Najsilniejsza burza słoneczna od 2017 roku

Kategorie: 

Źródło: NASA

W ostatnim czasie Słońce zaskoczyło nas potężną aktywnością, wywołując najsilniejszą burzę słoneczną od 2017 roku. Choć miłośnicy obserwacji nieba liczyli na zachwycające widowisko zorzy polarnej, rzeczywistość okazała się nieco inna. Burza geomagnetyczna kategorii G4, która nawiedziła naszą planetę, przyniosła zarówno efektowne, jak i problematyczne skutki.

 

 

Słońce, nasz dzienna gwiazda, co jakiś czas przechodzi okresy wzmożonej aktywności. Zjawiska te są naturalną częścią cyklu słonecznego, trwającego około 11 lat. W trakcie okresów wzrostu aktywności Słońce emituje więcej promieniowania i cząstek naładowanych, które mogą oddziaływać z ziemską atmosferą i polem magnetycznym. Jednym z najbardziej spektakularnych efektów takich interakcji są zorze polarne, malownicze tańce świateł na niebie widoczne zwłaszcza w okolicach biegunów.

 

Tym razem rozbłysk na Słońcu miał miejsce 23 marca o 1:45 czasu uniwersalnego. Został on sklasyfikowany jako rozbłysk klasy X, co oznacza, że był to jeden z najsilniejszych tego typu wybuchów. W kierunku Ziemi wyemitowana została plazma w postaci koronalnego wyrzutu masy. Ta wysokoenergetyczna chmura cząstek dotarła do naszej planety 24 marca około 14:37, wywołując silną burzę geomagnetyczną.

 

Burze geomagnetyczne są klasyfikowane w skali od G1 do G5, gdzie G1 oznacza burzę słabą, a G5 - ekstremalnie silną. Tym razem eksperci spodziewali się burzy kategorii G4, co rodziło nadzieje wśród miłośników zjawisk na niebie. Zorze polarne są bowiem najlepiej widoczne podczas umiarkowanych burz geomagnetycznych, kiedy cząstki naładowane wnikają w górne warstwy atmosfery, ale nie powodują poważniejszych zakłóceń.

 

Niestety, tym razem kluczowy etap burzy przypadł na godziny dzienne, co znacznie utrudniło obserwację zorzy polarnej. Choć w nocy zjawisko to z pewnością było widoczne, to straciło na intensywności w porównaniu z tym, co moglibyśmy zaobserwować w bardziej sprzyjających warunkach. Dla wielu obserwatorów była to spora niespodzianka i rozczarowanie.

 

Burze geomagnetyczne, choć efektowne, mogą nieść ze sobą także poważne konsekwencje. Silne interakcje cząstek naładowanych z ziemskim polem magnetycznym mogą powodować zakłócenia w działaniu systemów komunikacyjnych, nawigacyjnych czy energetycznych. W skrajnych przypadkach burze słoneczne mogą nawet doprowadzić do blackoutów na dużych obszarach.

 

Na szczęście tym razem skutki burzy nie okazały się tak dotkliwe. Odnotowano jedynie niewielkie zakłócenia w działaniu niektórych satelitów oraz chwilowe problemy z łącznością radiową. Poważniejsze konsekwencje udało się uniknąć dzięki temu, że burza nie osiągnęła najwyższej, piątej kategorii w skali G.

 

Mimo to naukowcy podkreślają, że tego typu zjawiska stanowią realne zagrożenie i warto być na nie przygotowanym. Gwałtowna aktywność Słońca może bowiem w przyszłości doprowadzić do poważniejszych zakłóceń w funkcjonowaniu naszej cywilizacji. Dlatego ważne jest, aby stale monitorować sytuację na Słońcu i opracowywać skuteczne procedury reagowania na tego typu sytuacje kryzysowe.

 

Burza słoneczna, która nawiedziła Ziemię w ostatnim czasie, była bez wątpienia spektakularnym zjawiskiem. Choć miłośnicy obserwacji nieba musieli obejść się smakiem, jeśli chodzi o widowisko zorzy polarnej, to sama aktywność Słońca pozostaje niezwykle interesującym tematem badań. Lepsze zrozumienie procesów zachodzących na naszej gwieździe może pomóc w lepszym przygotowaniu się na przyszłe, potencjalnie groźniejsze burze.

 

Ocena: 

5
Średnio: 5 (1 vote)
Opublikował: admin
Portret użytkownika admin

Redaktor naczelny i założyciel portalu zmianynaziemi.pl a także innemedium.pl oraz wielu innych. Specjalizuje się w tematyce naukowej ze szczególnym uwzględnieniem zagrożeń dla świata. Zwolennik libertarianizmu co często wprost wynika z jego felietonów na tematy bieżące. Admina można również czytać na Twitterze   @lecterro


Skomentuj