Kwiecień 2024

Rakietowy sukces Rocket Lab - nowa era żagli słonecznych w kosmosie

Firma kosmiczna Rocket Lab odniosła kolejny sukces, wystrzeliwując własną rakietę Electron wraz z ładunkiem NASA wyposażonym w zaawansowany system żagli słonecznych. To przełomowe wydarzenie, które być może otwiera nowy rozdział w podboju kosmosu.

 

 

Głównym ładunkiem misji był południowokoreański satelita NEONSAT-1, opracowany przez Centrum Badań nad Technologią Satelitarną w Koreańskim Instytucie Zaawansowanych Technologii. Wykorzystując kamerę o wysokiej rozdzielczości i system sztucznej inteligencji, satelita będzie monitorować i ostrzegać o klęskach żywiołowych wzdłuż koreańskiego wybrzeża. To kluczowe narzędzie w walce z konsekwencjami zmian klimatycznych.

 

Drugim, równie ważnym elementem ładunku, był system żagli słonecznych ACS3 (Advanced Composite Solar Sail System) należący do NASA. To niewielkie urządzenie wielkości tostera, które wykorzystuje ciśnienie światła słonecznego do napędzania ciała kosmicznego. Ta bezpaliwowa metoda transportu w kosmosie otwiera nowe możliwości dla przyszłych misji.

 

Podczas lotu inżynierowie przetestowali rozmieszczenie kompozytowych wysięgników, które podtrzymują żagiel słoneczny o długości około 9 metrów z każdej strony. Uzyskane informacje będą bezcenne przy projektowaniu przyszłych, wielkoskalowych systemów żagli słonecznych.

 

Udana misja Rocket Lab to piąty start orbitalny firmy i 47. w historii. Wszystkie ładunki, w tym NEONSAT-1 i ACS3, zostały dostarczone na zaplanowane orbity. To kolejny kamień milowy dla nowozelandzkiej firmy, która konsekwentnie buduje swoją pozycję na rynku komercyjnych lotów kosmicznych.

 

Firma Rocket Lab nie zwalnia tempa i planuje kolejne ambitne misje. W 2026 i 2027 roku przewidziane są starty kolejnych satelitów NEONSAT, które będą stale rozszerzać możliwości monitorowania koreańskiego wybrzeża.

 

Równolegle trwają prace nad jeszcze większymi systemami żagli słonecznych, które mogą znaleźć zastosowanie w misjach wykrywania asteroid, obserwacji polarnych regionów Słońca czy wczesnego ostrzegania przed zagrożeniami kosmicznymi.

 

Żagle słoneczne to technologia przyszłości, która otwiera przed nami zupełnie nowe możliwości eksploracji kosmosu. Dzięki danym zebranym podczas tej misji będziemy mogli zaprojektować jeszcze bardziej zaawansowane systemy, które mogą zmienić oblicze kosmonautyki.

 

Rocket Lab konsekwentnie umacnia swoją pozycję na rynku komercyjnych lotów kosmicznych. Firma stawia na innowacyjne rozwiązania, takie jak żagle słoneczne, które mogą mieć kluczowe znaczenie dla przyszłych misji badawczych i obserwacyjnych.

 


Chiński robot Astribot S1 - nowa era humanoidalnych maszyn w przemyśle

Chiny, znane jako światowe centrum innowacji w dziedzinie robotyki, właśnie zaprezentowały swój najnowszy wynalazek - robota Astribot S1. Ten humanoidalny asystent robi wrażenie niebywałą szybkością i precyzją, a jego możliwości przekraczają dotychczasowe osiągnięcia robotyki.

 

Astribot S1 to prawdziwy rewolwerowiec wśród maszyn. Wyposażony w zwinne ramiona i precyzyjne manipulatory, potrafi wykonywać nawet najbardziej złożone czynności, takie jak obranie ogórka czy odkręcenie butelki. Jego maksymalna prędkość sięga 10 m/s, a udźwig jednego ramienia to aż 10 kg. To właśnie te "ludzkie" parametry sprawiają, że robot ten może być idealnym pomocnikiem w zakładach produkcyjnych, gdzie liczy się szybkość i precyzja.

 

Astribot to dziecko firmy Stardust Intelligence z Shenzen, założonej przez Lai Jie, który współpracował z Tencent Robotics Laboratory i Hong Kong Polytechnic University. Wykorzystując swoje doświadczenie w robotyce, stworzył maszynę, która może uczyć się na podstawie obserwacji ludzkich zachowań. Dzięki temu S1 potrafi wykonywać wiele złożonych zadań, które do tej pory były zarezerwowane wyłącznie dla ludzi.

 

Niezależni eksperci podkreślają, że Astribot S1 to prawdziwy przełom w dziedzinie robotyki. Robot ten jest najlepszym dotychczasowym przybliżeniem do wydajności operacyjnej człowieka. Wykorzystując technologię uczenia przez naśladowanie, S1 staje się coraz bardziej autonomiczny i elastyczny w swoim działaniu.

 

Choć na razie nie ujawniono szczegółów technicznych na temat konstrukcji robota, to dostępne materiały wideo budzą ogromne zainteresowanie. Widać na nich, jak Astribot S1 z niezwykłą zręcznością radzi sobie z codziennymi czynnościami domowymi. To sugeruje, że maszyna ta może znaleźć zastosowanie nie tylko w przemyśle, ale również w gospodarstwach domowych.

