Rekordowe podwyżki ZUS w roku 2024 – zbliżamy się do totalnego zamordyzmu fiskalnego !

Kategorie: 

Źródło: internet

Od lat portal ZmianyNaZiemi informują o przerażających zmianach w Polsce, dotyczących biedy i nędzy, dotykających nie tylko zwykłych Polaków, ale i przedsiębiorców. Jak się okazuje w roku 2024 rząd wprowadzi straszliwe i rekordowe podwyżki składek ZUS, które doprowadzą polskie bieda-biznesy do rozpaczy. Polska to państwo w którym składki ZUS są i tak największe ze wszystkich krajów Europy, a po nowych podwyżkach osiągniemy „poziom straszliwy”, po którym wielu polskim przedsiębiorcom odechce się żyć i prowadzić swoje „bieda-biznesy”.

Polska już niedługo stanie się krajem skrajnych warunków życiowych, w którym dojdzie do straszliwej sytuacji ludzi chcących mieć własny interes, tzw. „prywaciarzy”, znienawidzonych za komuny i za rządów prawicowo-lewicowych. Jak by tego było mało, rząd zapowiedział niezwykle wysokie mandaty, właściwie to mało powiedziane „wysokie”, chcą mocno karać „samochodziarzy” za brak OC, właściciele aut osobowych, którzy spóźnią się z ubezpieczeniem auta, zapłacą nawet 8484 zł kary, tak by odechciało im się posiadać samochodów, zgodnie z dyrektywą Klausa Schwaba.

Suma miesięcznych składek społecznych ZUS w 2024 roku wyniesie 1600,32 zł. To o 181,52 zł więcej niż w 2023 roku (obecnie składki wynoszą 1418,48 zł). To rekordowa podwyżka, dodaana rok do roku, co stało się już tradycją w ostatnich latach. Do tego przedsiębiorcy muszą opłacić składkę zdrowotną w wysokości 9 proc. uzyskanego dochodu.

 

Jak widzimy społeczeństwo będzie karane kolejnymi decyzjami rządu „koalicji większościowej”, co z pewnością przyczyni się do szybkiego wygaszenia poparcia dla formacji lewicowców, tych którzy oddali na nich głosy. Niestety po tych decyzjach zapanuje jeszcze większa bieda z nędzą, co przyczyni się do szybszego upadku polskiej państwowości, ale o to już teraz zadbali eurokraci, bo przecież nie ma być państw, za to „euro-województwa” a w nich jakieś „etniczne zbiorowiska”, zamiast narodów !

Ocena: 

4
Średnio: 3.4 (5 votes)
Opublikował: inzynier magister
Portret użytkownika inzynier magister

Komentarze

Portret użytkownika BG-OG

Pakt migracyjny przyjęt.

Pakt migracyjny przyjęty. Będzie tylko drożej, lub " taniej to już było " . 164 milirdy deficytu Pisu złe , ale 184 mld KO to super. Leszczyna i Petru potweirdzą. Idzie do samozaorania Kraju Rad 2.0. heheh lemingi.

https://nlad.pl/holandia-pokazuje-ze-koszty-imigracji-przewyzszaja-zyski/

 

