Grudzień 2021

Delfiny przekazują informacje zmieniając głośność gwizdania

Nowe badanie przeprowadzone przez kalifornijskich naukowców wykazało, że delfiny mogą przekazywać przydatne informacje swoim towarzyszom, zmieniając amplitudę, czyli głośność ich gwizdów, podczas gdy kombinacja częstotliwości dźwięku w każdym z ich gwizdów pozostaje czysto indywidualna, nie zmienia się od niemowlęctwa i służy jako rodzaj podpisu dla każdej osoby. 

Odkrycia sugerują, że delfiny butlonosy mogą używać komunikacji inaczej niż ludzie. Według autorki nowego badania na ten temat, Brittany Jones z National Marine Mammal Foundation w San Diego w Kalifornii, sekwencja częstotliwości w ich przypadku działa jak własny znak wywoławczy, ale wzorzec amplitudy „wypowiedzi” zmienia się z prawie każdym nowym dźwiękiem - mogą zmieniać amplitudę, aby przekazywać sobie dodatkowe informacje.

 

Delfiny butlonosy uważane są za najbardziej znane i rozpowszechnione delfiny, ich długość ciała wynosi od 2 do 4 m, waga od 150 do 650 kg. Żyją średnio 20 lat, ale mogą żyć ponad 40. Od prawie 60 lat naukowcy badają charakterystyczne gwizdy delfina butlonosego Tursiops truncatus. Jednak dość trudno jest uchwycić różnicę w amplitudzie u zwierząt podwodnych, które nieustannie poruszają się w różnych kierunkach. 

 

Teraz ulepszona technologia umieszczania podwodnych mikrofonów – hydrofonów – wraz z bardziej wyrafinowanym sprzętem do analizy dźwięku i bardziej kontrolowanym środowiskiem w zakresie przeprowadzania eksperymentów, umożliwiła rejestrowanie amplitud gwizdów delfinów z dużo większą dokładnością.

 

Jones i jej współpracownicy wykorzystali tę technologię do nagrania około 50 powtórzeń charakterystycznych gwizdów ośmiu dorosłych delfinów żyjących w naturalnych basenach z wodą morską w zatoce San Diego. Delfiny te były wykorzystywane w ramach programu marynarki wojennej na ssaki morskiej, uruchomionego w 1962 r., w celu testowania podwodnych systemów biotechnologicznych wykorzystujących zwierzęta do technologii. Służą do wyszukiwania i wydobywania podwodnych obiektów, zbierania danych środowiskowych i hydrologicznych za pomocą przyrządów zamontowanych na zwierzętach, a także wspomagania nurków i odpierania ataków przez podwodnych sabotażystów. Jako zwierzęta doświadczalne wykorzystuje się zwykle duże ssaki morskie – głównie delfiny butlonose i lwy morskie.

 

Eksperymenty wykazały tendencję do zwiększania głośności, gdy delfiny gwizdały z mniejszą częstotliwością, ale poza tym nie zaobserwowano wyraźnych wykresów amplitudy u delfinów lub gwizdów tego samego delfina. Z każdym gwizdkiem niektóre części „wypowiedzi” brzmiały głośniej, inne ciszej. 

 

Ponadto powtarzanie tego samego „słowa” zdarzało się w kółko, co nie mogło być przypadkiem. Naukowcy zasugerowali więc, że w ten sposób delfiny mogą przekazywać dodatkowe informacje, na przykład zgłaszać swoje położenie, poziom pobudzenia, status rozrodczy i czy w pobliżu znajduje się drapieżnik.

 

Artykuł na ten temat został opublikowany w czasopiśmie Behavioral Processes.


Merkury okazuje się być najbliższą planetą Ziemi

Która planeta jest najbliżej Ziemi? Zdrowy rozsądek podpowiada, że ​​jest to Mars lub Wenus, nasi najbliżsi sąsiedzi. Z tych dwóch Wenus jest bliżej Ziemi niż jakakolwiek inna planeta, a jej orbita jest najbliżej naszej. Ale Wenus nie jest najbliższą planetą przez ponad połowę czasu, jak wskazano w nowym artykule w Physics Today - okazuje się, że wtedy najbliższą planetą jest Merkury.

W rzeczywistości naukowcy, którzy napisali ten artykuł, obliczyli i odkryli, że średnio Merkury jest najbliższą planetą nie tylko Ziemi, ale wszystkich innych planet Układu Słonecznego.

 

Naukowcy opracowali symulację Układu Słonecznego, w którym wszystkie planety poruszają się po swoich orbitach. Pozwalają planetom krążyć po orbicie przez tysiące symulowanych lat, jednocześnie obliczając odległość między dowolnymi dwoma z nich. Naukowcy następnie uśrednili te wartości razem, aby określić, które planety są najbliżej siebie w czasie.