 

Firma Astribot ma ambitne plany na przyszłość. Wierzy, że ich robot odegra ważną rolę w popularyzacji robotów AI i rewolucjonizacji wielu branż. Choć na razie nie znamy ceny i dokładnych specyfikacji S1, to z niecierpliwością czekamy na kolejne informacje na temat tej niezwykłej maszyny.

 

Jedno jest pewne - Astribot S1 to prawdziwy przełom w robotyce, który otwiera nowy rozdział w historii humanoidalnych asystentów. Ten chiński robot bez wątpienia zrewolucjonizuje wiele sektorów przemysłu, a być może także nasze codzienne życie.


Drastyczne podwyżki cen gazu w Polsce od lipca 2024 r. - konsumenci zapłacą nawet 60% więcej

Planowane podwyżki cen gazu przez PGNiG w Polsce od lipca 2024 roku dotyczyć będą wzrostu cen o około 45-47% w stosunku do obecnych poziomów cenowych. Oznacza to, że gospodarstwa domowe oraz inni odbiorcy uprawnieni do ochrony taryfowej będą płacić nawet o 50-60% więcej za gaz w porównaniu z rokiem 2022.

 

Do końca czerwca 2024 roku ceny gazu dla konsumentów są zamrożone na poziomie ustalonym w ostatnim taryfikatorze z 2022 roku, co wynika z regulacji wprowadzonych przez Urząd Regulacji Energetyki (URE). Zamrożenie cen miało na celu ochronę odbiorców przed drastycznymi wzrostami kosztów w kontekście globalnych napięć energetycznych i ekonomicznych.

 

Zgodnie z informacjami przekazanymi przez PGNiG Obrót Detaliczny, cena paliwa gazowego wzrośnie z obecnych 24,62 gr/kWh brutto do 35,79 gr/kWh brutto, co oznacza podwyżkę o około 45%. Ponadto, stawki opłat abonamentowych oraz dystrybucyjnych również ulegną znaczącym podwyżkom - opłata zmienna skoczy o 55%, a opłata stała wzrośnie o 59%.

 

Podwyżki cen mają na celu dostosowanie do zmieniających się warunków rynkowych oraz zapewnienie stabilności finansowej sektora energetycznego, co jest istotne dla zapewnienia ciągłości dostaw i realizacji długoterminowych inwestycji w infrastrukturę. Jednak analiza cen gazu na giełdzie Henry Hub pokazuje, że ceny surowca w ostatnich miesiącach 2024 roku mają tendencję spadkową, osiągając poziom 1,49 USD/MMBtu w marcu 2024 roku. Oznacza to, że podwyżka ta nie ma bezpośredniego związku z kosztami pozyskania gazu, a jest raczej próbą wyzysku konsumentów przez dostawców.

 

Tarcze osłonowe, które chroniły polskich obywateli przed gwałtownymi wzrostami cen gazu, obowiązują jedynie do 30 czerwca 2024 roku. Od 1 lipca gospodarstwa domowe oraz inni odbiorcy uprawnieni do ochrony taryfowej zaczną być rozliczani po nowych, znacznie wyższych cenach i stawkach.

 

Tak się składa, że również od lipca Polacy zapłacą znacznie więcej za prąd elektryczny ponieważ i tutaj kończy się ochrona. Ceny w energetyce winduje sprzedaż powietrza zwana ETS. To właśnie jest główna przyczyna szalonych podwyżek a nie koszt surowców. Oznacza to, że bez względu na to czy Polak ogrzewa się gazem, węglem czy prądem, będzie oskubany przez cwaniaków udających, że nasze pieniądze zakończą zmiany klimatu.


Klimatyści przekonują, że trwa rekordowe ocieplenie w Europie

Rok 2023 zapisał się w historii jako najcieplejszy na kontynencie europejskim. Według raportu Światowej Organizacji Meteorologicznej (WMO) i programu Copernicus, średnia temperatura na terenie Europy była o 1°C wyższa niż średnia z lat 1991-2020. Co więcej, w porównaniu z epoką przedindustrialną, Europa ociepliła się aż o 2,6°C - ponad dwa razy więcej niż średnia globalna.

 

Główną przyczyną tego alarmującego zjawiska jest rosnące stężenie gazów cieplarnianych, spowodowane działalnością człowieka, w tym spalaniem paliw kopalnych. Potwierdzają to eksperci z programu Copernicus, którzy zwracają uwagę, że w 2023 roku odnotowano rekordową emisję dwutlenku węgla i metanu.

 

Ocieplenie klimatu uderza w Europę ze szczególną siłą. Wynika to z faktu, że kontynent ten położony jest w dużej mierze na obszarze Arktyki, który nagrzewa się najszybciej na świecie. Temperatura w Europie rośnie bowiem dwukrotnie szybciej niż średnia globalna.

 

Konsekwencje tej niekorzystnej tendencji są dotkliwe. W ubiegłym roku odnotowano rekordową liczbę dni z "ekstremalnym stresem cieplnym", co oznacza temperatury przekraczające 46°C. Ponadto, Europę nawiedziły liczne ekstremalne zjawiska pogodowe - od fal upałów po gwałtowne burze i powodzie, które pochłonęły łącznie 63 ofiary śmiertelne.

