Marzec 2024

Rozbłysk X 1.1 na Słońcu - rośnie aktywność naszej gwiady

Aktywny regionu 3615 na Słońcu, wygenerował kolejne silne rozbłyski. W czwartek, 28 marca 2024 roku, Słońce zaskoczyło nas kolejnym potężnym wybuchem. Około godziny 20:56 UTC z Aktywnego Regionu 3615 wydobył się silny rozbłysk klasy X1.1.

 

Całe zdarzenie rozpoczęło się o 20:50 i trwało do 21:01 UTC. To już trzeci rozbłysk klasy M6+ tego dnia, po wcześniejszych erupcjach o 06:29 UTC (M7.1) oraz 15:56 UTC (M6.1). Podobnie jak w przypadku tych wcześniejszych wybuchów, nie zaobserwowano żadnych sygnałów radiowych, które mogłyby sugerować wyrzut masy korony (CME).

 

W trakcie rozbłysku najbardziej zakłócone były częstotliwości radiowe nad południowo-zachodnimi Stanami Zjednoczonymi oraz Oceanem Spokojnym. Region 3615 ma złożoną konfigurację magnetyczną typu beta-gamma-delta, co oznacza, że jest on w stanie generować kolejne silne i potężne erupcje na powierzchni Słońca. Biorąc pod uwagę, że ten aktywny region znajduje się już blisko zachodniego horyzontu Słońca, w ciągu najbliższych 2-3 dni istnieje zwiększone ryzyko burz promieniowania słonecznego.

Obserwacje z instrumentów satelitarnych GOES i SUVI na pokładzie sondy GOES-16 dostarczyły szczegółowych danych na temat przebiegu tego niezwykłego rozbłysku. Dane z czujnika rentgenowskiego GOES pokazują, że natężenie promieniowania X osiągnęło swoje maksimum w trakcie kulminacji wydarzenia. Obrazy z instrumentu SUVI w kanałach 304 Å i 131 Å uwieczniły dynamikę wybuchu, ukazując intensywne wyrzuty plazmy i materiału słonecznego w atmosferze naszej dziennej gwiazdy.

 

Aktywność słoneczna oczekiwana jest na umiarkowanym do wysokiego poziomie również w piątek, 29 marca. Istnieje 25% szansa na wystąpienie rozbłysku klasy X, głównie z powodu potencjału erupcyjnego Regionu 3615. Prawdopodobieństwo to maleje do szansy na rozbłyski klasy M w sobotę, 30 marca, gdy AR 3615 oddali się za zachodni horyzont Słońca. Przez cały ten czas utrzymuje się również ryzyko wystąpienia burz promieniowania słonecznego kategorii S1 (Minor) - głównie ze względu na potencjał i lokalizację AR 3615.

Szansa na takie zdarzenie maleje w sobotę, gdy ten aktywny region przestanie być widoczny. Parametry wiatru słonecznego w ciągu ostatnich 36 godzin odzwierciedlały zanikający wpływ wyrzutu masy korony, który opuścił Słońce 23 marca. Oczekuje się, że do późnego piątku warunki wiatru słonecznego powrócą do normy. Ponownie mogą się one nieznacznie pogorszyć pod koniec soboty, 29 marca, pod wpływem słabego strumienia wiatru z ujemnie namagnesowanej dziury koronalnej. Pole geomagnetyczne Ziemi utrzymuje się na spokojnym poziomie i oczekuje się, że będzie tak również 29 i 30 marca, ponownie z powodu wspomnianych wcześniej słabych wpływów strumienia wiatru ze strugi koronalnej.


Gigantyczne drapieżne pluskwy wodne pojawiły się po raz pierwszy na Cyprze

Niezwykłe odkrycie zanotowano na Cyprze. Po raz pierwszy w tej części Śródziemnomorza pojawiły się gigantyczne drapieżne pluskwy wodne.

 

Cypr, wyspa położona na skrzyżowaniu kultur i cywilizacji, skrywa nowe, fascynujące sekrety przyrody. Naukowcy ze Stowarzyszenia Ochrony Dziedzictwa Naturalnego i Różnorodności Biologicznej Cypru dokonali niezwykłego odkrycia - na wschodnim wybrzeżu wyspy po raz pierwszy zaobserwowano występowanie gigantycznych, drapieżnych pluskiew wodnych z rodzaju Lethocerus.

 

Te imponujące owady, mogące osiągać długość do 12 centymetrów, są niezwykłymi mieszkańcami stawów, bagien i innych zbiorników słodkowodnych na całym świecie. Charakteryzują się one obecnością przypominających szczypce wyrostków, wypełnionych trującą śliną, za pomocą której unieruchamiają i wysysają płyny ze swoich ofiar. Choć jad tych chrząszczy nie jest niebezpieczny dla człowieka, samo ukąszenie może być bardzo bolesne.

 

Dotychczas Lethocerus występował na obszarach sąsiadujących z Cyprem, takich jak Turcja, Liban, Izrael czy Egipt, jednak nigdy wcześniej nie zaobserwowano jego obecności na samej wyspie. Odkrycie to stanowi zatem niezwykle istotne rozszerzenie znanego zasięgu występowania tego owada.

 

Naukowcy zastanawiają się, w jaki sposób gigantyczne pluskwy wodne przedostały się na Cypr. Jedna z teorii głosi, że mogły one być przyciągane przez światła na wschodnim wybrzeżu wyspy. Inna hipoteza zakłada, że chrząszcze migrują w poszukiwaniu pożywienia lub zostały przeniesione na wyspę przez siły natury, takie jak wiatr lub prądy morskie.

 

Niezależnie od przyczyny, pojawienie się Lethocerus na Cyprze stanowi ważne odkrycie, które rzuca nowe światło na różnorodność biologiczną tego regionu Morza Śródziemnego. Badacze podkreślają, że jest to pierwszy taki przypadek odnotowania tej grupy owadów na wyspie, co może mieć daleko idące konsekwencje dla ekosystemów słodkowodnych Cypru.

 

Gigantyczne pluskwy wodne, choć imponujące rozmiarami, nie stanowią bezpośredniego zagrożenia dla człowieka. Jednak ich obecność w nowym środowisku może wpływać na lokalną równowagę biologiczną, a co za tym idzie - wymagać podjęcia odpowiednich działań ochronnych i monitoringu.

 

Odkrycie to jest kolejnym dowodem na to, że Cypr, mimo iż jest dobrze zbadanym regionem, wciąż kryje w sobie wiele nieodkrytych tajemnic przyrody. Badacze podkreślają, że tego typu niespodziewane znaleziska podkreślają potrzebę dalszych, intensywnych badań nad różnorodnością biologiczną tej śródziemnomorskiej wyspy.

 

Pojawienie się gigantycznych pluskiew wodnych na Cyprze stanowi ważne odkrycie naukowe, które nie tylko poszerza naszą wiedzę o rozmieszczeniu tych imponujących owadów, ale także skłania do refleksji nad kruchością i dynamiką ekosystemów tego regionu. Dalsze badania i monitoring będą kluczowe dla zrozumienia roli, jaką Lethocerus może odegrać w środowisku naturalnym Cypru.