Co zaskakujące, odkryli, że Merkury był najbliższą planetą wszystkich siedmiu innych planet. Może wydawać się to niemożliwe, ale ma to sens, jeśli weźmie się pod uwagę, że każda planeta spędza około połowy swojego czasu po przeciwnej stronie Słońca. W przypadku Ziemi, chociaż Wenus zbliża się do Ziemi, spędza również dużo czasu bardzo, bardzo daleko.

 

Jest to zupełnie inny sposób obliczania „najbliższej planety” niż ten, który zna większość ludzi. Zwykle odległość od jednej planety do drugiej odnosi się do odległości między orbitami dwóch planet. Ale wynik pokazuje, że jeśli chodzi o określenie najbliższej Ziemi planety, istnieje kilka sposobów, aby to zrobić.


Cena kryptowalut spada,bo wiele krajów zacieśnia nad nimi kontrolę

Kryptowaluty są w tym tygodniu w wielkiej gorączce, a ich wartość gwałtownie spada. Bitcoin i Ethereum straciły na wartości prawie 7% w świetle nowych obaw przed ściślejszą regulacją walut cyfrowych.

 

Spadek nastąpił po tym, jak Bank Centralny Rosji ogłosił, że będzie weryfikował transakcje związane z kryptowalutami.

 

Tymczasem Bank Rezerw Indii wezwał parlament do przyjęcia przynajmniej wstępnej wersji ustawy, która będzie regulować korzystanie z kryptowalut.

 

Analitycy z CoinDesk, serwisu informacyjnego specjalizującego się w bitcoinach i walutach cyfrowych, przypisują to obawom o nowe decyzje regulacyjne, które Rezerwa Federalna USA może podjąć w 2022 roku.

 

Według CoinDesk, Bitcoin spadł we wtorek o ponad 7% do 47 330 dolarów, o ponad 30% poniżej rekordowego poziomu 68 990 dolarów.

 


Naukowcy odkryli, w jaki sposób czerwone mięso prowadzi do zawałów serca i udarów

Eksperci z Cleveland Clinic odkryli, że zamiłowanie do czerwonego mięsa jest obarczone zwiększonym ryzykiem zawału serca i udaru mózgu z powodu wytwarzania substancji, która uszkadzają układ sercowo-naczyniowy podczas trawienia. Poinformowano o tym w nowym artykule opublikowanym w czasopiśmie Nature Microbiology.

Wcześniej ta sama grupa badaczy zauważyła, że ​​N-tlenek trimetyloaminy – produkt uboczny powstający, gdy bakterie jelitowe trawią pewne składniki odżywcze z czerwonego mięsa i innych pokarmów zwierzęcych – zwiększa ryzyko udaru mózgu i chorób serca. W procesie przekształcania karnityny w TMAO powstaje pośredni metabolit gamma-butyrobetaina.

 

Wiele drobnoustrojów może przekształcić karnitynę w gamma-butyrobetainę, ale tylko kilka z nich przekształca następnie gamma-butyrobetainę w TMAO. Najczęściej robi to bakteria Emergencia timonensis, która występuje w dużych ilościach w kale wszystkożerców, a w małych w kale wegetarian.

 

Naukowcy pobrali próbki osocza na czczo od prawie 3000 ochotników i zbadali zawartość gamma-butyrobetainy w próbkach. Porównując poziomy gamma-butyrobetainy z danymi klinicznymi, naukowcy odkryli, że im wyższy poziom we krwi, tym częściej uczestnicy badania doświadczali udarów, zawałów serca i innych chorób sercowo-naczyniowych.

 

Eksperymenty na myszach i badanie kału uczestników badania wykazały, że wzrost stężenia bakterii Emergencia timonensis przyczynia się do wyraźniejszego przetwarzania gamma-butyrobetainy w TMAO. Naukowcom udało się zidentyfikować klaster sześciu genów w mikroorganizmach jelitowych odpowiedzialnych za wykorzystanie gamma-butyrobetainy. Okazało się, że obecność gamma-butyrobetainy sprzyja aktywnej pracy wszystkich sześciu genów, z których cztery odgrywają główną rolę w konwersji gamma-butyrobetainy do TMAO.

 

Naukowcy uważają, że odkryty zespół genów może w przyszłości stać się celem do walki z jednym z czynników chorób układu krążenia. W międzyczasie zalecają nie nadużywać czerwonego mięsa - drób i ryby mogą stać się bezpieczniejszymi źródłami białka.


Rosyjska rakieta „Angara A5” na skutek awarii może spaść na Ziemię w niekontrolowany sposób

W poniedziałek, rosyjska agencja kosmiczna Roscosmos, wystrzeliła rakietę Angara A5. Pojazd zmierzał w kierunku tzw. „grobowej orbity” - obszaru przestrzeni wokół Ziemi, gdzie satelity zwykle trafiają pod koniec swojego okresu eksploatacji. Jednak zanim rakieta dotarła do miejsca docelowego, jej silnik górnego stopnia uległ awarii w dwie sekundy po drugim odpaleniu. W rezultacie rakieta i jej atrapa utknęły na bardzo niskiej orbicie okołoziemskiej i nieuchronnie spadną na powierzchnię naszej planety.