 

Dyrektor generalna WMO, Celeste Saulo, podkreśla, że kryzys klimatyczny to największe wyzwanie naszych czasów. "Koszt podjęcia działań może być wysoki, ale koszt bierności jest znacznie wyższy" - ostrzega.

 

Prognozy na najbliższe lata nie napawają optymizmem. Według analityków Copernicus, w 2024 roku należy spodziewać się jeszcze wyższych temperatur, a lato może okazać się najgorętszym w historii pomiarów. Konieczne są zatem pilne, zdecydowane kroki, by powstrzymać postępujące ocieplenie klimatu i jego coraz dotkliwsze konsekwencje.


Nowe dowody na istnienie tajemniczej Planety X w Układzie Słonecznym

Planeta X, tajemnicza dziewiąta planeta Układu Słonecznego, ponownie staje się przedmiotem gorących dyskusji wśród naukowców. Najnowsze badania przeprowadzone przez planetologów z California Institute of Technology, University of the Côte d'Azur i Southwest Research Institute dostarczają nowych dowodów na jej istnienie.

 

Wyniki badań, opublikowane na serwerze preprint arXiv, a już przyjęte do publikacji w prestiżowym czasopiśmie Astrophysical Journal Letters, sugerują, że na obiekty znajdujące się poza orbitą Neptuna mogą oddziaływać pływowe siły grawitacyjne pochodzące z dużej, nieznanej planety.

 

Debata na temat możliwego istnienia Planety X trwa od 2015 roku, kiedy to para astronomów z California Institute of Technology zaproponowała tę teorię. Odkryli oni wówczas kilka obiektów skupionych razem poza orbitą Neptuna, w pobliżu krawędzi Układu Słonecznego. Trudno było wyjaśnić pojawienie się takiej gromady, co doprowadziło do sformułowania hipotezy o istnieniu dużej, niewidocznej planety.

 

W nowym badaniu naukowcy śledzili ruch obiektów długookresowych, które przecinają orbitę Neptuna. Wyniki obserwacji wykorzystano następnie do symulacji komputerowych, w których uwzględniono również wpływ sił pływowych pochodzących z obiektów Drogi Mlecznej znajdujących się poza Układem Słonecznym.

 

Zdaniem autorów pracy, najbardziej wiarygodnym scenariuszem jest ten, który zakłada oddziaływanie grawitacyjne na badane obiekty z dużej planety położonej daleko od Ziemi, ale znajdującej się w Układzie Słonecznym. Niestety, modelowanie komputerowe nie pozwoliło na określenie dokładnej lokalizacji tej hipotetycznej planety.

 

Co więcej, naukowcy przyznają, że na badane obiekty mogą oddziaływać również inne siły grawitacyjne, mieszczące się w ramach najbardziej wiarygodnego scenariusza. Jednak autorzy pracy uważają, że prawdopodobieństwo, iż to niewidzialna planeta ma wpływ większy niż wszystko inne, jest wysokie.

 

Badacze wyrażają nadzieję, że nowe, praktyczne dowody na istnienie Planety X uda się uzyskać po otwarciu Obserwatorium Vera Rubin w Chile, zaplanowanym na przyszły rok. Wyposażone w zaawansowany sprzęt do wyszukiwania i badania planet, obserwatorium może dostarczyć kluczowych informacji na temat tej tajemniczej, hipotetycznej dziewiątej planety Układu Słonecznego.


Gigantyczne wirusy jako nowa nadzieja w walce z zabójczą amebą

Wiedeńscy naukowcy dokonali przełomowego odkrycia w walce z zabójczą amebą Naegleria fowleri - odkryli gigantyczne wirusy, które mogą okazać się kluczowe w zwalczaniu tego niebezpiecznego pasożyta.

Naegleria fowleri to groźny jednokomórkowy organizm występujący w ciepłych zbiornikach wodnych na całym świecie. Wywołuje on pierwotne pełzakowe zapalenie opon mózgowo-rdzeniowych, które w niemal wszystkich przypadkach kończy się śmiercią. Dotychczas metody leczenia tej choroby były bardzo ograniczone, a profilaktyka sprowadzała się głównie do monitorowania jakości wody w kąpieliskach.

 

Teraz jednak naukowcy z Uniwersytetu Wiedeńskiego odkryli nowe narzędzie w walce z tą zabójczą amebą - gigantyczne wirusy z rodziny Nucleocytoviricota. Zostały one wyizolowane z oczyszczalni ścieków niedaleko Wiednia i okazały się skuteczne w niszczeniu Naegleria fowleri.

 

Gigantyczne wirusy to stosunkowo nowo odkryte organizmy, porównywalne wielkością do bakterii. Charakteryzują się unikalnymi cechami genetycznymi i budową, wcześniej uważanymi za właściwe tylko organizmom komórkowym. Po dostaniu się do wnętrza ameby, wirusy te szybko ją niszczą - w ciągu zaledwie kilku godzin.

 

Kluczowym elementem umożliwiającym tę destrukcję jest struktura zwana "gwiezdnymi wrotami", która ułatwia przedostanie się DNA wirusa do komórki gospodarza. Następnie w jego wnętrzu tworzy się swoista "fabryka" nowych cząstek wirusowych, produkująca setki nowych wirusów.

