Już za tydzień wybory parlamentarne w Polsce. Mamy za sobą tragiczną kadencji PiS w trakcie której doszło do licznych nieszczęść. Zmarło rekordowo dużo Polaków, pozbawiono nas Covidkiem praw obywatelskich na dwa lata, wygenerowano rekordową w XXI wieku inflację, a nasz kraj został zalany imigrantami i przeorganizował się jako państwo podległe Ukrainie, które rozbraja sie w rekordowym tempie oddając uzbrojenie za darmo, jednocześnie machając groźnie szabelką atomowemu mocarstwu. Mimo tego wszystkiego wygląda na to, że sprawcy tych nieszczęść wygrają wybory dzięki głosom przekupionych własnymi pieniędzmi i ogłupionych zmasowaną propagandą Polaków.

Najnowsze dane z sondaży przed wyborami parlamentarnymi zaplanowanymi na 15 października 2023 roku w Polsce pokazują, że główne partie mają różne szanse na zwycięstwo. Według badania przeprowadzonego przez United Surveys na zlecenie "Dziennika Gazety Prawnej" i RMF FM, Prawo i Sprawiedliwość (PiS) może liczyć na 32% poparcie, choć inne źródło podaje poparcie na poziomie 39% dla tej partii. Koalicja Obywatelska (KO) zdobyła 28,2% poparcia w badaniu United Surveys, jednak inne sondaże wskazują na poparcie na poziomie między 26,4% a 26,6%. Trzecia Droga, koalicja Polskiego Stronnictwa Ludowego i Polska 2050, uzyskała poparcie na poziomie 11% lub 10,6% w zależności od źródła, podczas gdy Lewica i Konfederacja uzyskały odpowiednio 10,2% i 10% poparcia według badania United Surveys.

Kampania wyborcza wykazała pewne nierówności w dostępie do mediów dla różnych komitetów wyborczych partii. Telewizja Polska (TVP) była krytykowana za to, że stała się narzędziem propagandowym służącym do atakowania konkurentów PiS. Konfederacja, mimo swojej popularności w sondażach, nie była ani razu zaproszona na antenę TVP w trakcie tej kampanii wyborczej, a jej przedstawiciele mają się pojawić dopiero w poniedziałkowej debacie wyborczej. Z drugiej strony, PO posiada swoje media, które wspierały jej kampanię wyborczą. Nawet Jurek Owsiak, znany działacz charytatywny, został oskarżony o wykorzystanie funduszy zebranych na walkę z sepsą do niejawnego wsparcia kampanii wyborczej PO za pośrednictwem swoich banerów reklamowych. Takie nierówności medialne mogą wpłynąć na decyzje wyborców, co z kolei może się przełożyć na wyniki wyborów.

Kampanie wyborcze w Polsce, jak i na świecie, często są okresem, gdy sondaże opinii publicznej zyskują na znaczeniu, jako narzędzie analizy poparcia społecznego dla różnych partii politycznych. Jednakże, wartością tych badań często kierują się nie tylko neutralne metody statystyczne, ale także interesy polityczne. W Polsce, wielu obserwatorów politycznych zauważyło, że niektóre sondażownie mogą być podatne na manipulacje, które mają na celu wpłynięcie na opinie publiczną przez prezentowanie wyolbrzymionego poparcia dla konkretnych partii. Taka praktyka, znana jako "pompujące" sondaże, ma na celu stworzenie iluzji szerokiego poparcia społecznego, które z kolei może przekonać niezdecydowanych wyborców do głosowania na te partie, które, jak się wydaje, mają największe szanse na zwycięstwo.

Krytycy zauważają, że praktyka ta ma długą historię, ale zazwyczaj staje się bardziej zauważalna w okresie poprzedzającym wybory. Sondaże zaczynają się "urealniać" w miarę zbliżania się dnia wyborów, prawdopodobnie w celu uniknięcia spektakularnych pomyłek, które mogłyby zaszkodzić reputacji sondażowni. Niedokładności w przewidywaniach sondażowych były obecne w wielu poprzednich cyklach wyborczych w Polsce, co prowadzi do rosnącego sceptycyzmu wśród opinii publicznej w odniesieniu do wiarygodności sondaży. Ten wzorzec nie tylko podważa zaufanie do sondaży, ale również może mieć wpływ na postrzeganą legitymację procesu wyborczego, co w konsekwencji może zaszkodzić demokracji.