 

Według niektórych ekspertów rakieta jest tak nisko, że oczekuje się jej niekontrolowanego powrotu do atmosfery. Masa rakiety i ładunku wynosiła „około czterech ton”, a to wystarczająca masa aby niektóre jej części mogły dotrzeć do powierzchni Ziemi.

 

Jest to bardzo podobna sytuacja jak w przypadku chińskiej rakiety Long March 5B, która spadła na Ziemię w niekontrolowany sposób tej wiosny. Należy jednak zauważyć, że Długi Marsz ważył 22,5 tony metrycznej - znacznie więcej niż rosyjska rakieta. 

Chociaż Angara prawdopodobnie spłonie rozpadając się na małe w większości nieszkodliwe kawałki, nadal jest to dość wstydliwe niepowodzenie dla rosyjskich wysiłków kosmicznych – zwłaszcza biorąc pod uwagę kontrowersje, jakie jej budowa wywoływała w Rosji w ciągu ostatnich lat. 

 

Angara to rodzina rosyjskich rakiet nośnych, które mają zastąpić dotychczas wykorzystywane rakiety: Sojuz, Proton i Zenit. Pierwszy udany start rakiety z rodziny Angara odbył się 9 lipca 2014 roku z kosmodromu Plesieck. Najcięższe warianty Angary będą nośnością porównywalne do rakiet: Delta IV Heavy, Atlas V, Ariane 5 ECA, Chang Zheng 5, Falcon 9 i GSLV Mk III.


Elon Musk odrzuca twierdzenia, że ​​jego satelity zaśmiecają przestrzeń kosmiczną

Elon Musk odrzucił twierdzenia Chin, że ​​jego projekt Internetu satelitarnego Starlink zajmuje zbyt dużo miejsca w kosmosie. Jego zdaniem na orbitach blisko Ziemi można zmieścić „dziesiątki miliardów” satelitów.

Jego komentarze pojawiły się po tym, jak szef Europejskiej Agencji Kosmicznej (ESA) ogłosił, że Musk „ustanawia własne zasady” dla rozwijającego się komercyjnego przemysłu kosmicznego.

 

Musk trafił na pierwsze strony gazet w tym gdy Chiny oficjalnie poskarżyły się, że ich stacja kosmiczna została zmuszona do unikania kolizji z satelitami SpaceX systemu Starlink. Zdaniem chińskiej agencji kosmicznej w tym roku były już dwa „bliskie spotkania” z satelitami Starlink. Incydenty miały miejsce 1 lipca i 21 października, jak wynika z dokumentu przedłożonego w tym miesiącu przez Chiny do Biura ONZ ds. Przestrzeni Kosmicznej.

 

Incydenty leżące u podstaw skarg wniesionych do agencji kosmicznej ONZ nie zostały jeszcze niezależnie potwierdzone. Chiny oskarżyły również Stany Zjednoczone o narażanie astronautów na niebezpieczeństwo poprzez ignorowanie ich zobowiązań wynikających z traktatów kosmicznych.

„Kosmos jest ogromny, a satelity są bardzo małe”, powiedział Musk 

Musk odrzucił również sugestie, że jego projekt Starlink Internet Services skutecznie zniechęca konkurentów w branży satelitarnej, mówiąc, że na orbicie ziemskiej jest wystarczająco dużo miejsca dla satelitów.

„To nie jest sytuacja, w której jakoś blokujemy innych. Nikomu nie przeszkadzaliśmy i nie zamierzamy” – powiedział - „Kilka tysięcy satelitów to nic. To jak kilka tysięcy samochodów na Ziemi, to nic” 

W tym miesiącu Josef Aschbacher, dyrektor generalny ESA, ostrzegł, że tysiące satelitów komunikacyjnych wystrzelonych przez Starlink pozostawi konkurentów z dużo mniejszą przestrzenią. Inni eksperci stwierdzili, że potrzebne są znacznie większe odległości, aby zapobiec kolizjom między statkami kosmicznymi, niż przewidywał Musk.

 

Naukowcy zgłaszali również wcześniej obawy dotyczące ryzyka kolizji w kosmosie i wezwali światowe rządy do podzielenia się informacjami na temat około 30 tysięcy satelitów i innych kosmicznych śmieci krążących wokół Ziemi.

 

SpaceX wystrzelił już do tej pory prawie 1900 satelitów telekomunikacyjnych konstelacji Starlink i planuje wystrzelić kolejne tysiące z nich.


W Izraelu ptasia grypa zabija żurawie

Ofiarami ptasiej grypy, która wybuchła w Izraelu, padło 2 tys. żurawi, które zamieszkiwały teren rezerwatu na północy kraju. Poinformowali o tym kierownicy rezerwatu i władze izraelskie.