 

Choć same wirusy nie mogą być bezpośrednio wykorzystywane do leczenia pełzakowego zapalenia opon mózgowo-rdzeniowych, to ich odkrycie otwiera nowe perspektywy w profilaktyce tej śmiertelnej choroby. Zdaniem autorów badania, wirusy te mogłyby być wykorzystywane do oczyszczania zbiorników wodnych i basenów, eliminując zagrożenie ze strony Naegleria fowleri.

 

Pełzakowe zapalenie opon mózgowo-rdzeniowych wywoływane przez Naegleria fowleri jest chorobą niezwykle rzadką, ale ekstremalnie niebezpieczną. Szacuje się, że na całym świecie notuje się zaledwie kilkadziesiąt przypadków rocznie, jednak śmiertelność sięga niemal 100 procent. Dotychczas skuteczne metody leczenia tej choroby były bardzo ograniczone, a profilaktyka sprowadzała się głównie do monitorowania jakości wody w kąpieliskach i basenach.

 

Odkrycie gigantycznych wirusów, które mogą niszczyć Naegleria fowleri, stanowi zatem niezwykle ważny krok w kierunku skuteczniejszej ochrony przed tą zabójczą chorobą. Choć wciąż potrzeba dalszych badań, naukowcy z optymizmem patrzą na perspektywy wykorzystania tych wirusów w profilaktyce.

 


Rekordowe stężenie kokainy wykryte na brazylijskim wybrzeżu

Brazylijscy naukowcy z Fundacji Badawczej w Sao Paulo (FAPESP) dokonali wstrząsającego odkrycia - wody Zatoki Santos, największego portu morskiego w Ameryce Łacińskiej, są skażone ogromną ilością kokainy. Analiza próbek wykazała, że stężenie tej nielegalnej substancji w zatoce jest porównywalne do zawartości kofeiny w powszechnie spożywanych napojach.

 

 

Kokaina jest substancją zanieczyszczającą zatokę Santos. Odkryto, że plaga narkotyków rozprzestrzeniła się po całym regionie. Sao Paulo, największe miasto Brazylii, położone jest nad brzegiem Zatoki Santos, co czyni to odkrycie jeszcze bardziej niepokojącym. Eksperci podkreślają, że obecność kokainy w wodzie ma poważne skutki toksykologiczne dla lokalnej fauny morskiej, w tym małży brunatnych, ostryg namorzynowych i węgorzy.

 

Badania laboratoryjne wykazały, że stopień bioakumulacji kokainy w małżach brunatnych jest ponad tysiąc razy większy niż stężenie tej substancji w wodzie. Narkotyk niszczy układ hormonalny i rozrodczy zwierząt morskich, zagrażając całemu ekosystemowi. Naukowcy sugerują, że kokaina przedostaje się do morza podczas napływu turystów uczestniczących w corocznym karnawale w Sao Paulo. Jednak skala zanieczyszczenia wskazuje, że problem ma głębsze korzenie i dotyczy całego regionu.

 

Eksperci wzywają władze do pilnego podjęcia kompleksowych działań, mających na celu ograniczenie nielegalnego obrotu narkotykami oraz oczyszczenie zanieczyszczonych wód. Podkreślają, że problem ten wykracza poza granice jednego kraju i wymaga międzynarodowej współpracy.

 

Ponadto naukowcy ostrzegają, że obecność kokainy w wodzie stanowi zagrożenie również dla ludzi. Substancja ta może przedostawać się do łańcucha pokarmowego, a w efekcie trafiać do spożywanych przez człowieka owoców morza. Długotrwała ekspozycja na kokainę może powodować poważne problemy zdrowotne.

 

Naukowcy apelują do rządów, organizacji pozarządowych i społeczności międzynarodowej o podjęcie skoordynowanych działań, mających na celu oczyszczenie Zatoki Santos oraz wdrożenie kompleksowych programów profilaktyki i leczenia uzależnień narkotykowych.

 


Według polskich naukowców dwutlenek węgla już nie podniesie temperatury na Ziemi

Polscy naukowcy na czele z dr. Janem Kubickim dokonali przełomowego odkrycia, które może całkowicie zmienić nasze podejście do walki ze zmianami klimatu. Opublikowali oni trzy nowe prace naukowe, w których przedstawiają dowody na to, że atmosfera Ziemi jest już "nasycona" dwutlenkiem węgla.

 

Oznacza to, że dalszy wzrost stężenia tego gazu cieplarnianego w atmosferze nie będzie już prowadził do wzrostu temperatury na naszej planecie. Jak wyjaśniają naukowcy, po przekroczeniu poziomu 400 cząstek na milion (ppm) stężenie CO2 "nie może już powodować żadnego wzrostu temperatury".

 

Odkrycie to stoi w sprzeczności z powszechnie przyjmowanym paradygmatem, według którego emisje dwutlenku węgla z działalności człowieka są główną przyczyną globalnego ocieplenia. Hipoteza nasycenia atmosfery CO2 jest tematem, o którym nie chce się mówić w mainstreamowych mediach, polityce i dużej części środowiska klimatologicznego.