 


Rewolucyjne odkrycie - ludzki język ma minimum 1,6 miliona lat

Odkryto starożytne korzenie ludzkiego języka. W nowej książce „The Language Puzzle" brytyjski archeolog dr Stephen Mitten przedstawia zaskakujące wnioski na temat genezy ludzkiej mowy. Według naukowca, podstawowe formy języka pojawiły się nie 200 000 lat temu, jak dotychczas sądzono, ale aż 1,6 miliona lat wcześniej. To rewolucyjne ustalenie rzuca nowe światło na ewolucyjny rozwój naszego gatunku.

 

 

Badania Mittena sugerują, że praktyka posługiwania się językiem ma swoje korzenie w regionie wschodniej lub południowej Afryki. Świadczy o tym wzrost wielkości mózgu u starożytnych ludzi oraz wiele kluczowych wydarzeń ewolucyjnych, które miały miejsce między 2 a 1,5 milionem lat temu.

„Rozwój ludzkiej mowy był kluczem do późniejszej fizycznej i kulturowej ewolucji człowieka" - podkreśla Mitten, profesor wczesnej prehistorii na Uniwersytecie w Reading. Jego zdaniem, podstawowe formy języka pojawiły się u naszych przodków w tym właśnie okresie, znacznie wcześniej niż dotychczas sądzono.

Naukowiec wskazuje, że po 2 milionach lat p.n.e. nastąpił wyraźny wzrost rozmiarów ludzkiego mózgu. To z kolei doprowadziło do wykształcenia się kluczowego dla mowy obszaru Broki - części płata czołowego odpowiedzialnej za wytwarzanie i rozumienie języka.

 

Równie istotne były zmiany w budowie ciała naszych przodków. Rozwój chodzenia w pozycji pionowej, który dokonał się około 1,8 miliona lat temu, a także zmiany w kształcie ludzkiej czaszki, miały bezpośredni wpływ na kształtowanie się zdolności mownych.

 

Według Mittena, to właśnie te ewolucyjne przeobrażenia stały się fundamentem dla późniejszego rozwoju bardziej zaawansowanych form komunikacji werbalnej. Stopniowo proste formy języka ewoluowały w kierunku coraz bardziej złożonych systemów, które ostatecznie ukształtowały się w ciągu ostatnich 200 tysięcy lat.

 

 

Ustalenia Mittena stanowią prawdziwą rewolucję w naszym rozumieniu ewolucyjnych korzeni ludzkiej mowy. Dotychczas sądzono, że podstawowe formy języka pojawiły się dopiero około 200 000 lat temu, wraz z wykształceniem się anatomicznie współczesnego człowieka.

 

Tymczasem nowe badania wskazują, że praktyka posługiwania się językiem sięga znacznie głębiej w przeszłość, aż do okresu sprzed 1,6 miliona lat. To oznacza, że ludzka kultura językowa zaczęła kształtować się na długo przed ukształtowaniem się naszego gatunku w obecnej formie. Odkrycie to rzuca nowe światło na złożony proces ewolucji człowieka. Wskazuje, że kluczowe umiejętności, takie jak mowa, rozwijały się stopniowo, przez tysiące pokoleń, zanim ostatecznie przybrały formę, którą znamy dzisiaj.

 

Implikacje dla naszego rozumienia prehistorii są ogromne. Badania Mittena podważają utarte poglądy i zmuszają nas do przewartościowania wielu ustaleń na temat wczesnych etapów rozwoju ludzkości. To z pewnością otworzy nowy rozdział w badaniach nad ewolucją naszego gatunku.

 


Erupcja wulkanu Santorini w 726 r. była znacznie potężniejsza niż wcześniej sądzono

Odkrycie gigantycznej warstwy pumeksu i popiołu pod wodą w kalderze Santorini rzuciło nowe światło na erupcję wulkanu, która miała miejsce ponad 1300 lat temu. Okazuje się, że to wydarzenie było znacznie potężniejsze, niż wcześniej sądzono, zmieniając nasze rozumienie zachowania się wulkanów.

 

 

Wulkan Santorini, położony pomiędzy Grecją a Turcją, jest znany ze swoich ekstremalnych erupcji, które mogą prowadzić do zawalenia się skorupy nad komorą magmową, tworząc gigantyczną kalderę. Ostatnia większa erupcja na tej wyspie miała miejsce w 1600 roku p.n.e. i radykalnie zmieniła krajobraz regionu.

 

Zgodnie z powszechnym przekonaniem, po tak dużych erupcjach wulkany wchodzą w okres względnego spokoju, podczas którego dochodzi do mniejszych wybuchów w miarę uzupełniania się komory magmowej. Jednak nowe odkrycia podważają ten schemat.

 

Badania opublikowane w czasopiśmie "Nature Geoscience" wskazują, że erupcja wulkanu Santorini w 726 r. n.e. była znacznie potężniejsza, niż wcześniej sądzono. Dowody historyczne z tego okresu opisują morze w kalderze jako "wrzące", z unoszącym się gęstym dymem i występującymi erupcjami piroklastycznymi. Wyrzucono także ogromne ilości pumeksu, które dotarły aż do wybrzeży Macedonii i Azji Mniejszej, odległych o ponad 400 km.

 

Odkrycie rozległej warstwy pumeksu i popiołu pod wodą w kalderze Santorinu sugeruje, że eksplozje mogą wystąpić nawet w okresach pozornego spokoju wulkanu, podważając wcześniejsze założenia na temat zachowania się tych naturalnych fenomenów. Oznacza to, że wulkany mogą stanowić zagrożenie nawet wtedy, gdy wydają się uśpione.

 

Naukowcy biorący udział w badaniu podkreślają, że skala erupcji Santorynu w 726 r. była prawdopodobnie podobna do rekordowej erupcji wulkanu Tonga w 2022 r. To porównanie ukazuje skalę i potencjalne konsekwencje takich wydarzeń.

 

Odkrycie dotyczące erupcji wulkanu Santorini sprzed ponad 1300 lat jest ważnym przypomnieniem o potędze i nieprzewidywalności natury. Badając przeszłe erupcje i ich skutki, naukowcy mogą uzyskać cenne informacje na temat zachowania się wulkanów, co pozwoli na lepsze przygotowanie się na przyszłe zagrożenia związane z aktywnością wulkaniczną.

 


Powstaje następca Gripena - Saab pracuje nad samolotem bojowym nowej generacji

Szwedzki koncern Saab, znany na całym świecie jako producent samolotów myśliwskich Gripen, nie spoczywa na laurach. Choć obecny model JAS-39E/F ma pozostać w służbie jeszcze przez długie lata, firma już teraz prowadzi prace nad maszyną następnej generacji. Niezależnie od współpracy międzynarodowej, Szwecja rozwija własny program, mający na celu stworzenie samolotu bojowego 6 generacji.

