Listopad 2015

Irackie wojska aresztowały izraelskiego pułkownika, który walczył po stronie terrorystów ISIS

Światowe media kompletnie ignorują informacje, jakie podają władze w Iraku. Podczas operacji wojskowych w prowincji Salah ad-Din, tamtejsze siły zbrojne zatrzymały wielu bojowników z tzw. Państwa Islamskiego. Ku wielkiemu zaskoczeniu okazało się, że wśród nich jest izraelski pułkownik który walczył po stronie islamistów.

 

Zaskakujące jest nie tylko to, że wojskowy tej rangi z Izraela przebywał wśród terrorystów. Wiele do myślenia daje także powszechna cisza na ten temat. Gdyby sprawa ta wyszła na światło dzienne, wielu ludzi prawdopodobnie doznałoby szoku. W Europie mamy zamachy terrorystyczne a świat rzekomo walczy z islamistami, a tymczasem Izrael który najwięcej gada o terroryźmie najwyraźniej współpracuje z ugrupowaniem ISIS.

 

Iracki wywiad potwierdził, że aresztowany izraelski żołnierz to pułkownik Yusi Oulen Shahak z brygady Golani - jest to elitarny związek taktyczny piechoty zmechanizowanej Sił Obronnych Izraela (IDF). Informacja na ten temat pojawiła się miesiąc temu. Obecnie trwają jego przesłuchania i próbuje się ustalić co on właściwie robił wśród terrorystów, których rzekomo zwalczamy. Według tamtejszych służb wywiadowczych, Yusi Oulen Shahak miał złożyć "szokujące zeznania".

 

Istnieje wiele dowodów wskazujących na to, że Państwo Islamskie całą swoją potęgę zawdzięcza między innymi Izraelowi, który potajemnie wspiera islamistów. Irak miał w tym roku zatrzymać wielu bojowników ISIS a kilku z nich w wyniku przesłuchań przyznało, że agenci izraelskiego Mossadu byli obecni podczas zeszłorocznej inwazji terrorystów na Irak. Kilka miesięcy temu pojawiła się również informacja, że wojsko zestrzeliło drona który prowadził misję wywiadowczą w Fallujah. Choć miał być obsługiwany przez islamistów, maszyna miała izraelskie oznaczenia.

 

Wszelkie doniesienia które demaskują działalność Izraela są ignorowane. Mamy myśleć że Państwo Islamskie powstało zupełnie spontanicznie a świat próbuje zniszczyć ten twór. Tymczasem sytuacja wygląda zupełnie inaczej - to radykalne ugrupowanie zbrojne jest kontrolowane z zewnątrz. Światowi przywódcy wykorzystują ISIS aby osiągnąć pewne cele. Widzimy to nie tylko w Syrii, ale także w Europie.

 

 

Źródła:

http://en.alalam.ir/news/1755913

http://en.farsnews.com/newstext.aspx?nn=13940730000210


Rosja wstrzymuje import towarów z Turcji

Rosja, na razie nieoficjalnie, wstrzymuje import towarów z Turcji. Na granicy z Rosją rozpoczęły się pierwsze trudności z odprawą tureckich towarów. Przewoźnicy kierowani są do pełnej kontroli, podaje RBC.

 

 

Dziś w Noworosyjsku zaczęto zatrzymywać towary z Turcji. Rosyjscy celnicy nie dają żadnych wyjaśnień. Jednak jest zbyt wcześnie, aby wyciągać jakiekolwiek wnioski.

 

Właściciel dużej sieci obuwniczej powiedział dziennikarzom RBC, że dziś całą partię butów, wiezioną przez jego ciężarówki, wysłano do badania. Z kolei przedstawiciel Dixie, który dostarcza z Turcji owoce i warzywa, również odczuwa wzmocnienie kontroli celnych.

 

Celnicy sprawdzają i weryfikują ładunki z Turcji bardzo dokładnie” – powiedział importer materiałów budowlanych z Moskwy. „Nikt nie wie, co będzie dalej…”. Nie wiadomo, co stanie z dużą partią towarów, które są już w drodze.

 

 


Michaił Gorbaczow: pilnie potrzebujemy globalnego paktu antyterrorystycznego

Były prezydent ZSRR Michaił Gorbaczow powiedział w wywiadzie dla Interfax, że po strąceniu przez Turcję rosyjskiego SU-24 zwiększyło się zagrożenie dla pokoju i podważone zostały zasady współpracy międzynarodowej w dziedzinie zwalczania terroryzmu. Reakcja Rosji na działania Turcji, zdaniem Gorbaczowa, jest „mocno uzasadniona”.

 

 

To, co stało się 24 listopada u większości ludzi w Rosji, w Europie i na świecie wywołało uzasadniony niepokój. Na pewno wzrosło zagrożenie konfliktem i uczyniono wiele szkody we wspólnym, zdaniem Gorbaczowa, zwalczaniu międzynarodowego terroryzmu.

„Potrzebujemy konkretnych działań antyterrorystycznych. Należy dziś docenić rolę prezydenta Francji, który był już w Niemczech, USA, a jutro przyjedzie do Moskwy. Potem odwiedzi Pekin. Ważne jest to, abyśmy go wspierali” - powiedział były prezydent ZSRR.

Gorbaczow zaproponował również, aby rozpocząć przygotowania do paktu antyterrorystycznego lub konwencji, obejmującej zakaz dostaw broni do nielegalnych grup zbrojnych bez względu na to, gdzie one działają.

 

 


Naukowcy nie mogą znaleźć przyczyn przemieszczenia się gleby przy drodze Vasquez Canyon w Kalifornii

Naukowcy nie potrafią wyjaśnić przemieszczania gruntu, które postępuje od 19 listopada w pobliżu uskoku San Andreas.  Niektóre odcinki drogi Vasquez Canyon pokryte zostały głębokimi pęknięciami i stały się bezużyteczne. W niektórych miejscach wyrosły „garby”, osiągając wysokość 4,5 metra, podaje KTLA5 TV.


