Bankructwo kontrolowane

Kategorie: 

Źródło: 123rf.com

Przez dziesiątki lat uznawana za producenta kosmetyków i medykamentów firma Johnson & Johnson robiła świetne interesy. Popularność jej kosmetyków, zwłaszcza dla dzieci sprawiła, że chętnie angażowano jej wizerunek i pieniądze w reklamy kampanii politycznych. W Polsce przewinęła się w kampanii wyborczej Lecha Wałęsy.

Upływ czasu zweryfikował wiarygodność firmy zwłaszcza jeśli chodzi o bezpieczeństwo jej produktów. Od 2014 roku w USA pojawiły się przypadki schorzeń nowotworowych płuc – międzybłoniak (mesothelioma) i nowotwór jajników (ovarian cancer) występujące u pacjentów korzystających z zasypki dla niemowląt. Niewinnie pachnący puder jak się okazało zawierał szkodliwe cząsteczki azbestu wywołujące wymienione schorzenia diagnozowane dopiero po latach.

Pacjenci rozpoczęli sądowe dochodzenie odszkodowań za poniesiony uszczerbek na zdrowiu. Informacja prasowa o szkodliwości tylko jednego produktu z upływem czasu pomnożyła coroczną liczbę roszczeń. Według „Financial Times” z 4000 spraw sądowych w 2014 r. do chwili obecnej odnotowano 38 000 postępowań. Asekuracyjność firmy oddaje nadruk na opakowaniu informujący lakonicznie o zawartości, ale będący także ostrzeżeniem: „Talk zapachowy. Posyp ręce pudrem, rozprowadź na skórze dziecka. Unikaj kontaktu z twarzą. Szczelnie zamknij. Ostrzeżenie. Unikaj kontaktu z nosem i ustami dziecka. Wdychanie może spowodować problemy z oddychaniem”. Wyprodukowano w Tajlandii dla J&J.

 

Dla minimalizacji kosztów pracy produkcja przeniesiona w najbiedniejsze rejony świata odbywa się z przymrużeniem oczu na rygory technologiczne i ekologię, bo tam jedyne kryterium to minimalizacja bezrobocia uśmierzająca masowy bunt przed grabieżą gospodarczą. Myli się ten kto sądzi, że właściciel firmy szacowanej na wartość 500 miliardów dolarów grzecznie zadośćuczyni ofiarom sprzedawanej tandety. Zasadność roszczeń została udowodniona przed sądami, a producent dopiero przed rokiem posłusznie wycofał zasypkę z rynku amerykańskiego i kanadyjskiego.

Przebieg batalii o rekompensatę za utracone zdrowie opisuje 61-letni Shawn „Val” Johnson. Słysząc wydany w październiku 2021 r. wyrok zasądzający na jego rzecz 21 milionów dolarów odszkodowania od J&J odetchnął z ulgą, że rodzina po jego śmierci będzie mieć zabezpieczenie. Radość jednak okazała się mocno przedwczesna. Kalkulując koszty lawinowo napływających roszczeń firma postanowiła zrobić unik. Wprowadzony zapis w prawie dotyczący możliwości ogłoszenia bankructwa przez firmę pozwala uchylić się od tego rodzaju zobowiązań. Jednocześnie firma szybko dokonuje restrukturyzacji dzieląc się na nowe podmioty, z których jeden przejmuje na siebie toczące się latami roszczenia. Rozwiązanie sądowe problemu przyjmie charakter ugody, co ma postać chusteczki na otarcie łez.