 

Umowa podpisana między Saabem a szwedzką Agencją ds. Zamówień Obronnych (FMV) przewiduje, że w ciągu najbliższych dwóch lat koncern, we współpracy z wojskiem i branżą lotniczą, opracuje koncepcję nowego samolotu bojowego. Choć Szwecja wycofała się z międzynarodowego programu Tempest/GCAP, nadal uczestniczy w pracach nad systemem FCAS (Future Combat Air System), którego celem jest stworzenie m.in. bezzałogowego "lojalnego skrzydłowego" - autonomicznej maszyny wspomagającej załogowe samoloty podczas walki.

 

Szwedzcy decydenci jednoznacznie deklarują, że celem jest budowa samolotu 6. generacji. Jednocześnie podkreślają, że Szwecja nie musi się spieszyć i ma czas na spokojne opracowanie przyszłościowej maszyny według własnych wymagań. Tę lukę czasową Szwecja zawdzięcza wprowadzeniu do służby nowego modelu Gripena - JAS-39E/F. Choć samolot ten wygląda podobnie do poprzednich wersji, pod względem możliwości jest zupełnie nową maszyną, dorównującą samolotom bojowym 5. generacji.

 

Wprowadzony do służby w 2019 roku Gripen E/F to prawdziwy krok milowy w rozwoju szwedzkiego samolotu myśliwskiego. Choć zachował on charakterystyczną sylwetkę poprzednich modeli, pod maską skrywa zupełnie nowe możliwości. Saab określa go mianem "samolotu bojowego nowej generacji", a porównując jego parametry z maszynami 5. generacji, trudno się z tym nie zgodzić.

 

Gripen E/F wyposażony został w zaawansowany radar AESA, który znacznie poprawia jego możliwości wykrywania i śledzenia celów. Ponadto samolot otrzymał nowy silnik F414G, zwiększający jego moc i zasięg. Zastosowanie technologii stealth, w tym m.in. pochłaniających fale radarowe powłok, ogranicza jego wykrywalność. Dodatkowe zbiorniki paliwa i ulepszony system zarządzania energią pozwalają na dłuższe pozostawanie w powietrzu.

 

Nie mniej istotne są także zmiany w konfiguracji uzbrojenia. Gripen E/F może przenosić szerszy wachlarz pocisków rakietowych i bomb kierowanych, w tym najnowocześniejsze pociski klasy powietrze-powietrze i powietrze-ziemia. Wszystkie te udoskonalenia sprawiają, że maszyna ta dorównuje, a w niektórych aspektach nawet przewyższa, parametry samolotów myśliwskich 5 generacji.

 

Choć Gripen E/F jest wciąż samolotem załogowym, Szwecja już teraz pracuje nad rozwojem autonomicznych systemów, które w przyszłości mogłyby stanowić jego uzupełnienie. Celem jest stworzenie "lojalnego skrzydłowego" - bezzałogowej maszyny zdolnej do samodzielnego wykonywania zadań w ramach formacji załogowych samolotów bojowych.

 

Wprowadzenie do służby Gripena E/F dało Szwecji czas na opracowanie koncepcji następcy tego samolotu. Choć obecny model będzie wykorzystywany jeszcze przez długie lata, szwedzki koncern Saab, we współpracy z wojskiem i partnerami z branży, już teraz pracuje nad maszyną nowej generacji.

 

Ambicją Szwecji jest stworzenie samolotu bojowego 6 generacji, który będzie nie tylko następcą Gripena, ale także kluczowym elementem przyszłego systemu walki powietrznej. Nowy samolot ma być wyposażony w najnowocześniejsze technologie, zapewniające mu przewagę nad potencjalnymi przeciwnikami. Wśród priorytetów znajdują się m.in. zaawansowane systemy sensoryczne, zdolności stealth, zautomatyzowane funkcje i możliwość integracji z bezzałogowymi platformami.


Darmowy VPN: Twój Niewidzialny Strażnik w Cyberświecie

W świecie, gdzie każde kliknięcie, każda przewinięta wiadomość i każdy wysłany e-mail mogą być śledzone, ochrona twojej cyfrowej prywatności staje się nie tylko wyborem, ale koniecznością. Wyobraź sobie darmowy  VPN  jak niewidzialny peleryna Harry'ego Pottera dla twojej obecności online: ukrywa cię przed niepożądanymi spojrzeniami i chroni twoje najcenniejsze dane jak święte relikwie. W tym artykule odkryjemy magię VPN, która czyni go niewidzialnym strażnikiem twojego cyfrowego życia.

 

Twój cyfrowy ochroniarz

Wyobraź sobie, że wyruszasz w podróż po świecie internetu, niosąc ze sobą ryzyko i zagrożenia na każdym kroku. VPN to twój osobisty ochroniarz, uzbrojony w szyfrowanie na poziomie wojskowym, który chroni cię przed hakerami, którzy pragną przejąć twoje dane osobowe. To jak mieć własnego superbohatera, który zawsze jest z tobą.

 

Ochrona w Podróży Po Otwartym Kosmosie Publicznych Sieci Wi-Fi

Korzystanie z publicznych sieci Wi-Fi bez VPN można porównać do podróżowania po otwartym kosmosie bez skafandra kosmicznego. On zapewnia ci bezpieczny skafander kosmiczny, chroniąc twoje dane przed międzygalaktycznymi piratami gotowymi przechwycić twoje informacje w eterze.

 

Paszport do Świata Bez Granic

Ograniczenia geograficzne w internecie są jak niewidzialne ściany dzielące użytkowników. VPN działa jak twój cyfrowy paszport, pozwalając ci natychmiastowo przenieść się do dowolnego kraju i uzyskać dostęp do treści, które były poza twoim zasięgiem.

 

Magia Szyfrowania: Jak to Działa

Magiczna Różdżka Szyfrująca. VPN używa szyfrowania - to jak zaklęcie "Alohomora", otwierające zamki, ale w naszym przypadku, tworzy ono bezpieczny tunel dla twoich danych, ukryty przed wszystkimi, którzy próbują je przechwycić.

 

Podsumowanie

VPN to nie tylko technologia; to twój osobisty magiczny narzędzie w walce o cyfrową prywatność i bezpieczeństwo. W świecie, gdzie każde twoje działanie w internecie może być śledzone, prywatna sieć służy jako twój niewidzialny peleryna, chroniący cię przed łotrami i pozwalający eksplorować cyfrowy świat bez strachu. Zacznij korzystać z VPN już dziś i odkryj nowe horyzonty wolności i ochrony w internecie.


Niebo nad Hiszpanią, Włochami i Brazylią rozbłysło blaskiem meteorów

Niebo nad wschodnią Hiszpanią rozbłysło w piątkowy wieczór za sprawą imponującego meteoru. Mieszkańcy prowincji Tarragona i Castellón mogli podziwiać jasny, niebieski ślad świetlny, jaki pozostawił po sobie ten kosmiczny gość. Tego rodzaju zjawiska zachodzą, gdy cząstki skalne lub metaliczne pochodzenia pozaziemskiego wchodzą w atmosferę Ziemi.