Holandia pokazuje, że koszty imigracji przewyższają zyski

Triumf Geerta Wildersa w wyborach parlamentarnych w Holandii został przedstawiony
jako wyraz zwykłej „ksenofobicznej” niechęci Holendrów do imigrantów.
W rzeczywistości masowy napływ obcokrajowców negatywnie wpłynął na całe życie
społeczno-ekonomiczne Niderlandów. Na wysokie koszty społeczne i przede wszystkim
ekonomiczne imigracji kilka miesięcy przed wyborami zwracali uwagę twórcy raportu
Państwo opiekuńcze bez granic[1].
Tegoroczna kampania wyborcza w Holandii wbrew pozorom wcale nie koncentrowała się
bezpośrednio na imigracji. W rzeczywistości publiczna debata dotyczyła jej pośrednich
skutków, ale także konsekwencji wprowadzania praktycznie bezkompromisowej polityki
klimatycznej. To właśnie te dwa czynniki mają wpływ na tamtejszy kryzys mieszkaniowy,
który wywołuje protesty społeczne i zwiększył popularność ugrupowań
antyestablishmentowych. Z jednej strony sądy wstrzymały wiele nowych inwestycji
pod pretekstem ograniczania emisji azotu, a z drugiej gabinet Marka Rutte wpuścił rekordową
liczbę imigrantów i cudzoziemców ubiegających się o azyl, co w konsekwencji musiało
doprowadzić do wywindowania się cen nieruchomości i czynszów za wynajem mieszkań.
Między innymi z niekontrolowanym napływem obcokrajowców związany jest też kolejny
ważny temat kampanii, czyli spadek siły nabywczej Holendrów. Był on oczywiście w dużej
mierze rezultatem inflacji wywołanej wojną na Ukrainie, ale także konkurencją na rynku pracy
hamującą wzrost wynagrodzeń. Problem dostrzegła nawet Partia Socjalistyczna domagająca
się większej kontroli imigracji. Zdaniem holenderskiej lewicy obecnie jest ona korzystna
jedynie z punktu widzenia dużych przedsiębiorstw, nie przynosząc niczego pozytywnego
zwykłym Holendrom.
Na przestrzeni lat wiele powiedziano już o innych negatywnych skutkach imigracji takich jak
zagrożenie ze strony radykalnych islamistów czy potomków gastarbeiterów otwarcie
popierających Recepa Tayyipa Erdoğana. Warto więc jedynie zauważyć, że w związku
ze wzrostem poparcia dla „populistów” przyspieszono proces pozbawiania holenderskich
paszportów osób posiadających podwójne obywatelstwo i podejrzewanych zarazem
o współpracę z organizacjami islamskich terrorystów. Tak naprawdę nie zmienia to jednak
wiele, bo skorzy na radykalizację są również przedstawiciele kolejnych pokoleń imigrantów,
a więc osoby urodzone już w Holandii.
Imigranci dużo kosztują
Scenariusz w każdym kraju przyjmującym imigrantów jest praktycznie zawsze taki sam. Lobby
biznesowe wraz z podatnymi na jego wpływ elitami politycznymi przekonuje, że niskie
bezrobocie oznacza „brak rąk do pracy”, a tym samym prowadzi do spowolnienia rozwoju
gospodarczego i pogorszenia się kondycji ekonomicznej całego państwa. Jednym słowem
bez obcokrajowców nie będzie możliwe utrzymanie wzrostu PKB.
Holenderscy naukowcy we wspomnianym raporcie Państwo opiekuńcze bez granic przekonują,
iż podobna retoryka nie ma za wiele wspólnego z rzeczywistością. Imigracja bowiem generuje
duże koszty finansowe. Obecnie 13 proc. populacji Holandii stanowią osoby urodzone poza jej
granicami, a 11 proc. drugie pokolenie. Na każdą z tych osób budżet państwa wydaje o wiele
więcej, niż ma to miejsce w przypadku rodowitych mieszkańców. Dodatkowo imigranci płacą
mniejsze podatki i w porównaniu do Holendrów odprowadzają niewielkie składki
na ubezpieczenia społeczne.
W latach 1995-2019 z holenderskiego budżetu wydawano na imigrantów średnio 17
mld euro rocznie. Rekordowy był pod tym względem rok 2016, kiedy łączny koszt
imigracji netto wyniósł blisko 32 mld euro, co było związane z obsługą skutków
ówczesnego kryzysu migracyjnego w Europie. Ogółem w ciągu niecałego
ćwierćwiecza Holandia wydała na imigrantów blisko 400 mld euro, czyli więcej niż
zarobiła dotąd na wydobyciu gazu ziemnego. Według prognoz holenderskiego
urzędu statystycznego w ciągu najbliższych dekad obcokrajowcy będą kosztować
podatników kolejnych 600 mld euro netto.