Teoretycy prawa oceniają, że nowe zapisy prawa utrwalą zasadę zabawy w kotka i myszkę w majestacie prawa. Rozwlekłe postępowania wynikające jakoby z toku restrukturyzacji pozwolą zyskiwać na czasie przedstawicielom nieuczciwych firm. Jednocześnie staną się źródłem zarobku obrońców osób pokrzywdzonych, które przytłoczone chorobą obniżą oczekiwania co do wysokości zadośćuczynienia, albo nieszczęśni nie doczekają go w ogóle. Kontrolowane bankructwo zapewniło przez ustawodawcę ochronę prawną przed roszczeniami, czego przykładem była firma Purdue znana z produkcji opioidów pod szyldem leków. Profesor Lynn LoPucki z kalifornijskiego uniwersytetu w Los Angeles twierdzi, że w okresie minionych 30-40 lat wystąpiła istna lawina rozwiązań prawnych, które winnych utraty zdrowia, lub życia czynią nietykalnymi. Prawo uchwala Kongres, a lobbystów tam moc.

Tymczasem nowy zarząd nowej filii J&J przeznaczył 2.3 miliarda dolarów na załagodzenie roszczeń w trybie ugody, by ratować wizerunek firmy. No tak, wszak mają jeszcze na rynku ogrom produktów oferowanych jako dziecięce z najwyższej półki choćby w Polsce, niezależnie od których są udziałowcem potężnych pieniędzy na rynku szczepionek. Zapewne nikt nie badał tych i innych importowanych specjałów pod względem bezpieczeństwa zdrowia klienta przed dopuszczeniem na polski rynek. Praktyka zgodna z kapitalistyczną maksymą: minimum kosztów przy maximum zysku obnaża szkodliwe skutki dopiero po długim czasie. Likwidacja krajowych laboratoriów badawczych, które mogłyby kontrolować zachłyśnięcie się toksycznym importem wyczyściła administratorów państwa z sumienia i zdrowego rozsądku. Krajowe firmy jako niezbędny przejaw konkurencyjności, choćby najmniejsze należy zawsze wspierać w imię interesu klienta.

Opracowanie: Jola
Na podstawie: FT.com
Źródło: WolneMedia.net

Ocena: 

5
Średnio: 5 (2 votes)
Opublikował: admin
Portret użytkownika admin

Redaktor naczelny i założyciel portalu zmianynaziemi.pl a także innemedium.pl oraz wielu innych. Specjalizuje się w tematyce naukowej ze szczególnym uwzględnieniem zagrożeń dla świata. Zwolennik libertarianizmu co często wprost wynika z jego felietonów na tematy bieżące. Admina można również czytać na Twitterze   @lecterro


Komentarze

Portret użytkownika Odwazniak

Im coś jest bardziej

Im coś jest bardziej reklamowane, tym jest mniej dobre.
Ponieważ mam alergie na prawie wszystko, to i na chemię też. Szczególnie zapachowe „kosmetyki” i inne szampony, po których mam normalną astmę, a już najgorsze są płyny do tkanin, albo perfumy o szatanistycznych nazwach, jak taka idzie ulicą, to przechodzę, omijam, żeby nie dostać ataku. Najgorzej jest w komunikacji miejskiej, tam wszystkie pindy duszą, teraz maska trochę pomaga nie czuć chemii „ładnie” pachnącej.

Ponieważ mam też wysypki od mydeł i innych szamponów, wydawało mi się, ze te „firmowe” i „dla dzieci” powinny być delikatne i nietrujące. Nic bardziej mylnego. Te oto są najbardziej trujące.
Wiadomo, kiedy myje się włosy, zawsze jakaś cząsteczka przedostanie się przez zaciśnięte usta i wtedy czuje się smak - gorzki, który utrzymuje się kilka godzin. I teraz wynik moich obserwacji - najgorszy był ten szampon reklamowany, ze nie szczypie w oczy. A takiego. Szczypie niezłe, a co gorsza, wykręca ryja na pół dnia, jeżeli się dostanie cząstka maleńka do ust. Kolejno z trucizn, to szampony dla dorosłych (nic więcej nie używam z chemii, bo dochodzę do wniosku, ze jeżeli tego nie można zjeść, bo zabija smakiem, to nie należy stosować na ciało, używam oliwę z oliwek i olejki zapachowe), i dochodzę do wniosku, że najlepiej myje włosy i smakuje najmniej trująco płyn do mycia naczyń..
Jeszcze mnie nie stać na eko płyn, ale kiedyś spróbuję.
Ostatnio mam szampon z Estonii - świetnie myje i nie wykręca mordy. No nie jem szamponu, ale zawsze się coś do ust dostanie, i te firmowe zostawiają gorzki film w ustach, no trucizna najgorsza. Unikajcie tego syfu, szczególnie dla dzieci, bo później będą mieć alergie na wszystko. Na chleb, na zapachy, na powietrze, czego nikomu nie życzę, bo życie wtedy jest dużo cięższe.