 

Podobne widowisko miało miejsce również dwa dni później, 23 marca, nad Włochami i sąsiednimi krajami. Amerykańskie Towarzystwo Meteorytowe otrzymało aż 31 zgłoszeń od obserwatorów, którzy widzieli wtedy na niebie ognistą kulę. Relacje naocznych świadków oraz pojedyncze nagranie wideo i zdjęcie potwierdzają tę spektakularną obserwację.

 

Niespełna tydzień później, 26 marca, meteor rozbłysnął na nocnym niebie pięciu miast w południowym regionie Brazylii. Kamery systemu Clima ao Vivo i Bramon zarejestrowały ten niezwykły widok, który rozegrał się wczesnym rankiem.

 

Zjawiska tego typu, choć niepokojące, są w istocie dość powszechne. Każdego roku setki, a nawet tysiące meteorów wpadają w ziemską atmosferę, a część z nich staje się widoczna gołym okiem. Niekiedy, jak w opisanych przypadkach, ich przejście przez niebo wywołuje prawdziwe poruszenie wśród obserwatorów. Choć większość tego rodzaju obiektów spala się w atmosferze, część z nich dociera do powierzchni Ziemi, tworząc kratery bądź rozpadając się na mniejsze fragmenty.

Warto podkreślić, że obserwacje meteorów, a także badanie ich pochodzenia i właściwości, mają istotne znaczenie naukowe. Dostarczają bowiem cennych informacji na temat struktury i składu Układu Słonecznego, a także procesów zachodzących w kosmosie. Dzięki nim naukowcy mogą lepiej zrozumieć historię ewolucji naszej planety i całego systemu planetarnego.

 

Wśród najciekawszych aspektów badań nad meteorami znajduje się kwestia ich wieku i składu chemicznego. Analiza tych parametrów pozwala ustalić, z jakich części Układu Słonecznego dany obiekt pochodzi. Niektóre meteory mogą być bowiem pozostałościami po zderzeniach planet lub innych ciał niebieskich, które miały miejsce miliardy lat temu. Innymi słowy, stanowią one swoiste "okruchy" historii naszego kosmicznego sąsiedztwa.

 

Równie fascynujący jest proces, w którym meteory wnikają w atmosferę Ziemi. Nagłe tarcie o powietrze powoduje gwałtowne nagrzewanie się obiektu, co z kolei prowadzi do jego stopniowego rozpadu lub całkowitego spalenia. Zjawisko to można porównać do płonięcia komety, której jądro sublimuje pod wpływem promieniowania słonecznego, tworząc charakterystyczny warkocz.

 

Warto również wspomnieć, że niezwykłe zjawiska niebieskie, takie jak przelot meteorów, od zawsze budziły wyobraźnię ludzi. Już w starożytności obserwacje tego typu obiektów były interpretowane w różnorodny sposób - od zwiastunów nadchodzących wydarzeń po manifestacje gniewu bogów. Współcześnie, choć nasza wiedza na ten temat znacznie się poszerzyła, meteory wciąż fascynują obserwatorów, dostarczając im niezapomnianych wrażeń wizualnych.

 


Olbrzymi lej krasowy pochłonął w Rzymie dwa samochody

W wczesnych godzinach czwartkowego poranka, w dzielnicy Quadraro w Rzymie, dwa zaparkowane samochody zostały wchłonięte przez gigantyczny lej, mierzący 10 metrów głębokości i 10 metrów szerokości. Incydent ten pokazuje, jak poważnym problemem dla włoskiej stolicy stają się coraz częstsze zapadliska.

 

Około godziny 1:00 w nocy na ulicy Via Sestio Menas otworzyła się ogromna przepaść, która pochłonęła zaparkowaną tam Dacię i Renault. Na szczęście nikt nie ucierpiał w tym zdarzeniu. Policja i straż pożarna natychmiast zabezpieczyły teren, odcinając dostęp do niebezpiecznego miejsca.

 

Usunięcie obu pojazdów zajęło sporo czasu, a w czwartkowe przedpołudnie rejon wciąż pozostawał odgrodzony. To niestety nie pierwszy taki przypadek w Wiecznym Mieście. Zgodnie z danymi Włoskiego Instytutu Ochrony Środowiska i Badań, w ostatnich latach Rzym doświadcza gwałtownego wzrostu liczby zapadlisk.

 

Powstawanie olbrzymich lej jest poważnym wyzwaniem dla włoskich władz. Zjawisko to ma wiele przyczyn, od naturalnych procesów geologicznych po intensywną działalność budowlaną i wydobywczą. Konieczne jest podjęcie kompleksowych działań, które pozwolą na skuteczne zapobieganie i monitorowanie tego typu katastrof.

 

Incydent w dzielnicy Quadraro po raz kolejny uświadamia mieszkańcom Rzymu i turystom, że poruszanie się po mieście wymaga szczególnej ostrożności. Zapadliska mogą otworzyć się nagle w każdym miejscu, stanowiąc poważne zagrożenie dla bezpieczeństwa. Władze muszą zadbać o stałe monitorowanie potencjalnie niebezpiecznych obszarów oraz szybkie reagowanie na pojawiające się uskoki i pęknięcia.

 

Choć Rzym słynie z bogatej historii i wspaniałych zabytków, jego mieszkańcy muszą mierzyć się z wyzwaniami współczesności. Rosnąca liczba zapadlisk to jedno z nich. Konieczne jest wypracowanie kompleksowych rozwiązań, które pozwolą na skuteczne zapobieganie tego typu zdarzeniom w przyszłości.

 


Jemen rzuca wyzwanie Zachodowi. Nowa morska strategia zagraża interesom Izraela i USA

Ostatnie oświadczenia przywódcy ruchu Ansarallah w Jemenie, Abdul-Malika al-Houthiego, jasno wskazują, że Jemen nie ustąpi w obliczu agresji ze strony Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii i Izraela. Al-Houthi ostrzega, że jakiekolwiek działanie wroga przeciwko Jemenowi nie odwróci uwagi od obrony Gazy. Co więcej, Ansarallah ogłosił ostatnio, że ostrzelał ponad 70 statków handlowych powiązanych z Izraelem, a także okręty wojenne na Morzu Czerwonym, Morzu Arabskim, Zatoce Adeńskiej i Oceanie Indyjskim.

 

 

Stanowisko Jemenu podważa również zachodnie doniesienia o tajnych rozmowach pośredniczonych przez Oman między USA a Iranem, rzekomo mających na celu powstrzymanie konfliktu i zapobieżenie jego dalszemu rozprzestrzenianiu się z "frontu jemeńskiego". Pomimo ogłoszenia przez Waszyngton uwolnienia 10 miliardów dolarów zamrożonych irańskich funduszy i jego zaciekłych działań zastraszających i kuszącej za kulisami, strategiczny ruch Sany w kierunku Oceanu Indyjskiego powinien rozwiać wszelkie pogłoski o zbliżającej się "umowie USA-Iran".