Wirus ptasiej grypy jest obserwowany w Izraelu co roku, ale niedawna epidemia jest znacznie większa niż zwykle. Oprócz 2 tys. zgonów żurawi z powodu wirusa, około 10 tys. jest obecnie zarażonych.

 

Co roku żurawie przylatują do Izraela w sezonie jesiennym, lecąc do Afryki. Ptaki zatrzymują się na chronionym obszarze Doliny Hula, a następnie większość z nich kontynuuje swoją drogę. W tym roku w dolinie pozostało około 40 tysięcy ptaków.

 

Zarządzający obszarami chronionymi i władze kraju obawiają się wybuchu ptasiej grypy na dużą skalę, która może mieć wpływ na liczebność populacji ptaków. Wirus H5N1 rzadko przenosi się na ludzi, ale znane są przypadki, kiedy tak się stało. Według danych WHO od 2003 roku infekcja pochłonęła życie 459 osób. Prawie wszyscy byli obywatelami Indonezji, Egiptu i Wietnamu.

 


Chińczycy opracowują „prokuratora” AI, który może tworzyć akty oskarżenia jak w filmie Raport Mniejszości

Naukowcy z Chin twierdzą, że jako pierwsi na świecie stworzyli maszynę, która za pomocą sztucznej inteligencji może oskarżać ludzi o przestępstwa. Według naukowców „prokurator” AI może wnieść akt oskarżenia z ponad 97-procentową dokładnością jedynie na podstawie słownego opisu sprawy.

Cyfrowy prokurator został zbudowany i przetestowany przez Ludową Prokuraturę Szanghaj Pudong, największy i najbardziej ruchliwy okręg prokuratorski w państwie środka.

 

Według profesora Shi Yonga, dyrektora Laboratorium Big Data i Zarządzania Wiedzą Chińskiej Akademii Nauk oraz głównego badacza projektu, technologia może zmniejszyć codzienne obciążenie prokuratorów, pozwalając im skoncentrować się na bardziej złożonych sprawach. System ma potencjał, by w pewnym stopniu zastąpić prokuratorów w procesie podejmowania decyzji.

 

Wykorzystanie technologii sztucznej inteligencji w organach ścigania rozszerza się na całym świecie. Niektórzy niemieccy prokuratorzy używają technologii sztucznej inteligencji, takich jak rozpoznawanie wzorców i kryminalistyki cyfrowej, aby poprawić szybkość i dokładność prowadzonych spraw, ale to chińscy prokuratorzy przodują i jako pierwsi zastosowali sztuczną inteligencję już w 2016 roku. Wielu z nich używa teraz narzędzia AI znanego jako System 206. Narzędzie to może ocenić siłę dowodów, warunki aresztowania i zagrożenie publiczne ze strony podejrzanego.

Ale wszystkie istniejące narzędzia sztucznej inteligencji odgrywają ograniczoną rolę, ponieważ nie są zaangażowane w proces podejmowania decyzji w celu wniesienia zarzutów i skazania. Podejmowanie takich decyzji będzie wymagało od maszyny zidentyfikowania i usunięcia z akt sprawy wszystkiego, co nie ma związku z przestępstwem, bez usuwania przydatnych informacji.

 

Maszyna będzie również musiała przekształcić złożony, ciągle zmieniający się ludzki język w standardowy format matematyczny lub geometryczny, który może zrozumieć komputer. Chińskie firmy internetowe opracowały potężne narzędzia do przetwarzania języka naturalnego, ale często wymagają do działania dużych komputerów, do których prokuratorzy nie mają dostępu.

 

Prokurator AI opracowany przez zespół profesora Shi, może działać na każdym komputerze stacjonarnym. Dla każdego podejrzanego sporządzi akt oskarżenia w oparciu o 1000 cech pochodzących z tekstu opisu przypadku wygenerowanego przez człowieka, z których większość jest zbyt mała lub abstrakcyjna, aby miała sens dla człowieka. System 206 następnie ocenia dowody.

Maszyna została „przeszkolona” dla ponad 17 tys. przypadków w latach 2015-2020. Obecnie jest w stanie zidentyfikować i ścigać osiem najczęstszych przestępstw w Szanghaju. Obejmują one oszustwa związane z kartami kredytowymi, hazardem, lekkomyślną jazdą samochodem, umyślnemu wywoływaniem obrażeń ciała, utrudnianiem wykonywania obowiązków, kradzieżami, oszustwami i „podżeganiem do kłótni i wzniecaniem zamętu”, czyli kategorią oskarżenia najczęściej używaną do tłumienia protestujących.

 

Twórcy systemu stwierdzili, że Prokurator AI wkrótce stanie się potężniejszy dzięki ulepszeniom. Będzie mógł rozpoznać mniej powszechne przestępstwa i wnieść kilka zarzutów przeciwko jednemu podejrzanemu. Nie wiadomo, kiedy i czy technologia znajdzie zastosowanie w innych częściach Chin. 


