Kategorie:
Trzęsienie ziemi o magnitudzie 4,7 stopni w skali Richtera, które wystąpiło w południowej Kalifornii w ten poniedziałek, było najsilniejszym zjawiskiem sejsmicznym, do jakiego doszło w okolicy Los Angeles od 2010 roku. Sejsmolodzy twierdzą, że tak długi spokój może oznaczać nadejście dużego wstrząsu.
Ostatnie silne trzęsienie ziemi w tej okolicy nastąpiło w lipcu 2010 roku, kiedy doszło do trzęsienia ziemi o magnitudzie 5,4 stopnia w skali Richtera. Poniedziałkowy wstrząs był odczuwalny od San Jacinto aż po San Andreas.
Sejsmolodzy zwracają uwagę, że te wstrząsy mogą być zapowiedzią większego zjawiska. Jeśli jednak miałoby do tego dojść powinno się to stać w ciągu pierwszych 72 godzin po zdarzeniu. I gdyby tak się stało nie byłoby to żadną anomalią, ponieważ w Kalifornii zawsze istnieje ryzyko trzęsienia ziemi. A jak twierdzą niektórzy może pojawić się nawet tsunami. Ludzie uważają, że to nieprawdopodobne tylko, dlatego, że dawno do tego nie doszło.
Aby trochę zmienić pojmowanie mieszkańców prowadzone są szkolenia a obywatele są zachęcani do przygotowania zapasów na przynajmniej 14 dni i na pozostawanie w gotowości, ponieważ kataklizm w okolicy uskoku San Andreas jest bardzo prawdopodobny i praktycznie nie do przewidzenia.
Gdyby doszło do trzęsienia ziemi na dużą skalę prawdopodobnie zniszczeniu uległaby część infrastruktury części Kalifornii. Przykład tego, co działo się po przejściu huraganów Katrina i Sandy daje trochę wglądu w to, z czym będą się musieli borykać mieszkańcy. Gdyby do tego doszło przerwanie łańcuchów dostaw towarów byłoby prawie natychmiastowe i ludzie byliby zdani na siebie i swoją zapobiegliwość stąd postulat przygotowania mieszkańców i sugestia posiadania zapasów żywności.
Źródło:
Ocena:
Opublikował:
admin
Redaktor naczelny i założyciel portalu zmianynaziemi.pl a także innemedium.pl oraz wielu innych. Specjalizuje się w tematyce naukowej ze szczególnym uwzględnieniem zagrożeń dla świata. Zwolennik libertarianizmu co często wprost wynika z jego felietonów na tematy bieżące. Admina można również czytać na Twitterze @lecterro |
Komentarze
Skomentuj