Globalny popyt na panele słoneczne stwarza „ryzyko globalnego ocieplenia” ze względu na produkcję aluminium

Kategorie: 

Źródło: Pixabay.com

Ponieważ kraje na całym świecie dążą do osiągnięcia celów zerowych emisji dwutlenku węgla, nowe badanie zwróciło uwagę na obszar troski o środowisko w produkcji paneli słonecznych. Australijskie badanie wykazało, że świat będzie potrzebował prawie 60 razy więcej energii słonecznej, aby osiągnąć zerową emisję netto, której produkcja może spowodować „alarmujące” poziomy globalnego ocieplenia, jeśli nie zostaną podjęte środki w celu zmniejszenia emisji z procesu produkcji paneli. 

Badaczka fotowoltaiki Alison Lennon powiedziała, że ​​część problemu leży w ciężkiej produkcji aluminium, ponieważ komponenty paneli słonecznych składają się głównie z aluminiowych ram, obudów falowników, dachów i osprzętu. Emisje, które mogą być generowane podczas produkcji tego aluminium, są jej zdaniem naprawdę niepokojące.

 

Profesor Lennon zauważyła jednak, że nawet jeśli nieodnawialne źródła energii będą nadal wykorzystywane do produkcji paneli słonecznych, przejście na większe wykorzystanie energii słonecznej będzie nadal korzystne dla klimatu. Australia jest największym producentem boksytu i jednym z największych producentów tlenku glinu, więc Australia ma realną szansę odegrania dużej roli w rozwoju energii odnawialnej. Badanie wykazało, że potrzeba około 60 terawatów energii słonecznej i 480 megaton aluminium, aby globalna społeczność zdołała osiągnąć klimatyczną neutralność do 2050 roku. Obecnie na świecie jest 0,8 terawata lub 800 gigawatów energii słonecznej.

 

 

Ocena: 

5
Średnio: 5 (1 vote)
Opublikował: admin
Portret użytkownika admin

Redaktor naczelny i założyciel portalu zmianynaziemi.pl a także innemedium.pl oraz wielu innych. Specjalizuje się w tematyce naukowej ze szczególnym uwzględnieniem zagrożeń dla świata. Zwolennik libertarianizmu co często wprost wynika z jego felietonów na tematy bieżące. Admina można również czytać na Twitterze   @lecterro


Komentarze

Portret użytkownika Q

To jeszcze nic , bo właśnie

To jeszcze nic , bo właśnie się okazało że eksploatowanie nowoczesnych elektrycznych "ekologicznych" autobusów miejskich jest droższe niż tych spalinowych w związku z czym planuje się znaczną podwyżkę cen biletów .. A przecież cena zakupu nowego elektrycznego autobusu też jest dużo wyższa niż zwykłego - ludzie zapłacą. Tak się dzieje zawsze gdy ideologia przeważa nad rozumem i ekonomią. A rozum podpowiada , że nie "naprawia się" tego co się nie zepsuło ani nie wymienia się na nowe tego co można naprawić lub zmodernizować. W PRL-u autobusy eksploatowano po kilkadziesiąt lat - okresowo je gruntownie remontując - bo remont zawsze jest tańszy i mniej obciążający środowisko niż wymiana całości. Wystarczyłoby zamienić (lub przerobić bo się da) silniki diesla na iskrowe zasilane gazem LPG , LNG, lub wodorem i mamy cichy czysty napęd w taborze miejskim . W efekcie nie wydano by dużych pieniędzy na wymianę wszystkiego i wzrost kosztów eksploatacji a zaoszczędzone fundusze można by wydać np. na darmową (!) modernizację (wymianę) pieców grzewczych w miastach - na czym wszyscy by skorzystali oddychając czystszym powietrzem. Ale do tego potrzeba myślących ludzi dobrej woli a nie polityków , ideologów i urzędasów zainteresowanych jedynie wypełnianiem "litery prawa" - czyli gospodarza a nie "władzy".

Skomentuj