Czy wędrujące planety stanowią zagrożenie dla Ziemi?

Grupa astronomów, korzystając z danych z kilku teleskopów Europejskiego Obserwatorium Południowego (ESO) i innych instrumentów, odkryła co najmniej 70 nowych wędrujących planet w naszej galaktyce. Według obliczeń naukowców, w Drodze Mlecznej może znajdować się kilka miliardów takich wędrujących ciał niebieskich. o ich istnieniu dowiedzieliśmy się stosunkowo niedawno i nadal nie wiemy czy i jak może to zagrażać Ziemi.

 

W rzeczywistości ludzkość nie wie tyle o tym, co dzieje się poza Układem Słonecznym, ile by chcieli naukowcy. A teraz nadal trwa okres aktywnego gromadzenia wiedzy, co w dużej mierze wiąże się z poprawą technicznych możliwości obserwacji. Nawet o naszym domu, o samym Układzie Słonecznym, ludzie mają bardzo małą wiedzę jak na kosmiczne standardy.

 

Owszem, w pobliżu Ziemi prawie wszystkie ciała niebieskie są policzone i uwzględniane w podręcznikach, ale w kwestii tego co na przykład znajduje się poza orbitą Neptuna, często możemy tylko zgadywać i polegać na badaniach teoretycznych. Na przykład - według współczesnej teorii około jeden rok świetlny od Słońca znajduje się hipotetyczny obszar Układu Słonecznego - obłok Oorta - to tam powstają komety długookresowe, których okres obrotu wokół Słońca trwa ponad 200 lat. Ale nie można było zobaczyć, jak wygląda ta chmura, bo była za daleko. Najszybsza sonda kosmiczna opuszczająca Układ Słoneczny, Voyager 1, poleci tam dopiero po tysiącach lat i najprawdopodobniej nie będzie wtedy już działać. Nie da się też zobaczyć obłoku Oorta za pomocą teleskopów - współczesna optyka jeszcze nie jest do tego zdolna.

 

Poza Układem Słonecznym sytuacja jest jeszcze bardziej skomplikowana. Ludzkość może obserwować właściwie tylko bardzo jasne źródła, takie jak gwiazdy. Większość innych obiektów znajduje się za pomocą obliczeń matematycznych i obserwując jasność bardziej zauważalnych obiektów. To właśnie zmiana światła, zniekształcenie propagacji promieniowania elektromagnetycznego pod wpływem grawitacji od innych obiektów, pozwoliło ludziom widzieć niewidzialne - znajdować planety w pobliżu innych gwiazd. Tak więc zwykle egzoplaneta znajduje się na podstawie przyciągania grawitacyjnego, jakie wywiera na swoją gwiazdę (metoda prędkości radialnej) lub jasności układu, który jest słabszy, gdy planeta przechodzi przed gwiazdą (metoda tranzytu). 

Ale to nie zadziała w przypadku „wędrujących planet”, ponieważ nie są one związane grawitacją z gwiazdami. Są to planety, które z jakiegoś powodu oderwały się od grawitacji swojej gwiazdy i odleciały w przestrzeń kosmiczną. W 2011 roku naukowcy na podstawie pomiarów sugerowali, że może istnieć wiele takich planet - bez swojej „rodzimej” gwiazdy, a w 2021 roku grupa europejskich naukowców była w stanie wykryć niewielką ich część bardzo ciekawą metodą. 

 

Europejscy eksperci wykorzystali fakt, że w ciągu kilku milionów lat, które minęły od ich powstania, planety te wciąż są wystarczająco gorące, aby świecić w widmie podczerwonym. Dzięki temu są dostępne do bezpośredniego wykrywania za pomocą czułych kamer zamontowanych na dużych teleskopach.

 

Mówiąc w uproszczeniu, zwykłym okiem nie zobaczysz kogoś w całkowicie ciemnym pomieszczeniu, bo nic go nie oświetla, ale możesz użyć kamery na podczerwień i zobaczyć jego termiczną poświatę. Dokładnie taką technologię obserwacji w podczerwieni będzie wykorzystywał wystrzelony niedawno kosmiczny teleskop Jamesa Webba - JWST. Prawdopodobnie wykryje on bardzo wiele wędrujących planet.

 

Jednak ​​ta metoda działa tylko na planety, które są jeszcze gorące i mają wystarczającą wielkość. Dlatego wszystkie znalezione wędrujące planety mają masę porównywalną do masy Jowisza, czyli ponad 300 razy większą niż masa Ziemi. To znaczy najprawdopodobniej istnieją małe wędrujące planety, podobne do wielkości Ziemi, ale jak dotąd nie zdołaliśmy ich wykryć.