W raporcie imigrantów podzielono na dwie kategorie. Osoby pochodzące z innych państw
świata zachodniego przez całe swoje życie miały więc wnosić dodatni wkład do budżetu
w wysokości 25 tys. euro netto, natomiast przybysze spoza tego kręgu kulturowego generowali
koszty w wysokości około 275 tys. euro netto. Co ciekawe, pozytywnego wkładu do rozwoju
kraju nie wnosi każdy Europejczyk. Imigrant pochodzący z Europy Środkowo-Wschodniej
kosztuje podatników 50 tys. euro, z kolei cudzoziemiec z dawnego Związku Radzieckiego i byłej
Jugosławii wygenerował straty w wysokości 150 tys. euro.
Biorąc pod uwagę powyższe dane, nie będzie zapewne wielkim szokiem, że najbardziej
kosztowne jest utrzymanie imigrantów pochodzących spoza europejskiego kręgu kulturowego.
Autorzy omawianego raportu twierdzą, iż przybysze z regionów Bliskiego Wschodu
(z uwzględnieniem Pakistanu i Turcji), Karaibów, Afryki (wyłączając jej południową część)
kosztują średnio od 200 do 400 tys. euro. Jeszcze gorzej jest w przypadku Maroka oraz Rogu
Afryki i Sudanu, bo chodzi o koszty rzędu odpowiednio 500 i 600 tys. euro.
Pozytywnie o finansowych następstwach imigracji można więc mówić tylko w dwóch
sytuacjach – we wspomnianym już osiedlaniu się w Holandii obcokrajowców ze świata
zachodniego i w przypadku imigrantów zarobkowych. Osoby przyjeżdżające do pracy generują
zysk w wysokości około 125 tys. euro na imigranta. Właściwie tylko z kosztami wiąże się
otwarcie granic dla rodzin pracujących obcokrajowców, osób ubiegających się o azyl oraz dla
zagranicznych studentów.
Kolejne pokolenia rzadko nadrabiają dystans
Specjaliści, którzy przygotowali Państwo opiekuńcze bez granic, zwracają uwagę na problemy
związane ze sposobem funkcjonowania kolejnych pokoleń imigrantów. O ile pierwsze z nich
miało dodatni wkład netto do holenderskiego budżetu, o tyle przedstawiciele drugiej generacji
są już jedynie obciążeniem dla finansów państwa. Nie jest więc prawdziwy pogląd,
że potomkowie przybyłych kilkadziesiąt lat temu imigrantów będą lepiej zintegrowani i tym
samym będą mieć jedynie wkład w rozwój społeczno-ekonomiczny.
Wiele zależy w tym kontekście od wykształcenia. Imigrant posiadający tytuł magistra w ciągu
swojego życia przynosi zysk w wysokości 130 tys. euro netto w przypadku imigrantów spoza
świata zachodniego, a także nawet do 450 tys. euro w wypadku osób przybyłych z tego samego
kręgu kulturowego. Dla porównania w wypadku Holendrów jest to co najmniej 515 tys. euro.
Sprawa wygląda zupełnie odmiennie w przypadku cudzoziemców z wykształceniem
podstawowym, zwłaszcza pochodzących spoza szeroko rozumianego Zachodu. Na przyjeździe
każdego z nich holenderski budżet traci około 360 tys. euro netto. Dla przykładu Holender