Portret użytkownika inzynier magister

„Nowy Jork A.D. 2022.

„Nowy Jork A.D. 2022. Społeczeństwem targają niepokoje związane z niedoborem zielonej pożywki – syntetycznej żywności, niezbędnej do przetrwania w świecie przeoranym przez katastrofę ekologiczną” – tyle wystarczy, by na niemal pięćdziesięcioletni film popatrzeć z dzisiejszej perspektywy. I jak w przypadku orwellowskiego „Roku 1984”, dzieło Richarda Fleischera w wielu miejscach okazuje się prorocze.

[TEKST ZAWIERA SPOILERY]

Thriller science-fiction z 1973 r. to ekranizacja najgorszych koszmarów ekologistów-neomaltuzjan; przeludnienia i zmian klimatu. Wskutek tych katastrof ulice Brooklynu wyglądają jak dzielnice biedy w Bombaju lub Kalkucie. Wychowanych w głodzie, biedzie i bez dachu nad głową nie dziwią walające się wszędzie stosy trupów, które „zmiata się” specjalnymi spychaczami. W mieście panują ogromne nierówności, nieliczni bogacze odgradzają się od biedoty w specjalnie chronionych dzielnicach. Nie działa spółdzielcze ogrzewanie, nagminnie występują niedobory energii elektrycznej. Wskutek braku papieru nie funkcjonuje nawet podstawowy obieg informacji. Administracja rządowa udaje, że rządzi, natomiast prawdziwą władzę sprawują wielkie korporacje posiadające swoje prywatne armie.

Dobra dostępne niegdyś na wyciągnięcie ręki – warzywa, książki, mięso czy alkohol – stanowią towar ekskluzywny. Codzienna walka o przetrwanie skupia się na pozyskaniu syntetycznego zamiennika jedzenia, którego produkcją i dystrybucją zajmuje się na wyłączność koncern Soylent. Fabuła toczy się wokół rozwikłania zagadki tytułowej „pożywki”, która okazuje się być produkowana – nie jak twierdzi korporacja  z planktonu – z ludzi poddawanych eutanazji.

Król kondomów 

Choć film Richarda Fleischera [Na marginesie: jego ojciec pochodził z Krakowa, a do USA przeprowadził się jeszcze przed I wojną światową. O tym jak polscy Żydzi budowali Hollywood można pisać opasłe tomy.] jest ekranizacją książki „Przestrzeni! Przestrzeni!” Harry’ego Harrisona, to scenariusz znacznie odbiega od literackiego pierwowzoru. Harrison w dziele z 1966 r. straszy widmem przeludnienia, o którym usłyszał już dwadzieścia lat wcześniej. – Chcesz zarobić mnóstwo pieniędzy Harry? Zacznij importować prezerwatywy do Indii. Sam bym się tym zajął, ale nie chcę być nazywany „królem kondomów” – miał zaproponować mu pewien Hindus zaraz po wojnie.