 

Aby znaleźć te 70 planet, naukowcy wykorzystali dane z ponad 20-letnich obserwacji. Jednocześnie, biorąc pod uwagę ogromne rozmiary przestrzeni kosmicznej, szansa na trafienie na tak wędrującą planetę (nawet jeśli w Drodze Mlecznej jest ich kilka miliardów) jest nadal praktycznie zerowa. Poza układami gwiezdnymi przestrzeń jest pusta, prawie nie ma w niej materii. Oznacza to, że nawet jeśli taka planeta znajduje się na ścieżce Układu Słonecznego, jest bardzo mało prawdopodobne, aby wpłynęło to na życie Ziemian.

Jednak taka planeta może wywołać na tyle duże reperkusje, że zmienią się orbity aktualnych planet, co w przypadku Ziemi mogłoby się wiązać z poważnymi zmianami klimatycznymi. Nie można też wykluczać, że wpływ grawitacyjny takiej pobliskiej planety wędrującej może sprowadzić na naszą część przestrzeni kosmicznej więcej kosmicznego gruzu co mogłoby w konsekwencji grozić regularnym ostrzałem asteroidami.

 


Naukowcy będą obserwować Amazonkę z kosmosu

Biorąc pod uwagę rozmiar i złożoność ekosystemu Amazonii, naukowcy wykorzystują satelity do zdalnego prowadzenia badań hydrologicznych. NASA planuje wystrzelić dwa dedykowane satelity hydrologiczne - satelitę SWOT do badania topografii wód powierzchniowych i oceanów oraz satelitę NASA ISRO SAR.

 

Dorzecze Amazonki jest największym dorzeczem na świecie. A teraz jest to także jedno z największych „laboratorium”. W sumie dorzecze Amazonki obejmuje siedem krajów i zasila 4 z 10 największych rzek na świecie. Dorzecze obejmuje gęsty las deszczowy, rozległe tereny zalewowe i połączone ze sobą tereny podmokłe. 

 

W regionie występują również duże opady deszczu - około 2200 milimetrów rocznie. Głębsze poznanie hydrologii regionu jest niezwykle ważne, zwłaszcza w świetle zachodzących zmian środowiskowych – wzrostu liczby powodzi, susz, a także czynnika ludzkiego: budowy zapór i wylesiania.

 

Naukowcy planują ocenić opady deszczu, jakość ekosystemów wodnych, zmiany środowiskowe i nie tylko przez pryzmat teledetekcji. Ma to na celu uzyskanie nowego spojrzenia na cykl wodny w Amazonii, jednocześnie identyfikując wyzwania i luki w wiedzy na potrzeby przyszłych badań w regionie. Zdaniem autorów, badania doprowadzą do opracowania kompleksowego programu monitoringu i badań dla całego dorzecza.

 

Wyniki badań opublikowano w czasopiśmie Reviews of Geophysics.


Odkryto największą w historii grupę samotnych planet

Astronomowie odkryli co najmniej 70 nowych samotnych planet w Drodze Mlecznej. Jest to największa jak dotąd grupa planet niezwiązanych z żadną gwiazdą,  jaką odkryto do tej pory.

 

Samotne planety to obiekty o masach porównywalnych z masami planet w Układzie Słonecznym, które nie krążą wokół żadnej gwiazdy i samodzielnie przemierzają kosmos. Do tej pory nie poznaliśmy wielu takich obiektów, ale teraz astronomowie dokonali ważnego odkrycia w tym temacie.

 

Samotne planety są wręcz niemożliwe do sfotografowania, ponieważ są daleko od jakichkolwiek gwiazd, a zatem nie są podświetlone przez żadne obiekty. Jednak zespół badawczy z francuskiego Laboratoire d’Astrophysique de Bordeaux i austriackiego University of Vienna wykorzystał fakt, że planety nawet kilka milionów lat po powstaniu wciąż są na tyle gorące, że emitują pewne światło. Astronomowie użyli zatem danych pozyskanych na przestrzeni ostatnich 20 lat z licznych teleskopów naziemnych i kosmicznych.

Położenie nowo odkrytych samotnych planet - źródło: ESO/N. Risinger (skysurvey.org)

Pomiar niewielkich ruchów, kolorów i jasności dziesiątek milionów źródeł światła na dużym obszarze nieba pozwolił zidentyfikować nawet najciemniejsze samotne planety. Podczas tego badania odkryto łącznie co najmniej 70 takich egzoplanet.

 

Naukowcy twierdzą, że najnowsze odkrycie może dostarczyć cennych wskazówek na temat powstawania samotnych planet. Badacze zamierzają wykorzystać tę technikę do wykrywania kolejnych takich obiektów w kosmosie.

 


Elon Musk wywołuje wściekłość w Chinach. Chińska stacja kosmiczna uniknęła kolizji z satelitami Starlink

Dyrektor generalny SPACEX, Elon Musk, zmierzył się z gniewem chińskich obywateli w Internecie po tym, jak ich stacja kosmiczna została podobno zmuszona do podjęcia działań omijających, aby uniknąć kolizji z satelitami Starlink.