 

Zamiast ulegać presji USA, Teheran pracuje nad utrzymaniem stabilności i zapobieganiem wybuchowi pełnowymiarowej wojny poprzez swoje "fronty wsparcia" w Iraku, Syrii, Libanie i Jemenie. Eskalacja sytuacji w Jemenie stanowi większe wyzwanie regionalne, przesłaniając wszelkie tymczasowe zawieszenia broni w Iraku przez niektóre frakcje.

 

Podczas gdy administracja Bidena próbuje przedstawiać swoje wysiłki dyplomatyczne jako sukcesy, zwłaszcza poprzez pośrednie negocjacje z Teheranem i plany budowy tymczasowego pomostu u wybrzeży Gazy, sytuacja w Jemenie pozostaje upokarzającym kłopotem dla Białego Domu przed zbliżającym się cyklem wyborczym. Dzieje się to na tle gorączkowych prób Białego Domu zarządzania również areną iracką i libańską, które również odrzucają hegemonistyczne interesy USA.

 

Jak mówi rzecznik irackiego ruchu oporu Al-Nujaba, dr Hussein al-Musawi, dla nas "zasady są jasne i stanowcze w odniesieniu do obecności amerykańskiej na irackim terytorium, która oznacza całkowite wycofanie bez żadnej ingerencji w nasze sprawy polityczne, gospodarcze i inne; zakończenie jej kontroli nad aspektami polityki Iraku; wyzwolenie jego ziemi i bogactw; oraz niezależność polityczną i gospodarczą".

 

 

Strategiczne manewry Sany w korytarzu Morze Czerwone-Zatoka Adeńska-Ocean Indyjski nie tylko stanowią rozproszenie uwagi dla amerykańskich i brytyjskich sił morskich, ale także stwarzają nieprzewidziane wyzwania. Podczas gdy sekretarz obrony USA Lloyd Austin przebywał w Izraelu po ogłoszeniu swojej operacji "Strażnik Dobrobytu", jemeńska rewolucja zajmowała się dodawaniem milionów kilometrów kwadratowych do swojego obszaru konfrontacji rakietowej.

 

12% globalnego handlu przechodzącego przez cieśninę Bab el-Mandeb już poniosło poważne straty. Wynikające z tego zakłócenia, w tym wzrost kosztów transportu i składek ubezpieczeniowych, mają prawdopodobnie napędzać inflację i potencjalnie sparaliżować izraelskie porty, takie jak Ejlat, oraz zmniejszyć ruch w Hajfie. Chociaż pełny zakres szkód dla izraelskiego handlu zagranicznego pozostaje niejasny, wstępne szacunki sugerują straty przekraczające 180 miliardów dolarów, uwzględniając wcześniejsze dane handlowe z 2022 roku.

 

 

Zachód rozpoczął operację morską z wykorzystaniem marynarki wojennej, ale trudno nie zauważyć podstawowych nieefektywności tkwiących w zachodniej operacji morskiej: USA wystrzeliwuje rakiety obronne wartości 2 milionów dolarów, aby powstrzymać drony Houthi wartości 2 tysięcy dolarów. Nie było więc zaskoczeniem, gdy rzecznik Pentagonu przyznał kilka dni temu, że pomimo trwających zachodnich uderzeń na Jemen, zdolności Ansarallah nie zostały osłabione.

 


Najsilniejsza burza słoneczna od 2017 roku

W ostatnim czasie Słońce zaskoczyło nas potężną aktywnością, wywołując najsilniejszą burzę słoneczną od 2017 roku. Choć miłośnicy obserwacji nieba liczyli na zachwycające widowisko zorzy polarnej, rzeczywistość okazała się nieco inna. Burza geomagnetyczna kategorii G4, która nawiedziła naszą planetę, przyniosła zarówno efektowne, jak i problematyczne skutki.

 

 

Słońce, nasz dzienna gwiazda, co jakiś czas przechodzi okresy wzmożonej aktywności. Zjawiska te są naturalną częścią cyklu słonecznego, trwającego około 11 lat. W trakcie okresów wzrostu aktywności Słońce emituje więcej promieniowania i cząstek naładowanych, które mogą oddziaływać z ziemską atmosferą i polem magnetycznym. Jednym z najbardziej spektakularnych efektów takich interakcji są zorze polarne, malownicze tańce świateł na niebie widoczne zwłaszcza w okolicach biegunów.

 

Tym razem rozbłysk na Słońcu miał miejsce 23 marca o 1:45 czasu uniwersalnego. Został on sklasyfikowany jako rozbłysk klasy X, co oznacza, że był to jeden z najsilniejszych tego typu wybuchów. W kierunku Ziemi wyemitowana została plazma w postaci koronalnego wyrzutu masy. Ta wysokoenergetyczna chmura cząstek dotarła do naszej planety 24 marca około 14:37, wywołując silną burzę geomagnetyczną.

 

Burze geomagnetyczne są klasyfikowane w skali od G1 do G5, gdzie G1 oznacza burzę słabą, a G5 - ekstremalnie silną. Tym razem eksperci spodziewali się burzy kategorii G4, co rodziło nadzieje wśród miłośników zjawisk na niebie. Zorze polarne są bowiem najlepiej widoczne podczas umiarkowanych burz geomagnetycznych, kiedy cząstki naładowane wnikają w górne warstwy atmosfery, ale nie powodują poważniejszych zakłóceń.

 

Niestety, tym razem kluczowy etap burzy przypadł na godziny dzienne, co znacznie utrudniło obserwację zorzy polarnej. Choć w nocy zjawisko to z pewnością było widoczne, to straciło na intensywności w porównaniu z tym, co moglibyśmy zaobserwować w bardziej sprzyjających warunkach. Dla wielu obserwatorów była to spora niespodzianka i rozczarowanie.

 

Burze geomagnetyczne, choć efektowne, mogą nieść ze sobą także poważne konsekwencje. Silne interakcje cząstek naładowanych z ziemskim polem magnetycznym mogą powodować zakłócenia w działaniu systemów komunikacyjnych, nawigacyjnych czy energetycznych. W skrajnych przypadkach burze słoneczne mogą nawet doprowadzić do blackoutów na dużych obszarach.

 

Na szczęście tym razem skutki burzy nie okazały się tak dotkliwe. Odnotowano jedynie niewielkie zakłócenia w działaniu niektórych satelitów oraz chwilowe problemy z łącznością radiową. Poważniejsze konsekwencje udało się uniknąć dzięki temu, że burza nie osiągnęła najwyższej, piątej kategorii w skali G.

 

Mimo to naukowcy podkreślają, że tego typu zjawiska stanowią realne zagrożenie i warto być na nie przygotowanym. Gwałtowna aktywność Słońca może bowiem w przyszłości doprowadzić do poważniejszych zakłóceń w funkcjonowaniu naszej cywilizacji. Dlatego ważne jest, aby stale monitorować sytuację na Słońcu i opracowywać skuteczne procedury reagowania na tego typu sytuacje kryzysowe.