 

Badacze tłumaczą, że dwutlenek węgla pochłania ciepło tylko w wąskich pasmach spektrum podczerwieni, a poziomy tego gazu w przeszłości były nawet 20 razy wyższe bez widocznych oznak gwałtownego ocieplenia klimatu. Według polskich naukowców, obecnie mamy do czynienia z "wielokrotnym przekroczeniem masy nasycenia dla dwutlenku węgla w atmosferze Ziemi".

 

Hipoteza nasycenia zyskuje coraz więcej zwolenników wśród badaczy, ponieważ pozwala ona lepiej wyjaśnić historyczne zmiany klimatu. Jak podkreślają autorzy, obecne modele klimatyczne opierają się na nieprecyzyjnych i zbyt szerokich przedziałach szacowanych wartości wpływu CO2 na temperaturę, od 0,5 do nawet 10°C. Tymczasem polscy naukowcy twierdzą, że "oficjalnie przedstawiany wpływ antropogenicznego wzrostu CO2 na klimat Ziemi jest jedynie hipotezą, a nie udowodnionym faktem".

 

Odkrycie polskich badaczy może mieć kluczowe znaczenie dla debaty na temat walki ze zmianami klimatu i kwestionuje zasadność polityki zerowej emisji netto, która opiera się na strachu przed katastroficznymi skutkami ocieplenia spowodowanego przez człowieka. Wygląda na to, że naukowcy mają coraz więcej argumentów, by podważyć tę powszechnie przyjmowaną narrację.


Trwa rosyjska ofensywa na Ukrainie - Krasnohorivka w obliczu katastrofy

Napięta sytuacja na froncie ukraińsko-rosyjskim ulega dalszemu zaostrzeniu. Najnowsze doniesienia z pola walki wskazują na znaczące postępy sił rosyjskich, które mogą mieć kluczowe znaczenie dla przebiegu konfliktu.

 

Jednym z kluczowych sukcesów rosyjskich wojsk jest zdobycie strategicznej wioski Klifa na północnym odcinku frontu. Ten ruch daje Rosjanom taktyczną przewagę i umożliwia dalsze posuwanie się w głąb ukraińskich linii obrony.

 

Równie niepokojące są informacje napływające z okolic Novokalynowe. Rosyjskie siły zdołały tu zająć ponad 5,5 kilometra kwadratowych terytorium, systematycznie przełamując ukraińskie fortyfikacje. Obserwatorzy podkreślają, że utrata tej miejscowości może mieć poważne konsekwencje dla obronności Ukrainy w tym sektorze.

 

Kolejnym kluczowym punktem jest wioska Keska, gdzie Rosjanie prowadzą manewr okrążający, dążąc do przejęcia kontroli nad tym ważnym ośrodkiem. Sytuacja obrońców w Kesce jest niezwykle trudna, a ich linie obronne są stopniowo wypierane przez napierające siły rosyjskie.

 

Postępy Rosjan nie ograniczają się jednak wyłącznie do zdobywania terytoriów. Coraz wyraźniej widoczne jest także dążenie do strategicznego odcięcia i izolacji ukraińskich sił. Rosyjskie taktyki obejmują między innymi ciężkie ostrzały artyleryjskie, mające na celu osłabienie i demoralizację obrońców.

 

Ponadto Rosjanie pozostawiają niekiedy ukraińskim oddziałom potencjalne drogi odwrotu, licząc, że skłoni to dowódców do wycofania się, zamiast ryzykowania beznadziejnej obrony. Takie posunięcia mają na celu uniknięcie desperackich walk, które mogłyby kosztować Rosjan zbyt wysokie straty.

 

Choć Ukraińcy stawiają zaciekły opór, sytuacja na froncie staje się coraz trudniejsza. Rosyjskie postępy, połączone z systematycznym osłabianiem linii obronnych, mogą doprowadzić do kluczowych przełomów w najbliższym czasie.

 

 


Naukowcy ujawnili, że 41 tysięcy lat temu ziemskie pole magnetyczne dramatycznie osłabło

Naukowcy z Niemieckiego Centrum Badań Nauk o Ziemi dokonali wstrząsającego odkrycia, które rzuca nowe światło na historię naszej planety. Okazuje się, że 41 000 lat temu ziemskie pole magnetyczne osłabło do tego stopnia, że nasza planeta była praktycznie bezbronną "kulą" w kosmosie, narażoną na niebezpieczne promieniowanie.

 

Prezentując swoje ustalenia na Zgromadzeniu Ogólnym Europejskiej Unii Nauk o Ziemi, eksperci z Poczdamu wyjaśnili, że podczas tego wyjątkowego wydarzenia, zwanego "zdarzeniem Laschamp", natężenie pola magnetycznego Ziemi znacznie spadło. W konsekwencji, niszczycielskie promieniowanie kosmiczne swobodnie przenikało przez osłabioną atmosferę, bombardując powierzchnię naszej planety.