z wykształceniem podstawowym generuje przez całe swoje życie koszt do 235 tys. euro.
Zysk holenderskiemu społeczeństwu przynoszą więc jedynie wykwalifikowani
imigranci. Z punktu widzenia tamtejszej gospodarki obcokrajowiec przyjeżdżający
do pracy powinien legitymować się tytułem licencjata albo posiadać przynajmniej
równoważne wykształcenie lub umiejętności.
Różnice we wkładzie Holendrów i imigrantów widoczne są nawet na poziomie analizy wyników
z testu Cito przeprowadzanego na zakończenie nauki w niderlandzkich szkołach
podstawowych. Holendrzy z najwyższymi wynikami w 50-punktowym teście przeciętnie
wnoszą wkład w wysokości 340 tys. euro netto, a w przypadku imigrantów z najgorszymi
rezultatami utrzymanie każdego z nich przez całe życie kosztuje blisko 440 tys. euro. Według
dokładnych wyliczeń na rezultaty wspomnianego testu duży wpływ mają motywacje rodziców
dzieci ze środowisk imigracyjnych. Dużo lepsze wyniki uzyskują potomkowie obcokrajowców
przyjeżdzających do pracy lub na studia, a dużo gorzej radzą sobie dzieci osób posiadających
azyl albo przybyłych do Holandii w ramach polityki łączenia rodzin. Poza tym różnice widoczne
są na poziomie regionów, z których przybywają obcokrajowcy. Kiepsko radzą sobie z nauką
zwłaszcza osoby pochodzące z Turcji, Maroka, Karaibów czy Afryki. Zadowalający poziom
reprezentują natomiast imigranci z Azji Wschodniej, Izraela, Skandynawii, Szwajcarii
i Ameryki Północnej.
Jak widać, kolejne pokolenia cudzoziemców wcale nie radzą sobie lepiej od swoich rodziców
i dziadków. Potomkowie osób, które przyjeżdżając do Holandii, miały niskie kwalifikacje, wciąż
uzyskują kiepskie wyniki w testach Cito. Autorzy raportu dostrzegli pozytywny wyjątek
tylko w przypadku Chińczyków, bo ich starsze pokolenia przyjeżdżały do Holandii z kiepskim
poziomem wykształcenia, a mimo to kolejne generacje radziły sobie już dużo lepiej, a także
osiągały zadowalające rezultaty.
Duże znaczenie ma w tym kontekście „dystans kulturowy” między Holandią i krajami
pochodzenia imigrantów, który jest widoczny także w przypadku drugiego pokolenia już
urodzonego oraz wykształconego w Niderlandach. Z punktu widzenia osiąganych wyników
w nauce i finansowego wkładu netto największym obciążeniem dla holenderskiego państwa
opiekuńczego pozostają wciąż przybysze zaliczani do społeczności „afrykańsko-islamskich”.
Nie uratują demografii

Z przeprowadzonych badań wynika, że Holandia w praktyce przyciąga do siebie niewielu
imigrantów pochodzących z zachodniego kręgu kulturowego i tym samym mających dodatni
wkład do życia społeczno-ekonomicznego. Nawet jeśli ostatecznie decydują się oni
na przeprowadzkę do Królestwa Niderlandów, to z różnych względów nie jest ono w stanie
zatrzymać ich na dłuższy czas.
Obecnie w Holandii można zaobserwować zjawisko „odwrotnego magnesu
dobrobytu”. Bardzo szybko opuszczają ją więc stanowiący wartość dodaną
obcokrajowcy pochodzący z państw zachodnich, natomiast na dłużej pozostają
w niej imigranci sprawiający problemy i generujący w trakcie swojego pobytu
jedynie wysokie koszty.
Ich pobyt przedstawiany jest jednak jako remedium na kryzys demograficzny. Holandia
pod względem wskaźnika urodzin nie wyróżnia się na tle innych państw europejskich, dlatego
daleko jej do zastępowalności pokoleń. Od prawie pół wieku na jedną kobietę przypada
statystycznie 1,7 dziecka, ale tego problemu wcale nie rozwiązuje masowy napływ
obcokrajowców. Populacja Niderlandów zwiększa się, niemniej imigranci z regionów
o wysokiej dzietności akurat pod tym względem szybko dostosowują się do tamtejszego
społeczeństwa i mają coraz mniej liczne potomstwo. Nie trzeba chyba specjalnie dodawać,
że starzenia się społeczeństwa nie są również w stanie powstrzymać przybysze z Azji
Wschodniej i innych państw Europy.
Imigranci nie są więc w stanie zatrzymać procesu starzenia się społeczeństwa. Naukowcy
zajmujący się badaniem tego tematu twierdzą, że zwłaszcza przybysze z tzw. państw Trzeciego
Świata dużo częściej od reszty populacji korzystają ze świadczeń społecznych i wykazują
niewielką aktywność zawodową, dlatego wbrew oczekiwaniom zwolenników imigracji dzięki
nim nie jest możliwe zrównoważenie finansów publicznych. W rzeczywistości obcokrajowcy
oraz ich potomkowie według przytoczonych już wcześniej wyliczeń stanowią obciążenie dla
systemu społecznego.
Polityka otwartych granic prowadzi do błędnego koła, w którym do utrzymania
przybyłych wcześniej imigrantów konieczne jest ściągnięcie kolejnych.
Zyski pozwalające na finansowanie emerytur i opieki zdrowotnej mogliby przynieść budżetowi