 

Burza słoneczna, która nawiedziła Ziemię w ostatnim czasie, była bez wątpienia spektakularnym zjawiskiem. Choć miłośnicy obserwacji nieba musieli obejść się smakiem, jeśli chodzi o widowisko zorzy polarnej, to sama aktywność Słońca pozostaje niezwykle interesującym tematem badań. Lepsze zrozumienie procesów zachodzących na naszej gwieździe może pomóc w lepszym przygotowaniu się na przyszłe, potencjalnie groźniejsze burze.

 


Składnik kawy wpływa na starzenie się mięśni

Organiczny związek trygoneliny występujący w kawie może poprawiać zdrowie i funkcjonowanie mięśni. Do takiego wniosku doszła międzynarodowa grupa badaczy. Trygonellina to naturalny związek organiczny, drugi po kofeinie najważniejszy związek w kawie. Substancja ta występuje także w nasionach kozieradki i dyni, a także w organizmie człowieka.

 

Naukowcy z Nestlé Research w Szwajcarii i Yong Loo Lin School of Medicine na Uniwersytecie Narodowym w Singapurze odkryli, że trygonellina może wpływać na starzenie się mięśni. Stężenie tej substancji w surowicy było niższe u osób starszych, u których zdiagnozowano sarkopenię, tj. stan, w którym zmiany komórkowe zachodzące podczas starzenia stopniowo osłabiają mięśnie organizmu i prowadzą do przyspieszonej utraty masy i siły mięśniowej oraz zmniejszenia zdolności fizycznej do samodzielnego życia bez wsparcia krewnych lub personelu medycznego.

 

Do cech charakterystycznych sarkopenii należą dysfunkcyjne mitochondria (wytwarzają niewystarczającą ilość energii) i niski poziom dinukleotydu nikotynoamidoadeninowego (NAD+). Poziom NAD+ można zwiększyć za pomocą niezbędnego aminokwasu L-tryptofanu i form witaminy B3, takich jak niacyna, nikotynamid, rybozyd nikotynamidu i mononukleotyd nikotynamidu. Nowe badania wykazały, że trygonellina, strukturalnie spokrewniona z niacyną, poprawia aktywność mitochondriów i zwiększa poziom NAD+ w surowicy. To powiązanie, jak odkryli naukowcy, dotyczy glisty Caenorhabditis elegans, myszy i ludzi.

 

W badaniu na ludziach autorzy zbadali biopsje mięśni od 20 chińskich mężczyzn w wieku 65–79 lat z udokumentowaną sarkopenią, a także grupę kontrolną składającą się z 20 zdrowych osób w tym samym wieku. Otrzymane próbki z biopsji potraktowano jodkiem trygonelliny, a następnie komórki analizowano pod kątem oznak sarkopenii.

 

Naukowcy oparli się również na badaniu przeprowadzonym wcześniej w Iranie na próbie 186 mężczyzn w wieku powyżej 60 lat, którzy wzięli udział w badaniu epidemiologicznym Bushehr dotyczącym żywienia osób starszych. Zmierzono im siłę chwytu za pomocą dynamometru cyfrowego (trzy powtórzenia na każdą rękę, stosując najwyższą średnią siłę chwytu dla najsilniejszej ręki) i określono ich wskaźnik masy ciała. Ponadto eksperci ocenili dietę osób starszych, badając całą żywność i napoje, które spożyli w ciągu 24 godzin.

 

W obu badaniach mierzono metabolity tryptofanu i witaminy B3. Naukowcy uzyskali informacje na ich temat, analizując próbki krwi żylnej, które uczestnicy badania oddawali na pusty żołądek.

 

Ponieważ dieta i aktywność fizyczna wpływają na styl życia człowieka i mogą wspierać zdrowie mięśni podczas starzenia, wyniki badania zachęciły naukowców: „Z przyjemnością odkryliśmy, że naturalnie występująca cząsteczka z pożywienia wchodzi w interakcję z komórkowymi oznakami starzenia. Korzyści trygoneliny dla metabolizmu komórkowego i zdrowia mięśni podczas starzenia oferują obiecujące możliwości.”

 


Czym się kierować rezerwując hotel nad morzem?

Morze Bałtyckie, z jego błękitnymi falami, złocistymi plażami i świeżym, jodowym powietrzem, przyciąga od lat turystów szukających wytchnienia od codziennego zgiełku. Hotele usytuowane wzdłuż jego brzegów to więcej niż miejsca noclegowe; są one bramą do nadmorskiego raju, oferując nie tylko relaks i wypoczynek, ale też niezapomniane widoki i doświadczenia. Niezależnie od tego, czy marzysz o luksusowym odprężeniu, rodzinnych wakacjach czy aktywnym wypoczynku, hotele nad Morzem Bałtyckim sprostają Twoim oczekiwaniom.

 

Jak wybrać luksusowy hotel nad Bałtykiem?

Zacznijmy od luksusu, który w hotelach nad Morzem Bałtyckim definiowany jest przez detale: elegancko urządzone, przestronne pokoje i apartamenty z widokiem na morze, które zapewniają nie tylko wygodę, ale i niepowtarzalny klimat. Dodaj do tego obsługę na najwyższym poziomie, ekskluzywne strefy spa z basenami, saunami oraz bogatą ofertę zabiegów upiększających i regenerujących, a otrzymasz obraz tego, co najlepsze hotele nad Morzem Bałtyckim mają do zaoferowania. Kulinarne doznania w hotelowych restauracjach, serwujących dania przygotowane z najświeższych lokalnych produktów, dopełniają wrażenia luksusu. Zdecydowanie takie warunki spełnia hotel www.granohotels.pl.

W dzisiejszym zabieganym świecie chwile spokoju i relaksu są na wagę złota. Hotele nad Morzem Bałtyckim doskonale to rozumieją, oferując swoim gościom rozbudowane strefy spa i wellness. Centrum spa to prawdziwa oaza spokoju, gdzie można oddać się w ręce specjalistów od masażu, korzystać z terapii wodnych, saun, łaźni parowych czy jacuzzi. To doskonałe miejsce dla osób poszukujących odprężenia, jak i tych, którzy pragną zadbać o swoje zdrowie i urodę. Ponadto, hotele oferują szeroką gamę zabiegów, od klasycznych po nowoczesne terapie odnowy biologicznej, które pomagają odzyskać witalność i dobrą kondycję.

Jakie atrakcje zapewnia Morze Bałtyckie?

Morze Bałtyckie jest jak stworzone dla rodzin z dziećmi. Hotele zapewniają łatwy dostęp do piaszczystych plaż, na których najmłodsi mogą bezpiecznie bawić się i kąpać pod okiem ratowników. Wiele z nich oferuje także specjalne atrakcje takie jak plac zabaw, sale gier czy animacje, dzięki czemu dzieci nigdy się nie nudzą. Rodzice docenią natomiast przestronne, rodzinne pokoje i apartamenty zaprojektowane z myślą o potrzebach i wygodzie najmniejszych gości. Ponadto, w sezonie letnim, kiedy promienie słońca delikatnie ogrzewają powierzchnię morza, cała rodzina może cieszyć się wspólnymi chwilami na plaży, budując zamki z piasku lub podziwiając zachód słońca.

Ile kosztuje nocleg nad morzem w dobrym hotelu?