 

Naukowcy od dawna wiedzieli o oscylacjach i odwróceniach biegunów magnetycznych Ziemi, ale to odkrycie pokazuje, że w przeszłości mogło dochodzić do dramatycznych osłabień pola magnetycznego, stawiając ludzkość i inne formy życia w obliczu śmiertelnego zagrożenia. Kluczowym dowodem na to zjawisko są zmiany zawartości kosmogenicznych radionuklidów, takich jak beryl-10, w rdzeniach lodowych i osadach morskich. Analiza tych danych izotopowych wykazała, że podczas "zdarzenia Laschamp" produkcja berylu-10 była dwukrotnie wyższa niż obecnie, co odzwierciedla znaczne osłabienie pola magnetycznego.

 

Rekonstrukcja wydarzeń oparta na danych izotopowych i paleomagnetycznych pokazuje, że magnetosfera Ziemi kurczyła się wtedy w zatrważającym tempie, pozostawiając naszą planetę niemal całkowicie bezbronną. To musiało mieć katastrofalne konsekwencje dla wszystkich form życia na Ziemi w tamtym okresie.

 

Choć naukowcy nie są w stanie określić dokładnych skutków tego zjawiska, można się spodziewać, że zwiększone promieniowanie kosmiczne mogło prowadzić do mutacji genetycznych, uszkodzeń DNA oraz wymarcia wielu gatunków. Być może właśnie to wydarzenie miało wpływ na ewolucję człowieka i innych ssaków w tamtym czasie.


Przełomowe odkrycie monowarstwowego złota - Goldene czyli złoty grafen

Cienkie jak jedwabny pajęczy przędza, a jednak niezwykle wytrzymałe - naukowcom udało się stworzyć monowarstwowe złoto, znane jako "goldene". To przełomowe odkrycie otwiera nowe możliwości wykorzystania tego metalu w wielu dziedzinach, od katalizy po urządzenia fotodetektorowe.

 

Goldene to kuzyn grafenu - ikony materiałów dwuwymiarowych (2D) odkrytych w 2004 roku. Od tamtej pory naukowcy zidentyfikowali setki tego typu struktur, jednak wytworzenie monowarstw metali zawsze stanowiło wyzwanie. Atomy metali mają bowiem tendencję do skupiania się w nanocząstki, zamiast tworzyć płaskie warstwy.

 

Wcześniejsze próby stworzenia monowarstwowego złota kończyły się niepowodzeniem - udawało się jedynie uzyskać cienkie warstwy metalu osadzone na różnych podłożach. Dopiero naukowcom z Uniwersytetu w Linköping udało się wytworzyć prawdziwie swobodne monowarstwowe złoto, które określają mianem "pierwszego wolnostojącego 2D metalu".

 

Kluczem do sukcesu okazała się prosta metoda chemiczna, oparta na starodawnym japońskim przepisie stosowanym do zdobienia żelaza. Naukowcy zaczęli od materiału zawierającego monowarstwy krzemu pomiędzy węglikiem tytanu. Gdy dodali złoto, dyfundowało ono do tej struktury, wymieniając się miejscami z krzemem i tworząc uwięzioną warstwę atomów złota.

 

Następnie, po usunięciu węglika tytanu, uwolnili cienkie, swobodne arkusze goldene, mierzące do 100 nanometrów szerokości. Jest to około 400 razy cieńsze niż najcieńsza dostępna na rynku złota folia.

 

Odkrycie goldene otwiera nowe perspektywy dla zastosowań złota. Naukowcy sugerują, że monowarstwowa struktura mogłaby być przydatna w katalizatorach lub urządzeniach do wykrywania światła. Złote nanocząstki już wykazują obiecujące właściwości w tych obszarach - ich powierzchniowe plazmony mogą koncentrować energię światła, co wykorzystywane jest między innymi w katalizatorach do produkcji wodoru.

 

Choć potencjał goldene jest obiecujący, konieczne są dalsze badania, aby dokładnie poznać jego właściwości i opracować metody efektywnej produkcji. Naukowcy z Linköping pracują już nad udoskonaleniem procesu wytwarzania i eksplorują, czy ich metoda może zostać zastosowana do otrzymywania monowarstw innych metali katalizatorowych, takich jak iryd, platyna czy pallad.

 

Choć wciąż jest to materiał na wczesnym etapie rozwoju, goldene może zapoczątkować nową erę zastosowań złota - od katalizy po zaawansowane urządzenia fotodetektorowe. To kolejny krok w stronę coraz cieńszych, a zarazem coraz bardziej funkcjonalnych materiałów dwuwymiarowych.


Silne trzęsienie ziemi na oceanicznym Grzbiecie Środkowoindyjskim

Dnia 26 kwietnia 2024 roku o godzinie 22:23 czasu UTC, na Grzbiecie Środkowoindyjskim doszło do silnego, płytkiego trzęsienia ziemi. Amerykańska Służba Geologiczna (USGS) zarejestrowała wstrząs o magnitudzie 6.0, a Europejskie Centrum Sejsmologiczne (EMSC) potwierdziło te dane. Według obu instytucji, epicentrum znajdowało się na głębokości 10 kilometrów.

 

Epicentrum trzęsienia znajdowało się około 100 kilometrów (62 mil) na północny północny wschód od Martin-de-Vivies na Wyspie Amsterdam oraz 1 505 kilometrów na północny północny wschód od Port-aux-Français na Wyspach Kerguelenów, należących do Francuskich Terytoriów Południowych.