Rosja ostrzega Turcję, że wszystkie cele na ziemi i w powietrzu, zagrażające ich samolotom zostaną zniszczone

Od wczoraj cały świat zastanawiał się czy te 17 sekund w trakcie których rosyjski bombowiec wleciał w turecką przestrzeń powietrzną, nie stanie się przyczyną wielkiego globalnego konfliktu największych mocarstw. Na szczęście wszystko wskazuje na to, że skończy się tylko na rosyjskich sankcjach względem Turcji i na poważnych groźbach zestrzelenia tureckich myśliwców o ile znowu zagrożą prowadzeniu operacji przeciwko ISIS.

 

Aby zapewnić większy poziom bezpieczeństwa operacji prowadzonej w Syrii względem dżihadystów w okolice prowincji Latakia przypłynie supernowoczesny krążownik rakietowy Moskwa zwany też niszczycielem lotniskowców. Na jego pokładzie znajduje się systemem rakietowy będący morską wersją słynnego S-300.

Rosyjski MON twierdzi, że Su-24 został zestrzelony na terytorium Syrii po wtargnięciu w trakcie pościgu dokonanego przez tureckiego pilota za sterami F-16. Wojskowi nazwali zestrzelenie ich maszyny celową prowokacją Ankary, która ich zdaniem wspiera otwarcie Państwo Islamskie i syryjską Al Kaidę. Zresztą nie tylko Turcja, bo wczoraj został tez zestrzelony rosyjski śmigłowiec, który uczestniczył w poszukiwaniach jednego z ocalałych pilotów Su-24. Jak pochwalili się islamiści dkonano tego za pomoca amerykańskiej broni.

Rosjanie oskarżają też Turcję o handlowanie z ISIS syryjską ropą naftową. Proceder ten jest wart podobno nawet półtora miliona dolarów dziennie. Pieniądze te pozwalają na ekspansję Kalifatu. Aby temu przeciwdziałać kolejnymi celami rosyjskiej operacji militarnej przeciwko Państwu Islamskiemu stała się infrastruktura wykorzystywana w produkcji i transporcie ropy naftowej. Prawdopodobnie agresywny ruch Ankary ma związek z tymi planami.

 

 

 

 


Izrael przekształca się w państwo apartheidu

Sytuacja w Izraelu w pewnym sensie przypomina to, co dzieje się obecnie w Europie. Państwo żydowskie ma problemy z terrorystami i zatwierdza kolejne przepisy, które umożliwią rozwiązanie konfliktu. Podejmowane są dość radykalne antypalestyńskie działania które sprawiają, że Izrael staje się państwem tylko dla Izraelczyków. Co ciekawe hasła typu "Polska dla Polaków" czy "Europa dla Europejczyków" są czymś nie do pomyślenia i określane wprost jako rasistowskie.

 

Izrael w dalszym ciągu ma problemy z Palestyńczykami, którzy napadają na Izraelczyków z nożami, ostatnio także z nożyczkami w ręku. Zamieszki w tym regionie trwają od tygodni i spowodowały śmierć około 19 Żydów i ponad 90 Palestyńczyków. Izraelskie służby porządkowe coraz częściej korzystają z broni palnej aby rozpędzić tłumy wściekłych ludzi a mordercy są zabijani na miejscu zdarzenia.

 

Oczywista jest również niechęć władz Izraela do arabskich mieszkańców tego państwa. Minister spraw zagranicznych oraz lider partii "Nasz Dom Izrael" Awigdor Lieberman podczas tegorocznej kampanii wyborczej stwierdził wprost, że należy skazywać na śmierć Palestyńczyków którzy nie szanują państwa żydowskiego. Natomiast krytyka stosowanej przez Izrael polityki jest zabroniona, o czym przekonał się już Sekretarz Stanu USA John Kerry, który w 2014 roku określił państwo żydowskie mianem apartheidu.

 

Unia Europejska, ONZ i USA stale proponują aby Izrael zgodził się na powstanie niezależnej Palestyny. Zresztą trzecia intifada, którą ogłosił jakiś czas temu radykalny ruch zbrojny Hamas, jest powstaniem Palestyńczyków przeciwko izraelskiej okupacji. Dochodzi tam do regularnej wojny a Izrael rzekomo nie wie jak rozwiązać problem.

 

Obecnie trudno wyobrazić sobie aby w Europie zaostrzono przepisy przeciwko imigrantom, wśród których mogą być terroryści. Jednak w taki właśnie sposób Izrael traktuje Palestyńczyków. Za samo rzucanie kamieniami grozi nawet 20 lat więzienia a izraelscy żołnierze otrzymali we wrześniu możliwość strzelania (w niektórych przypadkach) do terrorystów - tak władze określają arabskich mieszkańców którzy używają kamieni. Tamtejsza policja otrzymała nawet zgodę na strzelanie z karabinów snajperskich.

 

W ostatnim czasie Żydzi zaczęli masowo nabywać broń palną - zresztą Izrael wręcz zachęcał aby ludzie zaczęli dbać o swoje bezpieczeństwo. Tymczasem w Europie mamy zupełnie odwrotną sytuację - dla naszego bezpieczeństwa ogranicza się dostęp do broni. Wobec palestyńskich morderców stosuje się rozmaite kroki - ich domy są wyburzane a władze przejmują ich majątek.

 

Teraz premier Benjamin Netanjahu zapowiedział kolejne radykalne rozwiązania. Izraelskie Siły Obronne (IDF) otrzymały dosłownie wolną rękę - mogą robić wszystko aby zapobiegać atakom w Zachodnim Brzegu Jordanu. Dodatkowo rząd zaostrzy kontrole nad pojazdami, które należą do Palestyńczyków, natomiast całe rodziny z których pochodzą przestępcy będą pozbawiane zatrudnienia i nie będą mogły podjąć się pracy w Izraelu. Planowane jest także zaostrzenie kontroli w sieciach społecznościowych.