Planując wakacje nad Morzem Bałtyckim, ważne jest, aby mieć na uwadze, że koszt noclegu w hotelach może być różny w zależności od wielu czynników, takich jak standard hotelu, lokalizacja, termin pobytu oraz dostępne udogodnienia. W sezonie letnim, kiedy popyt na noclegi jest największy, ceny mogą być wyższe. Jednak wiele hoteli oferuje atrakcyjne pakiety i promocje, zwłaszcza przy dłuższych pobytach lub rezerwacjach dokonanych z odpowiednim wyprzedzeniem. Warto również zwrócić uwagę na ofertę obiektu, która często obejmuje nie tylko nocleg, ale też dostęp do strefy spa, śniadanie w hotelowej restauracji czy specjalne atrakcje dla dzieci, co sprawia, że wartość oferty przewyższa koszt noclegu. Dzięki temu, planując wakacje nad morzem, można nie tylko zaoszczędzić, ale również zapewnić sobie i swoim bliskim niezapomniane doświadczenia.

Strefa SPA w hotelu. Czy to dobry pomysł?

Hotele nad Morzem Bałtyckim  położony blisko piaszczystej plaży to nie tylko miejsce wypoczynku, ale również doskonała baza wypadowa do odkrywania lokalnych atrakcji turystycznych. Wiele z nich organizuje wycieczki do pobliskich parków krajobrazowych, rezerwatów przyrody czy historycznych miejscowości, oferując gościom możliwość bliższego poznania kultury i historii regionu. Dla miłośników aktywnego wypoczynku dostępne są różnorodne formy rekreacji, od jazdy konnej, przez nordic walking, po wycieczki rowerowe wzdłuż malowniczych tras wokół morza. Hotele często dysponują również wypożyczalniami sprzętu sportowego, umożliwiającymi uprawianie sportów wodnych takich jak windsurfing czy kajakarstwo.

Wybór idealnego hotelu nad Morzem Bałtyckim zależy od indywidualnych preferencji i oczekiwań. Ważne jest, aby przed dokonaniem rezerwacji zastanowić się, co jest dla nas najważniejsze – czy to bliskość plaży, luksusowe udogodnienia, oferta spa i wellness, czy może atrakcje dla dzieci. Następnie warto zapoznać się z opiniami innych gości oraz sprawdzić ofertę hotelu, zwracając uwagę na zakres usług, rodzaje pokoi oraz dodatkowe udogodnienia. Nie bez znaczenia jest także lokalizacja – hotele w Krynicy Morskiej czy Ustroniu Morskim mogą oferować zupełnie inne doświadczenia niż te położone w większych miastach nadmorskich.

Morze Bałtyckie z każdym rokiem przyciąga coraz więcej turystów, poszukujących zarówno odpoczynku w luksusowych warunkach, jak i możliwości aktywnego spędzenia czasu czy beztroskiego wypoczynku z rodziną. Hotele nad morzem oferują szeroką gamę usług dostosowanych do potrzeb każdego gościa, gwarantując niezapomniane wrażenia i możliwość pełnego relaksu. Wybierając hotel nad Morzem Bałtyckim, warto zwrócić uwagę nie tylko na koszt noclegu, przytulne pokoje ale przede wszystkim na jakość oferowanych usług i dostępnych udogodnień, aby wakacje nad morzem były nie tylko odpoczynkiem, ale również prawdziwą przygodą.

 


Turcy zrobili drona który będzie jak latający HIMARS

Turcja, kraj znany ze swojej rosnącej siły militarnej, właśnie zaprezentowała najnowsze dziecko swojej zbrojeniowej potęgi - dron Bayraktar Akinci. Ten niezwykły bezzałogowiec to następca legendarnego Bayraktar TB2, który odegrał kluczową rolę w konflikcie na Ukrainie.

 

 

Bayraktar Akinci to prawdziwy gigant wśród dronów. Z rozpiętością skrzydeł sięgającą 20 metrów i masą startową do 6 ton, maszyna ta jest zaprojektowana, by dominować na niebie. Co więcej, Akinci ma imponujący zasięg operacyjny, mogąc pozostawać w powietrzu przez ponad 24 godziny. Nic dziwnego, że eksperci określają go jako dron typu HALE (High Altitude, Long Endurance) - najwyższej klasy bezzałogowiec o długotrwałym locie i dużym pułapie.

 

Jednak to, co naprawdę robi wrażenie, to uzbrojenie Akinci. Dron może przenosić aż osiem kierowanych pocisków lub bomb o zasięgu sięgającym kilkudziesięciu kilometrów. Wśród tych niezwykłych środków rażenia wyróżnia się pocisk IHA-122, opracowany przez turecką firmę Roketsan. Ten pocisk kalibru 122 mm, ważący 76 kg, z 13,5-kilogramową głowicą bojową, może razić cele w promieniu ponad 40 metrów. Co więcej, pocisk ten wykorzystuje zaawansowane systemy nawigacji inercyjnej i naprowadzania laserowego, co czyni go niezwykle precyzyjną bronią.

Ale to nie koniec niespodzianek. Bayraktar Akinci może również przenosić coś, co określa się jako "latający" system HIMARS. To nic innego jak zmodyfikowane pociski HIMARS, stanowiące trzon amerykańskiego systemu artylerii rakietowej o tej samej nazwie. Dzięki temu Akinci zyskuje możliwość precyzyjnego rażenia celów na odległość setek kilometrów od linii frontu.

 

Takie uzbrojenie czyni z Bayraktara Akinci niezwykle niebezpieczną broń. Jego zdolność do penetracji głębokiej obrony przeciwlotniczej wroga, a następnie precyzyjnego atakowania kluczowej infrastruktury militarnej, jest naprawdę imponująca. Nic dziwnego, że turecka firma Baykar Makina, producent drona, podkreśla, że Akinci został zaprojektowany przede wszystkim do eliminacji wrogich systemów obrony przeciwlotniczej.

 

Co ciekawe, Bayraktar Akinci jest wyposażony w najnowsze systemy zabezpieczające przed technologiami walki radioelektronicznej. Oznacza to, że maszyna jest odporna na próby neutralizacji przez przeciwnika, co czyni ją jeszcze groźniejszą. Warto również wspomnieć, że Bayraktar Akinci jest bezzałogowcem. Oznacza to, że w razie zestrzelenia, nie grozi to utratą cennego życia pilota czy załogi. Zamiast tego, nadzór nad dronem sprawuje operator znajdujący się w bezpiecznym centrum operacyjnym.

 

Nic więc dziwnego, że turecka firma Baykar Makina, producent drona, z niecierpliwością czeka na wprowadzenie Bayraktara Akinci do służby. Maszyna ta bez wątpienia będzie stanowić potężne uzupełnienie sił zbrojnych Turcji, a być może także sojuszników tego kraju. Jej możliwości, zarówno w zakresie długotrwałego rozpoznania, jak i precyzyjnego rażenia celów, czynią z niej prawdziwe narzędzie dominacji w powietrzu.