 

Na szczęście, według dostępnych informacji, to silne trzęsienie ziemi nie spowodowało zagrożenia tsunami. Jednakże, w ciągu następnych godzin doszło do kilku wstrząsów wtórnych, w tym o magnitudzie 5.0 o godzinie 23:23 UTC 26 kwietnia, 4.8 o godzinie 01:35 UTC 27 kwietnia oraz 5.3 o godzinie 01:43 UTC 27 kwietnia.

 

Amerykańska Służba Geologiczna wydała zieloną alert w związku z zagrożeniem wstrząsami, co oznacza, że prawdopodobieństwo ofiar śmiertelnych i szkód materialnych jest niskie. Eksperci uspokajają, że choć trzęsienie było silne, to jego skutki nie powinny być dotkliwe.

 

Trzęsienie ziemi na Grzbiecie Środkowoindyjskim, choć nie zagraża ludności, jest istotnym wydarzeniem z naukowego punktu widzenia. Ten rejon Oceanu Indyjskiego charakteryzuje się wysoką aktywnością sejsmiczną, związaną z rozrastaniem się dna oceanicznego.

 

Grzbiet Środkowoindyjski to miejsce, gdzie dochodzi do rozchodzenia się płyt tektonicznych. To powoduje powstawanie licznych, często silnych trzęsień ziemi. Monitorowanie tej aktywności jest ważne dla lepszego zrozumienia procesów geologicznych zachodzących w tej części globu.

 

Choć to trzęsienie nie spowodowało zagrożenia dla ludności, naukowcy podkreślają, że region Oceanu Indyjskiego, w tym Wyspy Amsterdam i Kerguelen, należy do sejsmicznie aktywnych. Wymagają one stałego monitoringu i przygotowania na wypadek wystąpienia poważniejszych wstrząsów w przyszłości.

 


Deszcz gwiazd w maju - nadchodzą Akwarydy, niezwykłe widowisko na naszym niebie

Już wkrótce, bo na początku maja, mieszkańcy Polski będą mogli podziwiać na niebie spektakularne widowisko - deszcz gwiazd zwany Majowymi Akwarydami. To coroczne zjawisko astronomiczne, które przyciąga wielu miłośników obserwacji nieba.

 

Źródłem tego zjawiska jest ślad pyłowy pozostawiony przez słynną Kometę Halleya. Ziemia co roku w tym czasie przecina tę smugę, co powoduje, że na niebie pojawiają się liczne rozbłyski meteorytów.

 

Obserwacje Majowych Akwarydów można prowadzić od 19 kwietnia do 28 maja, jednak szczyt aktywności roju meteorów przypada w nocy z 6 na 7 maja. Według Międzynarodowej Organizacji Meteorologicznej, w szczytowym momencie można spodziewać się nawet do 50 meteorów na godzinę. Astronomowie określają to zjawisko jako "piękne i bogate w rozbłyski".

 

Radiant, czyli obszar na niebie, z którego zdają się wylatywać meteory, znajduje się na wschodzie, poniżej jasnej gwiazdy Altair. Najlepsze warunki do obserwacji będą panować w godzinach przed świtem, między 2:00 a 4:00 czasu lokalnego, z dala od miejskiego oświetlenia.

 

Majowe Akwarydy to szybkie i jasne meteory, które pozostawiają długie ślady na niebie. Obserwatorzy z półkuli północnej będą mogli podziwiać je nisko nad południowo-wschodnim horyzontem. Najlepsze warunki do obserwacji tego zjawiska panują na półkuli południowej.

 

Warto podkreślić, że Akwarydy nie są jedynym rojem meteorów pojawiającym się w tym okresie. Jesienią, gdy Ziemia przecina smugę pyłu pozostawioną przez Kometę Halleya, można zaobserwować inny rój - Orionidy. Kolejne pojawienie się samej Komety Halleya na niebie ziemskim nastąpi dopiero w 2061 roku.

 

Obserwacja Akwarydów to doskonała okazja dla miłośników astronomii, by podziwiać piękno nocnego nieba. Warto zaplanować wyprawę w odpowiednie miejsce, z dala od miejskiego zgiełku i sztucznego oświetlenia, by w pełni cieszyć się tym naturalnym spektaklem.

 


Naukowcy przepowiadają rekordowe upały w nadchodzącym lecie

Nadchodzące lato może przynieść rekordowo wysokie temperatury i wilgotność w wielu regionach świata, ostrzegają naukowcy z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Berkeley. Opublikowane w czasopiśmie Geophysical Research Letters badania wskazują, że winę za tę sytuację ponosi zjawisko El Niño, które może znacząco wpłynąć na klimat w nadchodzących miesiącach.

 

 

Klimatolodzy przewidują, że średnia maksymalna temperatura mokrego termometru w regionach tropikalnych w 2024 roku może sięgnąć 26,2 stopnia Celsjusza, co daje aż 68% szans na pobicie dotychczasowych rekordów. Dotyczy to m.in. Indii, dużej części Afryki, Ameryki Środkowej i Południowej oraz Australii, ale również Florydy i Teksasu w Stanach Zjednoczonych.

 

Połączenie wysokich temperatur i dużej wilgotności stanowi poważne obciążenie dla organizmu. Im wyższa wilgotność, tym mniej potu wyparowuje, co zmniejsza efekt chłodzenia i utrudnia regulację temperatury ciała w normalnych granicach. W tropikalnych regionach, gdzie temperatura mokrego termometru przekroczy 30 stopni Celsjusza, może to prowadzić do nieodwracalnego stresu cieplnego.