 

Państwo żydowskie najwyraźniej nie chce pokojowych rozwiązań i ignoruje wezwania do negocjacji, w wyniku których powstałaby niepodległa Palestyna. W tym przypadku stosowana jest zasada: "Izrael dla Izraelczyków". Biorąc pod uwagę to, że ugrupowanie zbrojne Hamas które ogłosiło trzecią intifadę mogło powstać właśnie dzięki Izraelowi, na co wskazuje założyciel demaskatorskiego portalu WikiLeaks Julian Assange, władze tego kraju najwyraźniej celowo wywołują konflikty z Palestyńczykami aby zniszczyć w nich dalszą chęć do walki o własne państwo, pozbyć się ich z tego regionu i zagarnąć go w całości dla siebie.

 

 

Źródło: http://www.timesofisrael.com/netanyahu-idf-has-free-rein-to-fight-terror-in-west-bank/


Katastrofy naturalne występuje obecnie dwukrotnie częściej niż 20 lat temu

Z nowego raportu ONZ, opublikowanego 23 listopada, wynika, że ekstremalne zjawiska pogodowe takie jak powodzie i fale upałów w ostatniej dekadzie występowały dwa razy częściej niż dwie dekady temu. Szczególnie pokrzywdzone są przeważnie kraje azjatyckie.

 

Najnowszy klimatyczny raport ONZ został opublikowany na tydzień przed planowanym spotkaniem przywódców światowych w Paryżu, którego celem jest omówienie planów społeczności międzynarodowej w zakresie redukcji emisji gazów cieplarnianych, co zdaniem wyznawców teorii globalnego ocieplenia, ma zapobiec wzrostowi temperatury naszej planety.

 

Zdaniem ekspertów z ONZ, poziom dwutlenku węgla w atmosferze w ciągu ostatnich 30 lat pobija co roku nowe rekordy. Według ONZ, od 1995 roku, klęski żywiołowe zabiły 606 tysięcy ludzi, a kolejne 4,1 mld osób zostało rannych lub stało się bezdomnymi.

 

Pomimo tego, że informacje na temat ekstremalnych zjawisk, takich jak trzęsienia ziemi, wybuchy wulkanów czy tsunami często znajdują się na pierwszych stronach gazet, stanowią one tylko 10% notowanych klęsk żywiołowych. Według statystyk, od 2005 do sierpnia 2015 roku corocznie na świecie występują średnio 335 katastrof związanych z niekorzystnymi warunkami atmosferycznymi. W porównaniu z okresem między rokiem 1995 a 2004, liczba ta wzrosła o 14%, a w porównaniu z latami 1985-1994 liczba katastrof niemal się podwoiła.

 

W ciągu ostatniej dekady najwięcej katastrof spowodowanych przez warunki atmosferyczne wystąpiło w takich krajach jak Stany Zjednoczone, Chiny, Indie, Filipiny czy Indonezja. Według szacunków ONZ, wszelkie katastrofy naturalne na świecie, mogą kosztować rocznie astronomiczną sumę 300 mld dolarów.

 

Choć raport nie precyzuje w jasny sposób kto ponosi odpowiedzialność za wzrost liczby klęsk żywiołowych, stwierdzając tylko ogólnikowo, że odpowiadają za to zmiany klimatu, padają stwierdzenia, że ta tendencja utrzyma się w nadchodzących latach, a liczba ekstremalnych zjawisk pogodowych będzie się nadal zwiększać.

 

 

 


W Peru dwa trzęsienia ziemi o sile ponad 7 stopni wystąpiły w ciągu zaledwie 5 minut

Na granicy Peru i Brazylii doszło do dwóch bardzo silnych trzęsień ziemi o magnitudzie przekraczającej 7 stopni w skali Richtera. Oba zjawiska wystąpiły zaledwie w pięciominutowym odstępie czasu.

 

Epicentrum znajdowało się blisko granicy Peru z Brazylią, ale również z Boliwią. Ze względu na to, że są to obszary pokryte dżunglą amazońską, w promieniu 100 km przebywało najwyżej 6000 osób.

Według instytutu GFZ Potsdam pierwsze trzęsienie ziemi miało siłę 7 stopni a drugie 7,3 w skali Richtera. Po głównym trzęsieniach wystąpiły też liczne wstrząsy wtórne, często o sile powyżej 5 stopni. Wstrząsy były bardzo głębokie. Hipocentrum pierwszego z nich zlokalizowano na głębokości 600 km, a drugiego na głębokości około 611 km.

Zdaniem geofizyków wstrząsy zostały wywołane przez normalną aktywność sejsmiczną towarzysząca subdukcji płyty litosferycznej Nazca wsuwającej się po płytę południowoamerykańską. Zjawisko to postępuje z prędkością aż 69 mm rocznie więc musi to powodować kumulacje naprężeń, których uwolnienie nastapiło częściowo podczas wyżej wymienionych zjawisk.

 

 

 


Naukowcy wyhodowali komary GMO które nie przenoszą malarii

Korzystając z zaawansowanej techniki genetycznej umożliwiającej edycję DNA, uczeni "stworzyli" komary które są niemal w 100% odporne na pierwotniaka wywołującego malarię. Owady te, po ich wypuszczeniu do środowiska naturalnego, w pewnym stopniu ułatwiłyby walkę z tą chorobą.

 

Dotychczas naukowcy modyfikowali genetycznie komary aby zwalczyć chorobę tropikalną dengę. W Brazylii firma biotechnologiczna Oxitec osiągnęła sukces, gdyż udało jej się ograniczyć populację komarów Aedes aegypti w północno-wschodniej części Brazylii aż o 95%. Jednak w tym przypadku komary zostały zmodyfikowane tak, aby ich potomstwo nie miało szans na osiągnięcie dojrzałości.

 

Tymczasem naukowcy z Uniwersytetu Kalifornijskiego wykorzystali do swoich eksperymentów komary z gatunku Anopheles stephensi i dokonali odpowiednich modyfikacji, aby owady stały się odporne na malarię. Wprowadzony gen uodporniający na pierwotniaki Plasmodium falciparum jest przekazywany kolejnym pokoleniom w 99%.