W poniedziałek chińscy obywatele zjednoczyli się przeciwko kosmicznym ambicjom miliardera technologicznego po tym, jak satelity Starlink Internet Services, oddziału firmy lotniczej Musk SpaceX, dwukrotnie „blisko” spotkały się z chińską stacją kosmiczną. Według dokumentu przedłożonego przez Chiny agencji kosmicznej ONZ, incydenty miały miejsce 1 lipca i 21 października br.

 

W gazetach Pekin skarżył się, że incydent, powiązany z niebezpiecznym zdarzeniem, „stanowi zagrożenie dla życia lub zdrowia astronautów przebywających na chińskiej stacji kosmicznej”.

 

„W tym okresie satelity Starlink wystrzelone przez amerykańską firmę Space Exploration Technologies Corporation (SpaceX) dwukrotnie spotkały się z Chińską Stacją Kosmiczną.

„Ze względów bezpieczeństwa Chińska Stacja Kosmiczna wdrożyła zapobiegawcze kontrole unikania kolizji odpowiednio 1 lipca i 21 października 2021 r.

„Ze względów bezpieczeństwa Chińska Stacja Kosmiczna podjęła inicjatywę przeprowadzenia manewru unikowego późnym wieczorem, aby uratować się od potencjalnej kolizji między dwoma statkami kosmicznymi”.

 

Chiny powołały się również na Artykuł VI Traktatu o Przestrzeni Kosmicznej, który został podpisany przez wszystkie mocarstwa kosmiczne na świecie i stanowi podstawę międzynarodowego prawa kosmicznego.

 


Szybujące „aeroboty” będą badać kwaśne chmury Wenus

Wenus jest planetą skalistą bardzo podobną do Ziemi. Jednak z racji jej pozycji orbitalnej i bliższej odległości od Słońca ewolucja tego globu przebiegała nieco inaczej niż na naszej Ziemi. Doszło tam do monstrualnego globalnego ocieplenia. Z tego powodu naukowcy studiują atmosferę Wenus aby dowiedzieć się jaki los może nas czekać w przyszłości. Do badań po raz pierwszy zaplanowano wykorzystanie specjalnych dronów.

 

Według wielu danych uzyskanych przez naukowców do tej pory, Wenus była kiedyś zupełnie inną planetą niż jest teraz. Jednak około 500 milionów lat temu wydarzyło się tam jakieś katastrofalne zjawisko, które zmieniło ją nie do poznania - zdarzenie to spowodowało samoprzyspieszający się rozwój efektu cieplarnianego, co doprowadziło do powstania „trującego piekła”, które obserwujemy na powierzchni dzisiejszej planety. 

 

Właśnie z tego powodu badania Wenus dostarczają cennych informacji o ewolucji warunków na planecie, które mogą służyć jako podstawa do badania ewolucji innych planet.

W nadchodzących latach NASA planuje wysłać na Wenus kilka misji kosmicznych, aby zbadać górną warstwę atmosfery planety, gdzie temperatury i ciśnienie atmosferyczne są utrzymywane na poziomie porównywalnym z ziemskim. Z pomocą NASA inżynierowie z University of West Virginia w Stanach Zjednoczonych opracowują oprogramowanie, które pozwoli samolotom balonowym - aerobotom - eksplorować Wenus w małych konstelacjach.

 

Głównym celem projektu jest opracowanie oprogramowania, które pozwoli hybrydowym aerobotom badać atmosferę Wenus. Aby osiągnąć ten cel, konieczna jest optymalizacja tras podróży tych balonowych dronów, dokładne określenie lokalizacji wszystkich aerobotów w atmosferze planety oraz koordynacja wspólnej pracy aerobotów w konstelacjach.

 


Za 200 milionów lat na Ziemi pojawią się ogromne „góry somalijskie”

Oblicze planety Ziemia stale się zmienia, ponieważ płyty tektoniczne pod nami nieustannie się poruszają i tworzą góry i oceany. Pasma górskie znane dzisiaj za setki milionów lat mogą wyglądać inaczej i mogą się pojawić jeszcze większe wypiętrzenia niż Himalaje czy Andy.

Miliony lat temu na naszej planecie był tylko jeden kontynent - Pangea, który potem rozpadł się na obecne kontynenty. Wiemy o tym wszystkim dzięki pracy paleogeografów, którzy używają specjalnego oprogramowania do przywracania wyglądu naszej planety z przeszłości. 

 

Oprócz tego badacze z tej dziedziny mogą opowiedzieć o tym, jakie cechy klimatyczne i ekologiczne posiadała Ziemia tysiące i miliony lat temu. Naukowcy podjęli się ostatnio odwrotnego zadania – przewidzieli, jak będzie wyglądała nasza planeta za 200 milionów lat. Jeśli ich przewidywania się sprawdzą, na Ziemi powstaną nowe, ogromne „góry somalijskie”.