 

Naukowcy podkreślają, że większość zdrowych ludzi jest w stanie tolerować suchy upał, jednak taka fala gorąca może stanowić poważne zagrożenie, zwłaszcza dla osób starszych, małych dzieci i osób z chorobami przewlekłymi. Dlatego tak ważne jest, aby społeczeństwa były przygotowane na nadchodzące upały i podjęły odpowiednie środki zaradcze.

 

Zjawisko El Niño, które jest odpowiedzialne za tę sytuację, polega na anomaliach temperatury powierzchni wody w równikowej części Pacyfiku. Najwyższe temperatury w górnym poziomie występują około pięć miesięcy po szczytach El Niño, a ostatni taki szczyt miał miejsce w grudniu 2023 roku. To oznacza, że najbliższe lato może być wyjątkowo gorące i wilgotne.

 

Eksperci apelują, aby władze i społeczności lokalne podjęły działania mające na celu ochronę mieszkańców przed nadchodzącą falą upałów. Kluczowe będzie zapewnienie dostępu do chłodnych schronień, wody, a także edukacja na temat radzenia sobie z ekstremalnym ciepłem. Tylko wspólne wysiłki mogą pomóc w minimalizowaniu negatywnych skutków tego zjawiska.


TikTok zostanie zakazany w USA? ByteDance woli zamknąć aplikację niż ją sprzedać

TikTok, jedna z najbardziej popularnych aplikacji społecznościowych na świecie, stoi w obliczu poważnych wyzwań w Stanach Zjednoczonych. Właściciel platformy, firma ByteDance został zobowiązany do sprzedaży firmy, ale podobno wolałaby zamknąć aplikację niż ją sprzedać, jeśli wyczerpie wszystkie legalne opcje walki z zakazem nałożonym przez rząd USA.

 

 

Według źródeł zbliżonych do ByteDance, algorytmy, na których opiera się działanie TikToka, są uważane za kluczowe dla całej działalności firmy. To czyni sprzedaż aplikacji wraz z algorytmami wysoce mało prawdopodobną, mimo rosnącego zainteresowania amerykańskich nabywców tą platformą.

 

Szef TikToka, Shou Zi Chew, zapowiedział w środę, że firma będzie toczyć prawną walkę po tym, jak prezydent Joe Biden podpisał ustawę nakazującą ByteDance sprzedaż aplikacji w ciągu 270 dni lub zmierzenie się z zakazem.

 

W czwartek ByteDance zdementowało doniesienia portalu The Information, jakoby firma rozważała scenariusze sprzedaży amerykańskiej działalności TikToka bez algorytmów. Właściciel aplikacji opublikował oświadczenie na platformie medialnej Toutiao, w którym zaprzeczył planom sprzedaży TikToka.

 

Źródła zbliżone do ByteDance twierdzą, że zamknięcie TikToka miałoby ograniczony wpływ na działalność firmy, a jednocześnie nie zmuszałoby jej do rezygnacji z kluczowego algorytmu.

 

Sekretny algorytm, który dostosowuje stronę "Dla Ciebie" każdego użytkownika TikToka, by wyświetlać filmy dopasowane do jego indywidualnych zainteresowań, od dawna jest centralnym punktem debat politycznych na temat tego, czy aplikacja powinna zostać zakazana w USA. Niektórzy urzędnicy argumentują, że poufne algorytmy TikToka umożliwiły stronom trzecim w Chinach szpiegowanie amerykańskich użytkowników, stanowiąc zagrożenie dla bezpieczeństwa narodowego.

 

Chociaż ByteDance wygląda na zdeterminowane, by nie sprzedawać TikToka, spekulowano, że zamożni amerykańscy finansiści i magnaci technologiczni, tacy jak były sekretarz skarbu Steven Mnuchin czy były szef Activision Blizzard Bobby Kotick, szykowali się do złożenia multimiliardowych ofert na zakup aplikacji.

 

Jednak plany te prawdopodobnie spełzły na niczym, ponieważ ByteDance wydaje się trwać przy stanowisku wyrażonym przez chińskie Ministerstwo Handlu, które w ubiegłym roku oświadczyło, że jest "zdecydowanie przeciwne" jakiejkolwiek sprzedaży.

 

Jeśli TikTok faktycznie zostanie zakazany w USA, sklepy z aplikacjami, takie jak te prowadzone przez Apple i Google, będą podlegać karom cywilnym, jeśli nadal będą dystrybuować TikToka. Aplikacja utraci również możliwość aktualizacji na amerykańskich telefonach, co oznacza, że przestanie być kompatybilna z najnowszymi wersjami iOS i Androida, a w efekcie przestanie działać.

 

Shou Zi Chew, szef TikToka, określił planowany zakaz jako "niekonstytucyjny" i zapewnił, że platforma "nigdzie się nie wybiera". Jednak wydaje się, że ByteDance jest zdecydowane bronić swojej aplikacji i nie dopuścić do jej sprzedaży, nawet jeśli wiązałoby się to z koniecznością jej zamknięcia w Stanach Zjednoczonych.