 

Fakt że owady te stosunkowo łatwo się rozprzestrzeniają sprawia, że po wypuszczeniu ich do środowiska naturalnego mamy możliwość pokonania malarii. Badacze mają zamiar jeszcze dopracować swoją technikę ale wykorzystanie komarów GMO może być trudne ze względu na regulacje rządowe oraz sprzeciw ze strony społeczeństwa.

 

 

Źródło: http://arstechnica.com/science/2015/11/mutagenic-chain-reaction-could-knock-malaria-out-of-mosquitoes-for-good/


Konsekwencje podniesienia stóp procentowych w USA

W ostatnim czasie nie brakuje informacji o zebraniach przedstawicieli FED-u. Decydenci, którzy są odpowiedzialni za wysokość stóp procentowych w USA, już od roku mówią o ich podniesieniu. Co kilka miesięcy mamy „ostateczny” termin podwyżki i, jak na razie, nic się nie zmieniło. Analizuje się więc drobiazgowo wystąpienia Janet Yellen (prezes FED), sprawdzając ilość poszczególnych słów i zwrotów. Rynki reagują na każde posiedzenia FED-u, a nawet określenia podczas konferencji. Dlaczego to jest takie ważne?

 

Wysokość stóp procentowych ma kluczowe znaczenie dla gospodarki. To one wyznaczają koszty waluty – czyli odsetki, które trzeba płacić od kredytów. Są jednym z głównych narzędzi polityki finansowej, którymi posługują się banki centralne. Decydują o cenie obligacji, a więc o rynku wartym biliony dolarów, oraz zbudowanej na niej piramidzie derywatów, opiewających na kwotę ponad biliarda dolarów.


Sytuacja gospodarcza Stanów Zjednoczonych

Aby lepiej przybliżyć obecne realia, wyjaśnię najpierw, jaka jest sytuacja w USA. Po kryzysie w 2008 roku, gospodarka światowa się kurczy. Świadczy o tym przede wszystkim spowalniająca wymiana handlowa i kolosalny przyrost długu we wszystkich sektorach, włącznie z publicznym. Zgodnie z prawem francuskiego ekonomisty, Jeana-Baptiste Saya: najważniejsza jest produkcja.

 

Dzięki temu, że ludzie są zatrudnieni przy produkcji dóbr, mogą sobie pozwolić na ich kupno i konsumpcję. Jednak, konsumpcja była napędzana w ostatnich dekadach kredytem. Odsetki od długów dobijają popyt na towary, ponieważ konsumentom brak jest siły nabywczej. W związku z coraz niższą sprzedażą, maleje zatrudnienie. To z kolei, przekłada się na mniejsze możliwości produkcyjne. Tendencję tę widać już nie tylko w USA, ale i krajach Europy.

 

Gospodarka kurczy się od lat, a zwłaszcza po 2008 roku. Na przykład, dwa z pięciu kontenerów odpływających z powrotem do Chin, jest pustych. Największy odsetek eksportowanych rzeczy z USA stanowi złom. Według Chapwood Index, inflacja jest na poziomie 10%. Prędkość przyrostu długu jest rekordowa, a zadłużenie rządowe wynosi już prawie 20 bln dolarów. Wskaźnik labor participation rate, czyli ilość ludzi pracujących, jest na minimach, nie widzianych od prawie 40 lat. Liczba rodzin posiadających dom spadła do poziomu sprzed 20 lat. Fundusze emerytalne, ze względu na mniejsze przychody spowodowane bezrobociem, są na granicy bankructwa. Nawet instytucja powołania do ratowania tych funduszy jest niewypłacalna!

 

Bezrobocie w Stanach wynosi około 23%. Ostatnie raporty o zatrudnieniu wychodziły nieco poniżej oczekiwań, a dodatkowo, praktycznie wszystkie zostały jeszcze zaniżone. Pierwsze publikacje danych odnośnie rynku pracy są sporządzane na podstawie prognoz, czyli na chybił trafił. Później, gdy przychodzą właściwe informacje, liczbę miejsc pracy zaniża się zgodnie z szacunkami. Oczywiście, tego w mediach się już nie nagłaśnia, tak samo jak struktury zatrudnienia i sektorów, w których nowe miejsca pracy zostały stworzone. Dobrym przykładem na to jest ostatni „pozytywny” odczyt:

Źródło: zerohedge.com

Największą ilość miejsc pracy dodano w sektorach: zdrowia, edukacji, usług oraz sprzedaży i konstrukcji. O ile dwa ostatnie mogą być dobrym objawem (jeśli przymknąć oko na bańkę na nieruchomościach i zapełnione magazyny towarami, których firmy nie mogą sprzedać), to reszta nie napawa optymizmem. W produkcji i transporcie jest źle. Dobrze jest tylko w firmach powiązanych ze zdrowiem, co zapewne wynika ze znacznie podwyższonych opłat na ubezpieczenia zdrowotne. Wydatki także znacząco wzrosły w sektorze publicznym, w którym politycy mogą poszaleć. Sytuacja taka stwarza jednak więcej problemów niż ich rozwiązuje.


Argumenty przeciw podwyżce

Skoro już wiemy jak wygląda sytuacja gospodarcza w USA, wymienię argumenty,  które są podawane w debacie publicznej przeciwko podniesieniu stóp procentowych:

1. W systemie rezerwy cząstkowej nieustanne zwiększanie ilości pieniądza w obiegu jest kluczem do utrzymania wypłacalności. Przy niskiej inflacji, podniesienie stóp drastycznie zmniejszy podaż waluty. To z kolei, przełoży się na ilość środka płatniczego, który cyrkuluje w realnej gospodarce. Im jest go mniej, tym coraz słabsza będzie wymiana handlowa. Przy obecnym, fatalnym stanie gospodarki USA, dobite zostaną ledwo utrzymujące się przedsiębiorstwa. Reszta powinna sobie poradzić, przynajmniej do czasu kolejnych problemów.