Książka stanowi krytykę m.in. „Humanae Vitae” Pawła VI i Kościoła, stwierdzającego w tamtych czasach niemożność pogodzenia sztucznej kontroli urodzin z nauką Chrystusa. Podczas gdy pop-kultura żywiła się na przełomie lat 60-tych i 70-tych XX w. wojną w Wietnamie, Woodstockiem i rewolucją ‘68 roku, „starszych mądrzejszych” trapiły dużo poważniejsze problemy. I za coś więcej niż zbieg okoliczności można uznać rok premiery filmu (1973), w którym zostaje również wydana książka „Population bomb” Paula Ehrlicha; „biblia” ówczesnych neo-maltuzjan. I choć sam Ehrlich spotkał się z krytyką własnego środowiska, to strach przed – w ich mniemaniu – zbyt dużą liczbą ludzi niejednemu spędzał sen z powiek.

Dzisiaj jednak śpią spokojnie. Wraz z „wypłaszczeniem krzywej” wzrostu światowej populacji widmo przeludnienia odchodzi w niepamięć. Ten jakże ambitny cel nie został jednak osiągnięty – jak chcieliby zwolennicy etycznych rozwiązań – poprzez nowe technologie czy podniesienie poziomu życia, ale dzięki aborcyjnemu ludobójstwu, popularyzacji antykoncepcji, destrukcji instytucji religijnych i kolonizacji światopoglądowej krajów trzeciego świata. Nowy, zrównoważony świat powstaje na fundamencie zbrodni przeciw życiu i rodzinie. Nad światem wciąż wisi jednak widmo zamian klimatu. I tutaj też lekarstwo może okazać się gorsze od samej choroby.

Nie ma już oceanów

Film podejmuje, nieobecną w literackim pierwowzorze, tematykę katastrofy ekologicznej. I to mniej więcej w tym samym czasie, gdy na podobnych hasłach oszałamiającą karierę polityczną robi młody demokratyczny kongresmen Al Gore. Kto by pomyślał, że pojawiający się w produkcji termin „globalne ocieplenie”, odmieniany będzie w opisywanej przyszłości – czyli dzisiaj – przez wszystkie przypadki. Nacisk na wprowadzenie wątków ekologicznych przeważył nawet nad opinią samego autora książki, niezadowolonego z takiej interpretacji swojego dzieła. Komuś widocznie bardzo zależało, by w czasach dominacji koncernów paliwowych i straszeniu ponowną epoką lodowcową, narracja o katastrofie klimatycznej znalazła wówczas swoje miejsce w hollywoodzkiej maszynie propagandowej. I to narracja wcale niedaleka od dzisiejszych pomysłów na „walkę z klimatem”.

Nazwa głównego konsorcjum, Soylent, pochodzi z połączenia dwóch słów: soy (soja) i lentil (soczewica). Dzisiaj to właśnie modyfikowana genetycznie soja stanowi główny składnik 90 proc. dostępnych na rynku zamienników – oskarżanego o zbrodnię klimatyczną – mięsa. Natomiast działalność korporacji, która w filmie „obsługuje połowę światowej dystrybucji żywności”, przypomina dzisiejsze monopolistyczne zapędy koncernów pokroju Nestle, Monsanto czy Bayer. Samo syntetyczne jedzenie, powstałe jako alternatywa dla zdewastowanego rolnictwa, przypomina dzisiejsze laboratoryjne eksperymenty na mięsie z in vitro. A jeżeli inwestują w nie najbogatsi ludzie świata, to nie po to, by stał się jedynie sezonową modą. Zresztą, w opinii wielu, transformacja światowego rolnictwa to perspektywa następnych kilkunastu lat. Nie brakuje też wizjonerów przygotowujących grunt pod przyszłą rewolucję, inwestujących w największe banki nasion GMO i skupujących – jak Bill Gates – gigantyczne połacie terenów rolniczych.

„Zielona pożywka to ludzie!”

Podobnie w przypadku mięsa pozyskiwanego z… człowieka. To nie żadna fantastyka, ale rzeczywistość. W 2020 r. Ouroboros Steak zaprezentowała technologię wytwarzania steku z komórek policzka „podlanych” serum z krwi pochodzącej od dawców. Twórcy chwalą się, że w odróżnieniu od wszystkich dotychczasowych laboratoryjnych produktów, „ludzkie mięso” nie potrzebuje zwierzęcej surowicy, którą pozyskuje się od płodów kur, krów lub świń. Tym samym jedynie ich wynalazek może być nazywany „wolnym od cierpienia”.