jedynie cudzoziemcy z państw Europy Zachodniej, a także osoby posiadające wysokie
kwalifikacje i dzięki temu mogące odnieść sukces na rynku pracy. Holandia musiałaby jednak
konkurować o nich z innymi państwami borykającymi się z kłopotami demograficznymi,
a nie ma dla nich obecnie interesującej oferty.
Warto wspomnieć, że twórcy raportu zaznaczają, iż obecnie holenderski system emerytalny
nie potrzebuje zresztą pilnego zastrzyku gotówki. W porównaniu do sąsiednich państw jest
on stosunkowo odporny na proces starzenia się społeczeństwa, a na dodatek aktywność
zawodowa Holendrów stopniowo się wydłuża. Zwolennicy imigracji w tej kwestii
przedwcześnie biją na alarm.
Będzie gorzej
Wspomniane statystyki wydatków holenderskiego budżetu na jednego imigranta dotyczą
kosztów poniesionych w przeszłości. Autorzy raportu Państwo opiekuńcze bez granic dokonali
dodatkowo prognoz na przyszłość, biorąc pod uwagę między innymi aktualne trendy
wyznaczane przez tamtejszą politykę imigracyjną. Ich wnioski nie napawają optymizmem,
ponieważ zwłaszcza w przypadku wzrostu liczby osób ubiegających się o azyl koszty będą
jedynie rosnąć.
W latach 2020-2040 holenderskie państwo wyda na obsługę imigrantów blisko 600
mld euro rocznie. Dodatkowe koszty rzędu 64 mld mogą wygenerować przybysze
z Afryki i Azji Zachodniej, o ile utrzyma się obecny trend przyjmowania
przez Królestwo Niderlandów osób wnioskujących o ochronę międzynarodową.
Sprawę komplikuje też fakt, że niektóre wydatki pojawiają się dopiero po dłuższym czasie.
W przyszłości Holandia najprawdopodobniej będzie musiała ponosić jeszcze większe koszty,
bo młodzi imigranci w końcu się zestarzeją i zajdzie konieczność wypłacania świadczenia
emerytalnego oraz zapewnienia dostępu do opieki zdrowotnej. Utrzymanie imigracji
na obecnym poziomie zwiększy więc jej roczne koszty z dotychczasowych 17 mld euro netto
do kwoty blisko 50 mld euro.
Nowa polityka niewiele da
Utrzymanie holenderskiego państwa opiekuńczego na obecnym poziomie wymagałoby
redefinicji dotychczasowej polityki imigracyjnej. Naukowcy, którzy przygotowali omawiany
raport, nie pozostawiają jednak większych złudzeń zwolennikom utrzymania napływu
6
cudzoziemców na obecnym poziomie. Poziom życia w Holandii nie zmieni się na gorsze
tylko w przypadku obniżenia państwowych świadczeń, a jedyną alternatywą dla takiego
rozwiązania jest ograniczenie liczby imigrantów.
W przeciwnym razie presja na finanse państwa będzie stale rosnąć. Tymczasem jest
ona duża już teraz, bo wspomniane koszty pobytu obcokrajowców w Niderlandach
w relacji do PKB blisko dwukrotnie przewyższają obciążenia związane
z następstwami starzenia się społeczeństwa.
Alternatywą dla najprostszych rozwiązań ma być selekcja imigrantów przyjmowanych
przez Holandię. Zdaniem autorów raportu możliwe jest wykorzystanie przedstawionych
przez nich wniosków dotyczących motywów obcokrajowców i poziomu ich wykształcenia. Tym
samym państwo musiałoby postawić na osoby zainteresowane pracą lub studiami, na dodatek
pochodzące z regionów nie zachowujących problematycznego z punktu widzenia Holandii
„dystansu kulturowego”.
Wprowadzenie odpowiednich zmian musiałoby wiązać się ze zmianą sposobu myślenia
holenderskich elit politycznych, już od 2003 roku z wiadomych względów niepublikujących
nowych danych na temat kosztów imigracji netto dla finansów publicznych. Tymczasem
zupełnie nowe podejście do tego tematu jest konieczne choćby z powodu prognoz
demograficznych ONZ dotyczących regionów, z których pochodzą najczęściej osoby ubiegające
się o azyl w Holandii. Ich populacja ma wzrosnąć pod koniec obecnego stulecia z 1,6 do blisko
4,7 mld osób, co znacznie zwiększy presję migracyjną na bogate państwa zachodnie. W tych
realiach nie do utrzymania będą obowiązujące obecnie konwencje ONZ dotyczące uchodźców.
Zmiany w obowiązujących traktatach międzynarodowych są niezwykle trudne. Ustępujący rząd
Marka Rutte w odpowiedzi na zapytanie posłów na ten temat podkreślił, że wiązałoby się
to także z rewizją traktatów Unii Europejskiej i tym samym olbrzymim wysiłkiem
dyplomatycznym, niegwarantującym wcale powodzenia. Na przykładzie Holandii widać
więc najlepiej, jak bardzo nieodpowiedzialne oraz kosztowne dla społeczeństwa może być
otwarcie granic dla imigrantów.