 

2. Korzystanie z długu to normalna rzecz w spółkach. Finansuje się w ten sposób część swojej działalności. Kapitał pozyskuje się również dzięki inwestycjom, ale z powodu podwyższonego ryzyka, akcjonariusze wymagają wyższych stóp zwrotu. Powoduje to, że dług jest tańszy, ponieważ jest bardziej bezpieczny, jednak ryzyko wzrostu kosztów obsługi istnieje. By temu przeciwdziałać i tym samym mieć zabezpieczoną kwestię finansowania i budżetu, firmy używają kontraktów terminowych na stopy procentowe. Podniesienie ich nawet o 0,25%, przełoży się na zysk na kontraktach, który wyrówna stratę na koszcie długu. Derywaty opiewają na kwotę 1500 bln dolarów, z czego 80% jest na stopy procentowe. Jeśli podniesiemy je o 0,25% straty banków inwestycyjnych wyniosą 3 bln dolarów. Będą one wtedy wymagały kolejnego bail out-u. Taka interwencja może przybrać różną formę: od manipulacji giełdowej, przez ukryty dodruk, po publiczny ratunek (jak w 2008 roku).

 

3. Podniesienie stóp to spadek kursu obligacji. Dla przykładu, zgodnie z uproszczonym wzorem: jeśli stopa procentowa wzrośnie, cena obligacji spadnie. Szacuje się, że w skali całego rynku będzie to około 1 bln dolarów straty zakładając zaledwie 0,25% podwyżkę stóp procentowych.

Źródło: opracowanie własne

Dług amerykański jest zabezpieczeniem bilansów wielu różnych instytucji i państw. Na przykład, Chiny posiadają około 1,3 bln dolarów rezerw w obligacjach, czyli ich strata wyniesie około 4 mld. Duży problem będą miały np. kraje surowcowe, które aktualnie przeżywają spore trudności z powodu niskich cen ropy.

 

4. Podniesienie stóp spowoduje zwiększone ryzyko bankructwa. W normalnym cyklu złoto powinno spaść, jednak tym razem może być inaczej. Problem niewypłacalności, jeśli nie USA to innych krajów zadłużonych w dolarze, prawdopodobnie wywoła ucieczkę z długu rządowego. Ryzyko niewypłacalności i kruchość systemu monetarnego spowoduje wzrost żądań dostawy kruszcu. Przy praktycznie nieistniejących zapasach u JPMorgana, jest to ekstremalnie niebezpieczna sytuacja.

 

5. Propaganda medialna i kłamstwa statystyczne USA może i świetnie zakamuflowały problemy, ale ich nie rozwiązały. Świat nie przez przypadek uczestniczy w wojnach walutowych i tnie stopy procentowe. Obniża je, by rozruszać kreację pieniądza. To banki komercyjne odpowiadają za większość waluty w obiegu, a niższe stopy pozwalają na udzielenie niedrogich kredytów. Tańszy pieniądz (przynajmniej w oczach ekonomistów) ma spowodować powrót do wzrostu gospodarczego. Jakby jednak na problem nie spojrzeć, to obecnie mniejsza ilość kredytów zmniejszy popyt.

 

6. Eksport ze Stanów Zjednoczonych będzie jeszcze mniej konkurencyjny. Zyski korporacji amerykańskich będą niższe. Większość ich obrotu jest dokonywana za granicą, ale bilans handlowy sporządza się w dolarze. Jego wysoka cena – to niższe zyski oraz gorszy wskaźnik P/E.

 

7. Przy poprzedniej hucpie medialnej w sierpniu tego roku, prawie 95% ekonomistów obstawiało podniesienie stóp. Dzisiaj, jest to około 92% i dalej nic konkretnego nie wiemy.


Argumenty za podwyżką

1. Droższy dolar. Jak opisałem wyżej, ma to swoje konsekwencje, ale można je postrzegać dwojako, w zależności od tego, z której strony patrzy się na problem. Import produktów będzie tańszy, co z pewnością zmniejszy inflację dobijającą konsumentów. Z całą pewnością ta część pracowników, która zatrudnienia nie straci i nie ma długów, powinna być zadowolona z niższych cen.

 

2. Oprocentowanie 2-letnich obligacji jest najwyższe od 5 lat, podczas gdy oprocentowanie 10-letnich jest dalej w 30-letnim trendzie spadkowym. Krzywa dochodowości zaczyna się prostować. Wynika to bardziej z obniżającego się oprocentowania 10-letnich obligacji niż ze wzrostu 2-letnich; jednak różnica się zmniejsza. Odwrócona krzywa dochodowości nie jest przypadkiem. Jest oznaką recesji, która już teraz trawi gospodarkę USA. Jeśli FED ma podnieść stopy procentowe, musi to zrobić teraz, nim dekoniunktury nie będzie można dłużej ukrywać metodami statystycznymi.

 

3. Stopy w końcu trzeba będzie i tak podnieść. Recesja zacznie coraz mocniej doskwierać, niezależnie od poziomu kosztu długu. Z powodu nadmiernego zadłużenia, gospodarka jest zbyt słaba. Jednak, by FED mógł zachować pole manewru, musi podnieść stopy jak najszybciej. Inaczej, USA wejdzie oficjalnie w recesję na praktycznie zerowym oprocentowaniu, a jedyną możliwością reakcji będzie dodruk.

 

4. FED w swoich oświadczeniach cały czas stwierdza, że decyzje motywuje stanem gospodarki. Jednak, gdyby była to prawda, nie miałoby znaczenia jakie dane zostaną opublikowane w najbliższym czasie. Stopy procentowe są na tym samym poziomie od prawie 7 lat. W ciągu kilku tygodni czy miesięcy, nie wydarzy się nic konkretnego, co mogłoby diametralnie zmienić statystyki. Zapewne, można więc przyjąć, że to tylko zasłona dymna.

