dotychczas zmiennymi, w grę wchodzą dwie dodatkowe zmienne – długość cząstki w stosunku do jej średnicy oraz średnicę cząstki w stosunku do średnicy innych cząstek w roztworze.

 

Odkrycie będzie mieć istotne znaczenie w wielu obszarach, między innymi w instalacjach przemysłowych, w których przepompowuje się złożone mieszaniny. Złamanie reguły faz Gibbsa dostarczy przydatnych informacji dla branż, zajmujących się np. produkcją majonezu, farb, lodu czy telewizorów LCD. Oczywiście zanim oficjalnie ogłosi się złamanie 150-letniej zasady, podobne eksperymenty muszą zostać wykonane i zweryfikowane przez inne zespoły naukowców.

 


Astronomowie amatorzy odkryli pięć gigantycznych galaktyk radiowych

Z pomocą astronomów amatorów, naukowcy odkryli pięć nowych gigantycznych radiogalaktyk. Są to obiekty o rozmiarze od 2,3 do 2,6 miliona lat świetlnych. Gigantyczne galaktyki radiowe mają ogromne znaczenie dla badania powstawania i ewolucji źródeł radiowych.


Gigantyczne galaktyki radiowe to radiogalaktyki o całkowitej przewidywanej długości liniowej przekraczającej 2,28 miliona lat świetlnych. W nowej pracy, zespół kierowany przez Hongminga Tanga z Uniwersytetu w Manchesterze donosi o pięciu wcześniej nieznanych gigantycznych galaktykach radiowych.

Natrafiono na nie, dzięki bazie danych Data Release 1. Mowa tu o amatorskim projekcie astronomicznego Radio Galaxy Zoo. Baza danych DR1 jest katalogiem radiogalaktyk z ręcznymi odsyłaczami, opracowanym przez ponad 12 000 ochotników. Nowo odkryte gigantyczne galaktyki radiowe zostały oznaczone odpowiednio J0941 + 3126, J1331 + 2557, J1402 + 2442, J1421 + 1016 i J1646 + 3627. Wszystkie mają stosunkowo wysoką jasność w zakresie radiowym. Szacuje się, że są prawdopodobnie galaktykami eliptycznymi lub przejściowymi galaktykami dyskowymi.

 

Te odkrycia zmotywowały zespół Tanga do dokładniejszego zbadania najjaśniejszych galaktyk w różnych gromadach. Zgodnie z wynikami przeprowadzonych prac, naukowcy podają że 13 znanych wcześniej gigantycznych galaktyk radiowych, można zaklasyfikować jako kandydatów do roli najjaśniejszych galaktyk w gromadach. Nie wykluczone, że dzięki pomocy amatorów astronomii, dalsze odkrycia w tym zakresie nadejdą już wkrótce.

 


Aż 75 procent sztucznych satelitów ziemskich to niezidentyfikowane obiekty latające

W nowych badaniach śmieci kosmicznych, astronomowie z University of Warwick odkryli, że 75 procent szczątków orbitalnych nie może być dopasowanych do znanych obiektów w publicznych katalogach satelitarnych. Wyniki te wskazują, że gruz w pobliżu Ziemi jest wciąż zbyt słabo śledzony.

 

Astronomowie wzywają do bardziej regularnych i dokładnych badań szczątków orbitalnych znajdujących się na dużych wysokościach, tak aby pomóc scharakteryzować lokalne obiekty i lepiej zidentyfikować zagrożenia związane z aktywnymi satelitami, na których ludzie polegają na co dzień.

 

W swojej pracy astronomowie skupili się na znajdowaniu i fotografowaniu małych szczątków, które zbyt słabo odbijają światło. Takie obiekty są szczególnie trudne do regularnego śledzenia i rejestrowania w katalogach publicznych.

 

Prace prowadzono na obiektach znajdujących się na orbicie geosynchronicznej, około 36 tysięcy kilometrów nad równikiem, gdzie satelity obracają się z okresem odpowiadającym obrotowi Ziemi. Nie istnieją żadne naturalne mechanizmy takie jak opór atmosferyczny, które powodują rozpad ich orbity, więc szczątki, które tworzą się w pobliżu obszaru geosynchronicznego, pozostaną tam przez bardzo długi czas.

 

Aby zlokalizować te szczątki, astronomowie wykorzystali Teleskop Newtona na Wyspie Kanaryjskiej La Palma, który ma dużą aperturę (2,54 metra). Pozwala ona na zbieranie fotonów światła na dużym obszarze. Większość śladów orbitalnych znalezionych przez astronomów miała około 1 metra lub mniej jasności. Ponad 95 proc. tych słabych wykryć nie pasuje do znanych elementów w katalogu publicznym. Kiedy naukowcy umieścili na liście inne śmieci z tego obszaru (większe i wyraźniejsze obiekty), odkryli, że ponad 75 proc. śmieci w obszarze geosynchronicznym nie ma żadnych wpisów w katalogu.