 

Co ciekawe oprócz Pangei na naszej planecie były inne superkontynenty. Na przykład Rodinia mogła istnieć 750 milionów lat temu, a Pannotia mogła istnieć 540 milionów lat temu. Niektórzy naukowcy uważają, że w przyszłości obecne kontynenty zostaną zjednoczone w kolejny superkontynent, który od dawna nazywa się Pangea Ultima.

 

Naukowcy z Uniwersytetu w Utrechcie z Holandii, próbowali przewidzieć, jak będzie wyglądała nasza planeta po 200 milionach lat. Wielokrotnie zastanawiano się, czy za pomocą zastosowanych technologii, można antycypować przyszłość. Początkowo nie wydawało się to możliwe, bo o słuszności prognoz można by się przekonać dopiero po milionach lat. Ale potem okazało się, że będzie to bardzo ekscytujący eksperyment myślowy.

 

W ramach prac naukowych, których wyniki zostały opisane w publikacji portalu Science Alert, naukowcy wzięli pod uwagę geologiczne prawa formowania się pasm górskich. Na poniższym filmie możesz dokładnie zobaczyć, jak będą się poruszać obecne kontynenty w ciągu najbliższych milionów lat. Oczekuje się, że miliony lat później terytorium Afrykańskiej Republiki Somalii oddzieli się od Afryki i zderzy się z ziemiami Indii. W wyniku tego zderzenia z dużym prawdopodobieństwem powstają ogromne góry, którym już nadano nazwę „Somali”. Znajdą się one w regionie pomiędzy Madagaskarem a Afryką i będą zakrzywione jak obecny system górski Karpat.


Jednocześnie, jak zauważają autorzy pracy naukowej, północno-zachodnie Indie zostaną najpierw głęboko pochowane na głębokości 50 kilometrów. Jednak w wyniku ruchu płyt lądy te po pewnym czasie wyłonią się ponownie. To zupełnie normalne zjawisko, o istnieniu którego naukowcy wiedzieli od dawna. Według obliczeń niektórych naukowców około 70% skorupy ziemskiej, która znajdowała się na powierzchni 150-200 milionów lat temu, obecnie ginie w płaszczu ziemskim.

 

 


„Latające spodki” będą badać Księżyc

Wszystko wskazuje na to, że wkrótce nad powierzchnią Księżyca będą latać latające spodki. Nie będą to jednak wytwory pozaziemskiej cywilizacji ale naszej nauki. Eksperci przetestowali już podobny mechanizm w laboratorium na Ziemi. Latający spodek będzie mógł latać z wykorzystaniem siły odpychania elektrostatycznego.

Podczas gdy zwykle myślimy o latających spodkach jako statkach używanych przez kosmitów w filmach science fiction, naukowcy z MIT proponują wykorzystanie jednego ze swoich projektów do eksploracji Księżyca. Jak zapewniają twórcy, urządzenie to jest w stanie unosić się nad powierzchnią Księżyca dzięki sile odpychania elektrostatycznego.

 

Księżyc nie posiada ochronnej atmosfery, więc jego powierzchnia jest bezpośrednio wystawiona na działanie plazmy kosmicznej i promieni ultrafioletowych ze Słońca. Prowadzi to do tego, że jego gleba staje się naładowana dodatnio i pył księżycowy wznosi się na metr nad powierzchnię - ten sam efekt występuje, gdy naładowany statycznie grzebień przyciąga włosy do siebie.

 

Już wcześniej naukowcy proponowali wykorzystanie tego zjawiska w szybowcu kosmicznym, który mógłby badać powierzchnię obiektów atmosferycznych. Założono, że gdyby skrzydła szybowca były pokryte materiałem takim jak mylar, to dodatnio naładowana powierzchnia księżyca i szybowca odpychałyby się nawzajem, powodując lewitację.

 

Chociaż taka konfiguracja mogłaby działać na małych asteroidach, według twórców MIT grawitacja na większych ciałach niebieskich, takich jak Księżyc, nadal pociągałaby szybowiec w dół. Dlatego urządzenie podobne do latającego spodka jest bardziej odpowiednie dla satelity ziemskiego. Bezzałogowy pojazd będzie w stanie zwiększyć siłę odpychania elektrostatycznego, emitując wiązki ujemnie naładowanych jonów na zewnątrz i nadając sobie ładunek dodatni, jednocześnie emitując dodatnio naładowane jony w dół na powierzchnię Księżyca, zwiększając jego ładunek dodatni.

 

Jony te będą dozowane przez dysze na miniaturowych pędnikach jonowych w górę iw dół, które mogą zasilać ciecz jonową (stopioną sól) pochodzącą z podłączonego zbiornika pokładowego. Takie silniki są już wykorzystywane do manewrowania małymi satelitami w przestrzeni kosmicznej.