 

5. Z powodu niejasnych sformułowań i medialnej propagandy, inwestorzy zajęli pozycję krótką na stopy procentowe, czyli spodziewają się spadku cen obligacji. Oprocentowanie na kontraktach jest liczone wg wzoru: 100 – stopa procentowa. Jeśli więc liczymy na jego wzrost, trzeba zająć krótką pozycję. Obecna ilość opcji sprzedaży jest największa od 2010 roku, a tym samym może być najbardziej kosztowną pułapką od 5 lat. Chodzi o to, że jeśli stopy procentowe jednak nie wzrosną, a akcje zaczną spadać, to zdrożeją obligacje. Przez to spekulanci doznają dużej straty na graniu na spadki. Ostatni raz, gdy doszło do tego typu sytuacji, FED zaskoczył spekulantów i interweniując na rynku długu, podniósł cenę obligacji. Stopy procentowe spadły z 3,94% do 2,39% w trzy miesiące, a straty na krótkich pozycjach były ogromne. Teraz jest jeszcze gorzej, z powodu braku płynności na papierach dłużnych.

 

Od pewnego czasu, fundusze inwestycyjne przestały kupować obligacje, ponieważ rynek został tak zniszczony przez interwencje banków centralnych, że nie można zamknąć pozycji. Inwestorzy przerzucili się więc na kontrakty terminowe, co w obecnych okolicznościach jest jeszcze bardziej niebezpieczne.

Źródło: zerohedge.com

Interwencje i ich wpływ na rynek długu

Jeszcze przed 2008 rokiem, można było zauważyć korelację pomiędzy oprocentowaniem obligacji na rynku długu, a decyzjami FED-u w sprawie wysokości stóp procentowych. Bank centralny nie ustalał ich wysokości arbitralnie. Po prostu, podążał za rynkiem, ale odkąd interwencje monetarne stały się normą, wszystko uległo zmianie. FED, kupując obligacje od banków, tworzy sztuczny popyt, który zawyża cenę i zaniża oprocentowanie. Zmalała również zmienność, a krzywa się „usztywniła”.

 

Bardzo dobrze widać to na dynamicznej wizualizacji. Na lewym wykresie oś odciętych przedstawia rodzaj obligacji, od 3-miesięcznej do 30-letniej. Na osi rzędnych jest przedstawione oprocentowanie. Prawy wykres to cena indeksu S&P500. Doskonale widać, jak zmieniało się oprocentowanie, a więc i cena obligacji wraz z kolejnymi etapami hossy i bessy na akcjach. Po 2008 roku wszystko się zmieniło. To właśnie jest niszczycielski wpływ banku centralnego.

http://stockcharts.com/freecharts/yieldcurve.php

 

Od 2009 roku wykres wydaje się wręcz „przyklejony”. Można oczywiście sądzić, że jest to wina bardzo niskiej inflacji, a więc i niskich odsetek. Pamiętając jednak o interwencjach systemu banków centralnych i powszechnemu skupowaniu obligacji, sytuacja staje się klarowna. Rynek długu został zniszczony przez interwencyjne zakupy. Płynność praktycznie zniknęła i brakuje indywidualnych kupców. Sytuacja jest na tyle zła, że co kilka miesięcy dochodzi do flash crashy. Polegają one na bardzo gwałtownym obniżeniu kursu, po czym giełda zostaje wyłączona, a po ponownym jej uruchomieniu, ceny wracają do normy. Podobna sytuacja miała miejsce 24 sierpnia tego roku, gdy ceny akcji spadły o 10%. Pokazuje to, w jakim stanie są światowe finanse. Ratuje się je przez manipulacje i interwencje, a prym w tej dziedzinie wiedzie Japonia. To właśnie bank centralny tego kraju jako pierwszy zniszczył swój rynek długu. Co jakiś czas próbuje sprzedać transzę obligacji, a gdy nie ma żadnego chętnego, wycofuje się z giełdy i sam skupuje dług rządowy. Nikt nie chce kupować obligacji japońskich wśród klientów indywidualnych. Są po prostu zbyt drogie i wypłacają za mało odsetek.


Prawdziwe pobudki FED-u

Historycznie, FED podnosi stopy w momencie, gdy gospodarka się rozpędza, a obniża je, kiedy zwalnia. Jest to podyktowane neokeynesowskim podejściem do ekonomii, co – moim zdaniem – jest tylko wymówką. Od chwili, gdy USA odeszły od parytetu złota (1971 r.) rozpoczął się światowy reżim walut papierowych. Pieniądze są drukowane na potęgę i wyraźnie widać, jak rosnący dług wymaga coraz to niższych kosztów, by można było utrzymać tę piramidę finansową, zwaną systemem rezerwy cząstkowej.

 

Sytuacja jednak się zmieniła. USA weszło w realną recesję na zerowych stopach procentowych i stare sztuczki przestają działać. Było to już wiadome od lat. Nikt jednak nie chciał tego głośno przyznać, ponieważ, jak długo trwa obecny system, można ograbiać klasę średnią z jej pracy i oszczędności.

 

Czym więc kieruje się FED? Moim zdaniem, dobro gospodarki jest dla FED-u tylko efektem ubocznym, bądź sprawą drugorzędną, która po prostu jest zbieżna z celem głównym. Tym celem jest utrzymanie działania i zapewnienie zysków swoim właścicielom.

 

Akcjonariuszami FED-u, o których wiemy, są:

- City Bank – po kilku transformacjach Citigroup, kontrolowany przez rodzinę Rockefellerów (15%)

- Chase Mannhatan – czyli aktualnie: Chase Bank (14%)

- JP Morgan Trust Bank Limited (9%)

- Hanover Bank – kontrolowany przez rodzinę Rothschildów (7%)

- Chemical Bank – który obecnie jest podstawą JPMorgan Chase (8%).

Dobro wyżej wymienionych banków jest głównym wyznacznikiem kierunku polityki finansowej banku centralnego. Instytucje te są uwikłane w różne przedsięwzięcia finansowe i polityczne na skalę światową. Od ich interesów zależy, jaka zapadnie decyzja na grudniowym posiedzeniu FED-u.