Filmowa kanibalistyczna makabreska dzisiaj nie spotyka się z takim oburzeniem, jak w latach 70-tych XX wieku. Skoro nasze ciała mogą posłużyć jako pokarm dla roślin („rekompozycję” zalegalizowało już kilka stanów w USA), to dlaczego nie dla zwierząt? Albo nawet i człowieka? Skoro koncerny tytoniowe przez lata ukrywały prawdę o szkodliwości swoich wyrobów, media społecznościowe dopiero teraz przyznają jak destrukcyjny wpływ mają na dzieci, a prawda o handlu narządami nienarodzonych dzieci przez największych „dostawców usług reprodukcyjnych” wciąż nie może przebić się do opinii publicznej, to żywnościowe koncerny przyszłości bez problemu ukryją prawdę, że – jak krzyczy główny bohater Thorn w ostatniej scenie filmu – „zielona pożywka to ludzie!”.

Bardziej prawdopodobne jednak, że nie będą musieli niczego ukrywać. Wychowane w nowej etyce społeczeństwo z pocałowaniem ręki przyjmie turpistyczne rozwiązania jako zbawienne. Za jednym zamachem rozwiązujemy również wszystkie problemy jakie rodzi kryzys demograficzny; nikomu niepotrzebni starcy swoim „humanitarnym” odejściem wyświadczają światu i przyszłym pokoleniom przysługę. Czym różnią się zaprezentowane w filmie „świątynie eutanazji”, zapewniające podczas „ceremonii odejścia” wszystkie możliwe wygody (ostatni posiłek, odpowiednią oprawę audio-wizualną), od dzisiejszych „pożegnalnych imprez”, po zakończeniu których pacjent otrzymuje śmiertelny zastrzyk? Również i w tym przypadku twórcy przepowiedzieli dzisiejszą rzeczywistość.

„Robią z nas pożywkę dla innych ludzi. Następnie będą nas hodować jak bydło” – wyznaje Thorn, doznając oświecenia. Wystarczy odwrócić chronologię zdania, by te słowa okazały się prorocze. Fleischer w swoim dziele przewidział wiele, lecz pomylił przyczynę ze skutkami. Powyższe koszmary – jeżeli faktycznie się spełnią – nastąpią nie wskutek zmian klimatycznych, ale szaleńczych strategii walki z nimi.

Oczywiście po ludzku możemy wszystko tłumaczyć, lecz najgłębszą inspiracją tych działań jest szatan. Wszyscy mówią, aby ludzi nie wysyłać do piekła, lecz wizja Maryi z Fatimy przedstawiona małym pastuszkom nie zostawia złudzeń. Wielu się potepi. Grzech ze słabości ma jeszcze punkty zaczepienia dla Bożego Miłosierdzia, lecz działania pokroju działaczy covidowych, malwersantow finansowych, podżegaczy do wojny, czy też proaborcyjnego prezydenta USA i jemu podobnych już nie. Ich złość skierowana do Boga i drugiego człowieka przypomina obłęd opętania, któremu uległ sam szatan i inne upadłe anioły, gdy wypowiedzieli posłuszeństwo autorytetowi Boga. Ciężkie to czasy, których odpowiedników ciężko szukać w przeszłości cywilizacji ludzkiej. A do tego kapitulacja Watykanu przed demonicznym duchem świata dopełnia reszty tej gorzkiej prawdy. Jedyna nadzieja w Chrystusie i Jego Matce, która ostatecznie się rozprawi z szatanem i jego pomagierami spośród aniołów i ludzi. O ile Jej zaufamy i napełnimy nasze życie pokutą i modlitwą.