 

Pozostaje tylko oczekiwać, jak Bayraktar Akinci sprawdzi się na polu bitwy. Biorąc pod uwagę sukcesy jego poprzednika, Bayraktara TB2, można być pewnym, że ten nowy dron również odegra ważną rolę w przyszłych konfliktach zbrojnych.

 


Długotrwałe siedzenie okazuje się jeszcze bardziej niebezpieczne niż sądzono

Wiadomo, że organizm człowieka jest stworzony do ruchu, a długotrwałe siedzenie jest szkodliwe dla zdrowia. Nowe badanie przeprowadzone na Uniwersytecie Kalifornijskim w San Diego (UCSD) tylko to potwierdza. Naukowcy odkryli, że u osób, które siedziały dłużej niż 11 godzin dziennie, ryzyko śmierci w ciągu 10 lat było o 57% wyższe w porównaniu z osobami, które siedziały mniej niż 9,5 godziny dziennie.

 

Ryzyko przedwczesnej śmierci utrzymywało się nawet przy aktywności fizycznej. Aby zmniejszyć to ryzyko, zaleca się wstawanie i poruszanie się, robienie przerw w pracy i monitorowanie czasu siedzącego za pomocą technologii noszenia.

 

Na początku badania 5856 uczestniczek w wieku od 63 do 99 lat poproszono o noszenie monitora aktywności bioder przez siedem dni. Następnie naukowcy obserwowali je przez dziesięć lat. W tym czasie zmarło 1733 uczestników.

 

Naukowcy wykorzystali sztuczną inteligencję, aby określić na podstawie monitora aktywności, jak długo uczestnicy siedzieli, a następnie powiązali to z ryzykiem śmierci. Dane wykazały, że u uczestników, którzy siedzieli dłużej niż 11 godzin dziennie, ryzyko śmierci w okresie badania było o 57% wyższe niż u osób, które siedziały mniej niż 9,5 godziny dziennie. Nawet regularne ćwiczenia nic tu nie da.

 

Według badania UCSD ryzyko przedwczesnej śmierci utrzymywało się przy wyższych poziomach ćwiczeń umiarkowanych do energicznych. Badanie z 2019 roku wykazało również, że zwiększenie ilości ćwiczeń nie eliminuje ryzyka chorób takich jak cukrzyca typu 2, choroby serca i udar, które powstają w wyniku nadmiernego siedzenia.

 

Jednak badanie przeprowadzone w Australii wykazało, że wykonywanie od 9 000 do 10 500 kroków dziennie zmniejsza ryzyko przedwczesnej śmierci, nawet u osób, które dużo siedzą. Sprzeczne wyniki można wytłumaczyć faktem, że w badaniu UCSD monitory aktywności umieszczono na biodrze, podczas gdy w badaniu australijskim na nadgarstku, co może prowadzić do różnych szacunków czasu siedzenia. W australijskim badaniu nie wykorzystano także specjalnego oprogramowania do analizy danych z monitora aktywności w celu ustalenia, kiedy uczestnicy siedzieli, a kiedy stali. Oznacza to, że pozycję stojącą można pomylić z pozycją siedzącą.

 

Badanie UCSD sugeruje, że warto siedzieć mniej niż 11 godzin dziennie. Jednak inne prace naukowe wskazują, że nawet siedem godzin dziennie to za dużo. Ponadto siedzenie przez ponad 30 minut bez przerwy może zwiększyć poziom cukru we krwi i ciśnienie krwi.

 

Aby zmniejszyć ryzyko, możesz robić przerwy w pracy i poruszać się. Niektóre inteligentne urządzenia do noszenia uruchamiają alarm, jeśli użytkownik siedzi przez dłuższy czas, co może pomóc w monitorowaniu tego aspektu.

 


Dwukilometrowy drapacz chmur powstanie na północ od Rijadu

Arabia Saudyjska, znana ze swoich ambitnych i nieszablonowych projektów architektonicznych, znów zaskakuje świat. Według doniesień, brytyjskie studio projektuje gigantyczny, ponad dwukilometrowy wieżowiec, który ma stanąć na północ od stolicy kraju - Rijadu. Jeśli plany zostaną zrealizowane, konstrukcja ta będzie prawdziwym rekordzistą, znacznie przewyższając wysokość obecnego lidera - Burj Khalifa w Dubaju.

 

Informacje na temat tego śmiałego przedsięwzięcia zostały opublikowane przez brytyjski magazyn architektoniczny "Architects' Journal". Zgodnie z przekazanymi danymi, wieżowiec ma być zlokalizowany w pobliżu międzynarodowego lotniska im. Króla Khalida, którego rozbudową również zajmuje się renomowana pracownia Foster + Partners. Jak dotąd, najwyższą konstrukcją w Rijadzie jest 10-letnia wieża PIF Tower, mierząca 385 metrów, zaprojektowana przez biuro HOK oraz lokalną firmę Omrania.

 

Plany Saudyjczyków nie kończą się jednak na tej imponującej budowli. Wkrótce w mieście ma stanąć również 400-metrowy wieżowiec Mukaab, mający kształt sześcianu i wyglądający, jakby był cały ze złota. Tak śmiałe i ambitne projekty budzą jednak wiele wątpliwości wśród obserwatorów.

 

Jeśli dwukilometrowy drapacz chmur faktycznie powstanie, będzie on ponad dwukrotnie wyższy od obecnego rekordzisty - 828-metrowego Burj Khalifa w Dubaju. Nawet saudyjski projekt Jeddah Tower, który ma osiągnąć wysokość 1 kilometra, będzie stanowił zaledwie połowę planowanej konstrukcji. Również najwyższy budynek w Stanach Zjednoczonych, One World Trade Center, będzie miał połowę wysokości tego niezwykłego przedsięwzięcia.

 

Oczywiście, tak gigantyczna skala budowli niesie ze sobą szereg wyzwań technicznych. Kwestie takie jak obciążenie wiatrem na tak dużej wysokości czy zdolność gruntu do utrzymania tak ogromnego ciężaru, będą wymagały szczególnej uwagi projektantów i inżynierów. Nie bez znaczenia są również astronomiczne koszty, które z pewnością będą związane z realizacją tego projektu.

 

Warto jednak zauważyć, że Arabia Saudyjska już wcześniej udowodniła, iż potrafi przełamywać bariery i realizować pozornie nierealne plany. Przykładem może być budowa 170-kilometrowego miasta Neom, nad którym prace trwają pomimo początkowego braku wiary w powodzenie tego przedsięwzięcia.

 

Czy zatem dwukilometrowy drapacz chmur w Rijadzie również stanie się rzeczywistością? Pytań na ten temat jest obecnie więcej niż jednoznacznych odpowiedzi. Jedno jest jednak pewne - Arabia Saudyjska nie przestaje zaskakiwać świata swoją wizjonerską i nieszablonową myślą architektoniczną. Pozostaje śledzić dalsze doniesienia na temat tego śmiałego projektu i obserwować, jak kraj ten podejmuje wyzwanie stworzenia jednej z najbardziej imponujących konstrukcji na świecie.