Podsumowanie

Stopy procentowe w końcu zostaną podniesione, pytanie tylko: za ile miesięcy czy lat? Obecnie, nie ma realnych przesłanek do zmiany polityki, jeśli będziemy się sugerować stanem gospodarki. Gdy FED zdecyduje się na podwyżkę, wybije się ponad wszystkich innych. Wiele krajów rozwijających się, zadłużonych w dolarach, wpadnie w tarapaty. USA dostanie zastrzyk pieniędzy, jednak zostaną one na poziomie rynków finansowych, bez realnej możliwości inwestycyjnej. W obecnych warunkach, drogi dolar uniemożliwi uzyskanie dodatnich stóp zwrotu, z powodu wysokich kosztów pracy.

 

Ponadto, zbliża się rok wyborów prezydenckich, a kolejna odsłona kryzysu jest ostatnią rzeczą, którą chcą zobaczyć główni kandydaci w wyborach. To oni są z reguły sponsorowani przez największe banki, które później dyktują kierunek polityki USA. W takim momencie, kryzys zradykalizowałby wyborców, co mogłoby doprowadzić do zmiany ich sympatii. Już teraz Donald Trump zdobywa coraz większą popularność, wygrażając swoim kontrkandydatom. Jako że korzysta ze swoich pieniędzy, wydaje się być niezależny, chociaż mogą to być tylko pozory.

 

Zwiększono ostatnio zakres czynników, od których ma być uzależniona decyzja FED-u. Należą do nich takie rzeczy, jak: rynki wschodzące, Chiny, terroryzm i pogoda. Coraz trudniej jest doszukać się w tym sensu i taki zapewne jest cel lakonicznych oraz zupełnie nieprecyzyjnych oświadczeń FOMC. Jeśli więc FED zadecyduje o podwyżce, będzie ona umotywowana wyłącznie dobrem akcjonariuszy i przesłankami politycznymi.

 

Zespół Independent Trader

Źródło: Independent Trader – Niezależny Portal Finansowy

http://independenttrader.pl/co-zrobi-fed.html


III wojna światowa może się rozpocząć w każdej chwili

Dzisiejszy incydent międzynarodowy z zestrzeleniem przez Turków rosyjskiego samolotu Su-24 prowadzącego naloty w Syrii może mieć bardzo poważne reperkusje. Niektóre rosyjskie gazety wzywają bezpośrednio do wojny z Turcją, która jest przecież członkiem NATO. Nad światem ponownie zawisła groźba globalnego konfliktu.

 

Po trafieniu rosyjskiego Su-24 rakietą powietrze-powietrze piloci zaatakowanego samolotu zdołali przeżyć eksplozję i katapultowali się. Ostatecznym dowodem na to, że nie zostali zestrzeleni nad Turcją jest fakt, że opadli na spadochronach na terytorium Syrii. Niestety rosyjscy żołnierze wpadli w ręce wspieranych przez Turcję dżihadystów z Turkmenistanu, którzy zamordowani ich po schwytaniu wykrzykując zwyczajowe religijne komunały typowe dla islamistów.

 

Turcy chyba zdawali sobie sprawę z tego co czynią, dlatego, że trudno uwierzyć, iż państwo członkowskie NATO może sobie ot tak strzelać do rosyjskiego samolotu. Gdy widać trasę przelotu samolotu i wąski przesmyk, który stanowi terytorium Turcji, jasne jest, że opowieści o dziesięciokrotnym ostrzeganiu pilotów można włożyć między bajki. Wygląda na to, że zapadła decyzja, aby dokonać celowej prowokacji przy pierwszej nadarzającej się okazji i taka się akurat znalazła.

Wszyscy zastanawiają się teraz jaka będzie odpowiedź Rosji. Prezydent Putin powiedział, że to co zrobiła Turcja to nóż w plecy i podkreślił, że ich samolot został zestrzelony podczas misji nad Syrią. Atak nazwał on zbrodnią i zapowiedział konsekwencje. Może się to skończyć nawet interwencją lądową w Syrii.

Amerykanie z kolei przyznali, że istotnie rosyjski Su-24 wleciał w turecką przestrzeń powietrzną najwyżej na kilkanaście sekund, ale przypomniano, że do incydentów dochodziło już od wielu tygodni i rosyjskie lotnictwo było wcześniej wielokrotnie ostrzegane jakie mogą być konsekwencje wtargnięcia bez pozwolenia nad Turcję.

Dzisiejszy incydent jest czymś wyjątkowym. W przeszłości nigdy myśliwce NATO nie otworzyły ognia do rosyjskiego samolotu bojowego o zestrzeleniu nie wspominając. Ostatni raz gdy lotnictwo Zachodu i Wschodu spotkało się oficjalnie podczas konfliktu i strzelało do siebie miał miejsce podczas konfliktu wietnamskiego. Wtedy jednak Rosjanie nie występowali w samolotach z charakterystyczną czerwoną gwiazdą, a to właśnie taka maszyna została dzisiaj strącona nad syryjską prowincją Latakia.

Czy dzisiejszy incydent wystarczy do wywołania globalnego konfliktu zbrojnego? Miejmy nadzieje, że nie, ale potencjał ku temu jest obecnie ogromny. Można też odnieść wrażenie, że jest taka potrzeba w niektórych kręgach, aby wywołać wojnę na dużą skalę. Oby była to wojna przeciwko zagrażających naszej cywilizacji Islamistom, a nie sposób na wywołanie bratobójczej walki Słowian.

 

 


W obawie przed terroryzmem, uczeni będą pracować nad systemem rozpoznawania twarzy nowej generacji

W związku z zagrożeniem terrorystycznym w Europie, Wielka Brytania rozpocznie prace nad systemem rozpoznawania twarzy nowej generacji. Nowa technologia ma zapewnić większe bezpieczeństwo, lecz kto wie jakim odbędzie się to kosztem.