Ojcem Mieszka był, według niego, Siemomysł, dziadem Lestek, a pradziadem Siemowit. Z pierwszą żoną, Dobrawą, miał Mieszko syna Bolesława i córkę.

Portret użytkownika ReM

,,lecz działania pokroju

,,lecz działania pokroju działaczy covidowych"

Załóżmy, że bym pomagał jakimś panom na tłiterze by trochę przycisnęli ludzkość, za to, że ludzkość mną pomiatała całe życie, a modlitwy szczere były ignorowane. Czy uważasz, że jestem niewolnikiem do bicia i jeszcze mam chronić swoich oprawców (ludzi) przed drapieżcami, którzy są ponad nimi?

Chyba cię pojebało. Ja nie jakiś zjebany niewolnik do opluwania, i jak kysz, mogę się spiknąć z lwem przeciw wilkom. a straszyć piekłem, że kara splywa na ludzi za niegodziwość? Bacz byś ty nie trafił, bo lubisz bawić się w sędziego i chcesz w tym zastępować Boga. Czuję, że Pan Bóg jest ze mnie dumny za to, że odpowiedziałem ogniem po tylu krzywdach. Moze czasami trzeba. Do obrony własnej, do obrony godności.

Portret użytkownika MeR

A komu żeś durniu

A komu żeś durniu odpowiedział ogniem?

Tym, którzy Cię skrzywdzili kryjąc się pod tęczowymi flagami?

Czy milionom niewinnych ludzi, którzy chcą normalnie żyć, kochać się, mieć dzieci niespaczone nienawiścią i żyć długo i szczęśliwie? 

Portret użytkownika Set

Ludzie ogólnie, to pobielane

Ludzie ogólnie, to pobielane groby pełne nieczystości. Korporacje to głowy węża, smoka, ludzkość natomiast to jego ciało wykonujące rozkazy, dla pieniędzy oczywiście. Caly smok zostanie wrzucony w ogień procz tych, którzy nie kochają pieniądza.

Portret użytkownika inzynier magister

to co się dzieje jest

to co się dzieje jest straszne, a to chyba początek bo oni chcą wywrócić cały świat do roku 2033, kiedy to niby ma przybyć antychryst lozy ordo ab chao ! zasiądzie w Watykanie, zgodnie z przepowiednią ! Straszne to wszystko, bo chyba będą robić wojne światowę i mordować jak hitlerowcy !? Trzeba walczyć duchowo, mocą Ducha Świętego, inaczej nie damy rady ! Także różańcem Maryi Dziewicy, bo walczymy z kościołami iluminackimi, czyli z lożami wariatów opętańców !

Nie toczymy bowiem walki przeciw krwi i ciału, lecz przeciw Zwierzchnościom, przeciw Władzom, przeciw rządcom świata tych ciemności, przeciw pierwiastkom duchowym zła na wyżynach niebieskich Efezjan 6:12

Ojcem Mieszka był, według niego, Siemomysł, dziadem Lestek, a pradziadem Siemowit. Z pierwszą żoną, Dobrawą, miał Mieszko syna Bolesława i córkę.

Portret użytkownika StrasznaPrawda

Te czarnogłowe korporacje do

Te czarnogłowe korporacje do takich krajów jak Polska puściły mnóstwo skażonych partii produktów, to właśnie stąd się biorą choroby których jeszcze kiedyś nigdy nie było. Działa to na takej zasadzie jak np. szczepionki czyli w 5 na 1000 będą zaimplementowane różne choroby nieznane oficjalnej nauce.

Portret użytkownika syriues

I teraz te firmy mszczą się

I teraz te firmy mszczą się produkując ketchup o nieznanych właściwościach, a poddani w wierze zachlysneli się do tego momentu ze nie przebierając w slowa ładują kolejne keczupy i dobrze się z tym czują. A te firmy dalej istnieją i ciągną od panstw miliardy z zemsty na ludziach

I taka qrwa jest prawda o miliarderach.

Skomentuj