Portret użytkownika Lommmo

Powiem tak, nie da się

Powiem tak, nie da się zaprzeczyć  że kolorowi  imigranci ( wspomagani socjalem czy wyłącznie na socjalu) ratują demografię.  Byłem wielokrotnie  w Holandii  i w sklepach sa zawsze kolejki zakutanych kobiet z wózkami i przychówkiem. Tzw. straty finansowe  na imigrantach spoza zachodu a dochód na tubylcach i imigrantach że strefy zachodu wynika z zakresu  stanowisk pracy jakie są w stanie oni zdobyć.  Moja siostra co prawda po studiach i kursach nauczyć się języka i dostać biurową  posadę była w stanie w mojej ocenie przedewszytkim  z powodu legitymowana się niemieckim paszportem i pozyskania znajomości z tubylcami . Znajomości  także na poziomie osobistym co bez porównania  ułatwiło przyswojenie języka.  Tymczasem  spotkała 2- ie koleżanki że studiów które legitymując się szmacianym polskim paszportem i z nikłą znajomością języków pracowały jedna w szklarni  druga w magazynie. Ot po prostu  dla imigrantów  zwłaszcza drugiego sortu  sa dostępne najwyżej  marne czy wręcz  gówniane stanowiska pracy. "Mały " problem polega na tym że gospodarka jako całość nie jest w stanie funkcjonować bez tych najmniejszych trybików.  Przez wieki było tak że utrzymanie wszelkiej służby było kosztowne i gdyby przeliczać to na pieniądze to wartość ich pracy była niższa od nakładów.  A te nakłady to było utrzymanie  z wyżywieniem i zakwaterowaniem, odzież,  a także koszty leczenia pokrywał korzystający że służby.  Tak to wyglądało i tak de facto wygląda dziś.  Dlatego  niezmiernie  śmieszą mnie wypowiedzi "ekspertów " ekonomicznych z Polski którzy liczą na to że import imigrantów  do PL przynie Polsce zyski. Nie przyniesie. A przy tak biednych zarobkach i socjalu w Polsce nikt tu nie przyjedzie zapierdalać.  Owszem jest obecnie trochę imigrantów  ale rozłóż  to na czynniki pierwsze  to się okazuje że 3/4  na czarno w gastronomi u swoich ziomków  z celem uskładania paru groszy na danie nogi na prawdziwy  zachód.  A najwięcej  jest pracujacych na czarno osób w przewozach na aplikacje które dodatkowo  jako bebefit traktują wyruchanie pasażerek. Na obstawienie wakujacych stanowisk  pracy imigrantami w kraju takim jak Polska gdzie nie ma mieszkań socjalnych i zasiłków  dla bezrobotnych  nie ma co liczyć.  Nawet pracodawcy w Polsce  zauważają że choćby Ukraincy dają noge do Niemiec  gdzie jest socjal z lepszego zdarzenia. Dodatkowo  przykładowo  w Niemczech  jest dodatek  emerytalny dla osób które podejmują chujową ale konieczną w gospodarce  niskopłatną usługową  pracę. 