 

W projekcie wezmą udział naukowcy a także psycholodzy z Uniwersytetu w Stirling. Prace potrwają 5 lat i pochłoną 6 milionów funtów. Psycholog Peter Hancock i jego zespół będą badać w jaki sposób człowiek rozpoznaje podobne do siebie twarze a osiągnięte w ten sposób wyniki posłużą do opracowania przyszłego systemu. Nowa technologia, według założeń, ma dorównać człowiekowi w identyfikowaniu podobnych ludzi.

 

Hancock przyznał, że głównym powodem prac nad projektem jest zagrożenie terrorystyczne i przypomniał sytuację z 2005 roku, kiedy to rodzice jednego z niedoszłych zamachowców zdołali go zidentyfikować dzięki kamerze CCTV, choć nagranie było dość kiepskiej jakości.

 

System rozpoznawania twarzy nowej generacji raczej nie przyczyni się do większej ochrony obywateli i nie pozwoli całkowicie wyeliminować zagrożenia. Choć korzystamy z zaawansowanej technologii a służby posiadają coraz większe możliwości, nikt nie był w stanie zapobiec zamachom w Paryżu. Oczywiście pojawiają się obawy, że nowe cyfrowe technologie są zagrożeniem dla naszej prywatności.

 

 

Wiadomość pochodzi z portalu tylkonauka.pl

 

 

Źródło: http://tylkonauka.pl/wiadomosc/naukowcy-rozpoczna-prace-nad-systemem-rozpoznawania-twarzy-nowej-generacji


Według naukowców przebiegunowanie na Ziemi nie nastąpi w ciągu kolejnego 1000 lat

Z najnowszych danych o polu magnetycznym Ziemi, zebranych przez naukowców z Massachusetts Institute of Technology wynika, że przynajmniej przez następne 1000 lat nie powinno dojść do kolejnej zamiany biegunów.

 

Przebiegunowanie jest jednym z realnych problemów przed którymi prędzej czy później stanie ludzkość. Proces ten w przeszłości potrafił przebiegać zarówno spokojnie i stopniowo oraz gwałtownie. Ludzkość nadal nie wie na ten temat zbyt wiele, bo w znanej nam historii nie było doniesień o żadnym przebiegunowaniu, a z pewnością byłoby to zauważone, bo przejściowy brak magnetosfery to pewny rak dla wszystkich istot, które będą nadużywały światła słonecznego bez ochrony. Do tego dochodzi jeszcze zwiększona penetracja promieniowania kosmicznego docierającego do powierzchni.

 

Ustalono ponad wszelką wątpliwość, że pole magnetyczne naszej planety słabnie, dlatego naukowcy zaczęli sobie zadawać pytanie: ile jeszcze mamy czasu zanim znowu na jakiś czas go zabraknie. Wiadomo, że w przeszłości chwilowy zanik pola magnetycznego zwiastował odwrócenie biegunowości. Najnowsze badania wskazują na to, że następny taki proces nie rozpocznie się jeszcze przez co najmniej tysiąc lat.

 

Zmierzona obecnie siła ziemskiego pola magnetycznego, nawet po osłabnięciu jest około dwa razy wyższa niż średnie wartości dla najnowszej historii naszej planety. Według naukowców z MIT, nawet jeżeli natężenie pola magnetycznego będzie spadać w takim tempie jak obecnie, to dojście do poziomów typowych wartości średnich, zajmie tysiąc lat, Jednak nawet jeśli tak się stanie, to nie wiadomo na pewno czy dojdzie do przebiegunowania czy też pole zacznie zyskiwać na sile. Uczeni zaznaczają, że procesy zachodzące we wnętrzu Ziemi mogą mieć nieprzewidywalny charakter.

 

Eksperci w określeniu historycznych wartości natężenia ziemskiego pola wykorzystali skamieniałe emisje wyrzucane przez wulkany na Wyspach Galapagos. Dzięki temu uzyskano zapis orientacji i siły ziemskiego pola w ciągu ostatnich pięciu milionów lat. Poza tym archipelag ten jest idealnym miejscem dla prowadzenia takich pomiarów, gdyż znajduje się prawie na równiku planety, gdzie pole magnetyczne jest zawsze równa połowie wartości obserwowanych na biegunach.

 

Obserwacje te pozwoliły ustalić typową wartość natężenia pola magnetycznego w przeszłości. Okazało się, że w poprzednich okresach historycznych pole magnetycznego Ziemi był znacznie słabsze niż obecnie. Wyniki badań opublikowano w czasopiśmie Proceedings of the National Academy of Sciences.

 

 


Poziom mórz podnosi się najszybciej na wybrzeżu Chin

Wzrost poziomu mórz jest przedstawiany jako nieuchronna konsekwencja tak zwanego globalnego ocieplenia. Zwolennicy tej teorii nie umieją jednak wytłumaczyć jak to się dzieje, że w niektórych miejscach poziom wody nie zmienia się, a w innych rzeczywiście podnosi się. Okazuje się, że w obszarach przybrzeżnych Chin wzrost ten następował zdecydowanie szybciej niż w innych regionach świata

 

Jak donosi agencji Xinhua, od 1980 do 2012 roku poziom wody na chińskim wybrzeżu wzrastał średnio o 2,9 mm rocznie. Przynajmniej do takich wniosków doszli chińscy naukowcy po szeroko zakrojonych badaniach, których wyniki zostały opublikowane 20 listopada.

 

Dokument opisujący ten stan rzeczy to raport wypowiadający się ogólnie na temat skutków zmian klimatu obserwowanych w Chinach. Prace przy zbieraniu danych i ich analizie trwały ponad trzy lata, a brało w nich udział ponad pięciuset naukowców i 16 agencji rządowych.

 

Mimo to zabrakło wytłumaczenia, dlaczego w niektórych miejscach rzeczywiście wody jest więcej, a w innych mniej, albo tyle samo. Oczywistym wnioskiem jest uznanie, że nie tyle chodzi tutaj tylko o wzrost poziomu morza ile o powolne tonięcie niektórych płyt litosferycznych. Problem jednak w tym, że teoria ta nie jest uznawana za naukową. Z tego powodu tkwimy cały czas w prawdopodobnie błędnym paradygmacie.