Portret użytkownika inzynier magister

Obecnie Polska jest pod

Obecnie Polska jest pod okupacją satanistycznych terorystów spod znaku 33 gwiad feniksa bafometa ordo ab chao a to oznacza że marionetki polityków z wszczepionymi w nich duchami obcych i diabłów będą chcieli nas zniszczyć gospodarczo, cieleśnie śmiercionkami i duchowo za pomocą czarów loży wolnomurarskich lucyfera ! Dlatego tak ważne jest byśmy się bronili modlitwami katolickimi Synów Światłości od Chrystusa Miłosiernego i koronką do Matki Boskiej Wniebowziętej !

Ks Natanek i rabin Szneur Zalman się zgadzają !!!- wszyscy są opętani i zmieszani z demonami !!!

https://youtu.be/5hUj-0Jdqvo?si=R9-5KigMPvXjEWv0

Ojcem Mieszka był, według niego, Siemomysł, dziadem Lestek, a pradziadem Siemowit. Z pierwszą żoną, Dobrawą, miał Mieszko syna Bolesława i córkę.

Portret użytkownika syriues

Przeciez przygotują na

Przeciez przygotują na azylantow. Sami za nich zaplacicie.

Niezle główkują. 

Wydaje mi sie,ze muzułmanów do Polski przyślą, a oni nie beda pracować, ale za to ciagnac was za dojce jak to robią na zachodzie. Potem beda jezdzic mercedesami ,a wy rowerami.Wiec to tak chcą zbudować ten kryzys i wojne domowa pomiedzy muzulmanami a chrześcijanami, bo to sa Żydzi, Judaizmu tu nie ma,ale jest wszechobecny,od bankow po nieruchomosci az po sklep nieopodal,po pana posla w sejmie

A wiec zastanów sie Polaku w co cie wplątują i oczekują, ze bedziesz płacić im lenno za obcokrajowców. 

Przeciez to jest antypolskie

Portret użytkownika axell69

Za  nie długo rozpoczyna się

Za  nie długo rozpoczyna się też wielki   maraton zwany "Koperciarze   i trzech króli"    a chwilkę  później - Róbta co   chceta tylko dajcie kasę i tak w kółko rok w rok , stulecia  całe a naród  jaki był  taki  będzie  beznadziejnie   głupi 

„Dopóki nie staną się świadomi, nigdy się nie zbuntują, a dopóki się nie zbuntują, nie mogą stać się świadomi”.
-George Orwell, 1984

Portret użytkownika ​euklides

Mafia nie rozumie niczego

Mafia nie rozumie niczego poza siłą, więc będa tak dokręcać śrubę aż ktoś w końcu pęknie i ich fizycznie uszkodzi. Tak to jest jak ktoś jest nie tylko niemoralny, ale i głupi. I dopiero będą lamenty i cała mafia się jak zwykle w lamentach zjednoczy, i nawet lewica będzie się modlić jak po zaciukaniu Adamowicza.

Skomentuj